W trwającej od lutego aukcji cennych częstotliwości, które pozwolą budować zwycięzcom superszybki internet, brało udział sześciu operatorów: Orange Polska, Polkomtel, T-Mobile Polska, Play, Emitel oraz NetNet (spółka syna Hieronima Ruty, współpracownika Zygmunta Solorza-Żaka).

Reklama

Suma zadeklarowanych przez operatorów telekomunikacyjnych kwot za 5 bloków częstotliwości 800 MHz i 14 bloków częstotliwości 2,6 GHz wyniosła 9,2 mld zł - trzykrotnie więcej od pierwotnych założeń.

Orange się cieszy, ale ...

Za największego wygranego uznano Orange Polska, który wylicytował w przeprowadzonej przez UKE aukcji oferty na 2 bloki o szerokości 5 MHz w paśmie 800 MHz oraz 3 bloki o szerokości 5 MHz w paśmie 2 600 MHz. Łączna cena za wszystkie bloki wynosi 3 168 mln zł.

Zapłata za częstotliwości spodziewana jest przed końcem 2015 roku lub na początku 2016.

Na koniec 2016 pokrycie LTE ma przekroczyć 95 proc. - poinformował dziś Orange. Firma planuje zainwestować do 220 mln zł w sieć LTE w latach 2016-2017.

Jesteśmy bardzo usatysfakcjonowani wygraniem aukcji na częstotliwości LTE, w której uzyskaliśmy dwa bloki w paśmie 800 MHz za kwotę niższą od średniej ceny zapłaconej przez naszych konkurentów. Wyniki aukcji poprawiły sytuację konkurencyjną na korzyść Orange Polska i musimy je uwzględnić w naszej strategii. Będziemy intensywnie pracować nad nowym planem średniookresowym, który zamierzamy przedstawić akcjonariuszom w lutym 2016 roku - powiedział prezes operatora Bruno Duthoit.

Ale kwota, jaką operator zapłaci za częstotliwości LTE, ma poważne konsekwencje dla działalności i sytuacji finansowej operatora.

Reklama

- Przewidujemy, że na koniec 2015 roku wskaźnik zadłużenia netto do EBITDA wyniesie około 1,9-2,0, przekraczając założony przez nas poziom 1,5. W najbliższych miesiącach będziemy pracować nad włączeniem pozyskanego pasma LTE oraz inwestycji w światłowody do nowego planu średniookresowego. Zajmiemy się także strukturą bilansu, możliwościami zmniejszenia zadłużenia oraz rozwiązaniami w zakresie wzrostu efektywności. Wszystkie te elementy przedstawimy w lutym 2016 roku - mówi Maciej Nowohoński członek zarządu ds. finansów operatora.

Aukcja wpłynęła na zmniejszenie o połowę dywidendy. Jeszcze w kwietniu tego roku akcjonariusze Orange Polska podjęli uchwałę w sprawie wypłaty 555,92 mln zł za 2014 rok w formie dywidendy, tj. 0,5 zł na jedną akcję. Ale ten plan nie zostanie zrealizowany.

- Uwzględniając konsekwencje finansowe opłaty za częstotliwości LTE oraz planowane dalsze inwestycje w budowę sieci światłowodowej, zarząd, w poczuciu odpowiedzialności wobec inwestorów, przewiduje, że zaproponuje wypłatę dywidendy w 2016 roku w wysokości 0,25 zł na akcję - czytamy w komunikacie.

Polkomtel i P4 pójdą do sądu?

Głośną aukcję skomentowali też najwięksi konkurencji Orange, którzy apelowali do organów państwowych o uniemożliwienie MAiC przyjęcia rozporządzenia zmieniającego zasady rozstrzygnięcia aukcji LTE.

Właściciel Play zdobył jeden blok w paśmie 800 MHz oraz cztery bloki w paśmie 2600 MHz. Pierwszy kosztował go 1,5 mld zł, dwa pozostałe zaś nieco ponad 222 mln zł. Polkomtelowi przypadł zaś w udziale jeden blok w paśmie 800 MHz, który będzie kosztował go 2,05 mld zł oraz cztery bloku w paśmie 2600 MHz, za w sumie niecałe 156 mln zł.

- Przewidywałem, czytając dokumenty, że ta aukcja nie może zakończyć się dobrze, bo zostały w niej popełnione błędy. Te błędy powinny być naprawione. Ktoś musi połknąć tę żabę skoro narozrabiał. Ale nie chce tego zrobić, chce teraz wyjść z tej sytuacji z twarzą, niezgodnie z prawem - mówił Zygmunt Solorz-Żak w Krakowie na konferencjiPolskiej Izby Komunikacji Elektronicznej.

Właściciel Polsatu przekonywał, że to co zrobiło ministerstwo i UKE, to naprawianie błędów na siłę i niezgodne z prawem. - Chcielibyśmy, żeby było respektowane prawo, żeby decyzje miały skutek trwały - tłumaczył Solorz-Żak, twierdząc że obecnie zwycięzcy de facto nie są do końca pewni czy mają dobro rzadkie, jakim są częstotliwości, czy też nie.

Wyjaśniał to Jacek Niewęgłowski, członek zarządu P4: - Kontrowersje nie dotyczyły tego czy należy zakończyć aukcję, tylko jak. Firma, w której pracuję protestowała tylko przeciwko temu, że zrobiono to loteryjnie, zrządzenie losu zdecydowało, kto weźmie częstotliwości taniej, a kto zapłaci więcej. Tu jest oś sporu. Te decyzje będą chwiejne, po zakończeniu aukcji i przydzieleniu częstotliwości zwycięzcy będą dysponować do nich chwiejnym tytułem prawnym - mówił.

Ani przedstawiciel P4 ani też Solorz-Żak nie odpowiedzieli wprost na pytanie o to, czy zaskarżą wyniki aukcji. Ale z nieoficjalnych informacji wynika, ze taki scenariusz jest jak najbardziej realny.

- Wydaje mi się, że będziemy mieć do czynienia z alokacją tych zasobów dla podmiotów wyłonionych w tym procesie, ale wszelkie nieprawidłowości, które w tym procesie wystąpiły i związane z tym później potencjalne roszczenia poszczególnych uczestników aukcji z dnia na dzień nie znikną. Więc na nas wszystkich będzie teraz ciążył obowiązek rozwiązania tej sytuacji - mówił Niewęgłowski i dodał, że samo zakończenie procesu aukcyjnego jest tak naprawdę początkiem kłopotów, które czekają całą branżę telekomunikacyjną: organy władzy państwowej i uczestników rynku.

Polkomtel i P4 w trakcie trwania aukcji interweniowały w wielu organach państwa, upoważnionych na podstawie Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej do zaskarżania aktów normatywnych do Trybunału Konstytucyjnego. W tym do prezydenta Andrzeja Dudy. Firmy apelowały też do premier Ewy Kopacz w otwartym liście. P4 zagroził nawet Polsce międzynarodowym arbitrażem, jeśli aukcja LTE zostanie zakończona w przewidzianym w noweli trybie. Na nic się to zdało.

Minister Andrzej Halicki dostał ode mnie tylko i wyłącznie jedno polecenie: internet ma być szeroko dostępny. Jeśli dzisiaj mamy formę, która przybliży ten internet również dla tych, którzy mieszkają w małych miejscowościach, to te działania muszą być transparentne i zgodne z prawem - komentowała kontrowersyjną aukcję premier.