Komisja Krajowa Federacji Regionów i Komisji Zakładowych Solidarność'80 zwróciła się z oficjalnym pismem do prezesa TVP Janusz Daszczyńskiego o wszczęcie postępowań wyjaśniająco-dyscyplinarnych wobec dziennikarzy TVP.

Reklama

Fragment dokumentu obiegł media elektroniczne wywołując skrajne komentarze. Autorzy w oskarżycielskim tonie domagają się od Janusza Daszczyńskiego, by zbadał czy dziennikarze TVP działali na szkodę interesu publicznego oraz czy zachowywali obiektywizm.

W piśmie wymienione są bowiem nazwiska Hanny Lis, Beaty Tadli, Joanny Racewicz, Piotra Kraśko, Karoliny Lewickiej, Krzysztofa Ziemca i Tomasz Lisa.

Co ma wspólnego związek zawodowy z mediami i dlaczego wysłał donos na dziennikarzy, których kolejni politycy w publicznych wypowiedziach "wyrzucają" z TVP?

- Musimy występować w sprawach publicznych. Zrobiliśmy to, co do nas należy. Jesteśmy organizacją pożytku publicznego i ludzie przysyłają do nas rożne skargi, również związane z działaniem Telewizji Polskiej. W tych listach domagają się od nas aktywności. To listy z poważnymi oskarżeniami, a nawet inwektywami, dotyczącymi pracy dziennikarzy - odpowiada Zbigniew Półtorak, przewodniczący Federacji Solidarność'80.

Twierdzi też, że wniosek został poparty analizą doradców. Ale już ich nazwisk nie chce ujawnić. Mówi, że to eksperci od socjotechniki z tytułami naukowymi.

Pod lupą socjotechników?

W mediach funkcjonuje tylko fragment dokumentu, my przeczytaliśmy całość [dokument można pobrać z linku pod artykułem].

Jako przykład podważający obiektywizm dziennikarzy TVP autorzy pisma wymienili m.in. sposoby relacjonowania marszów z 12 i 13 grudnia. Piszą, że w przypadku pierwszego z marszów w TVP3, "Panoramie" i "Wiadomościach" "zamieszczono ujęcia z protestu i widok jego skali, treści niesionych napisów oraz wypowiedzi jego uczestników". Kolejnego dnia, kiedy odbywał się marsz zwolenników rządu PiS "TVP3 unikała pokazywania niesionych napisów, widoku skali tej manifestacji i pokazywania wypowiedzi uczestników. Zdumiewała przy tym niepochlebna narracja" - czytamy.

Reklama

Autorzy pisma twierdzą też, że Andrzej Duda z małżonką był pokazywany skrótowo, podczas gdy poprzedni prezydent Bronisław Komorowski gościł na ekranach częściej.

Strach było otworzyć lodówkę, aby i z niej nie wyskoczył z przemową - czytamy w oficjalnym piśmie opartym na naukowej analizie.

Autorzy wniosku padają też inne przykłady, jak ten z aferą wokół programu Tomasza Lisa, który zacytował na wizji cytat z nieistniejącego konta na Twitterze Kingi Dudy.

Związek oczekuje, że Tomasz Lis będzie "pierwszym, któremu prezes Daszczyński podziękuje za pracę w TVP" - czytamy w piśmie.

Listy z inwektywami

W ciągu ostatniego roku organizacja miała dostać kilkaset listów w sprawie mediów publicznych i dziennikarzy.

- Społeczeństwo odbiera część pracowników mediów publicznych, jako tych, którzy kreują konflikt polityczny i podsycają go. Ludzie tego nie chcą. Piszą wprost, że media pełnią rolę podpuszczającą, wywołującą konflikty. Na przykład pani Karolina Lewicka - są tego przykłady - pobudzała działaczy PO, mówiła, że się wystraszyli, że przestali działać - opowiada Półtorak.

- Mamy też takie informacje, wskazujące na to, że niektórzy z redaktorów poprzechodzili z mediów prywatnych i pełnią obecnie rolę konia trojańskiego. Ludzie obawiają się, że to agentura prorosyjska i proniemiecka poprzez swoje wpływy medialne jątrzy konflikty - dodaje.

I nie przejmuje się, gdy stwierdzamy, że to nie informacja, a teoria spiskowa. - Polityka jest w ogóle spiskowa. Najłatwiej jest człowieka zdegradować w oczach opinii publicznej mówiąc, że wyznaje teorię spiskową - odpiera zarzuty Półtorak.

Nie będzie Niemiec...

Półtorak przekonuje, że jego organizacja jest apolityczna. Ale w rozmowie powołuje się kilka razy na Kornela Morawieckiego z ruchu Kukiz'15.

Nasz związek, tak jak i organizacja Kornela Morawieckiego stoi na stanowisku, że okrągły stół powinien być przewrócony. A ten porządek stworzony po 1989 roku obejmuje również media. I dobór informacji - mówi Półtorak.

W połowie grudnia ten sam związek wysłał list do przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, Martina Schultza, w związku z jego "wyjątkowo obraźliwą oceną wydarzeń w Polsce". Schultz powiedział, że sytuacja w naszym kraju ma charakter zamachu stanu i jest dramatyczna.

Komisja Krajowa Federacji Regionów i Komisji Zakładowych Solidarność'80 stwierdziła, że takie słowa godzą w dobre imię naszego kraju i wezwała Schultza do ustąpienia z urzędu, "gdyż wskazanie to przypomina Polakom, odwieczną formułę, że nie będzie Niemiec pluł nam w twarz".

Poraża przy tym, że Pan, będąc przedstawicielem Niemców w Parlamencie Europejskim, a więc Narodu, który w czasie II Wojny Światowej napadał na inne kraje, na wielką skalę grabił i mordował, próbuje Naród Polski uczyć demokracji i oceniać jej etap w Polsce. Wypowiadając takie haniebne słowa wobec polskiej – rodzącej się demokracji sprzyja Pan układowi postkomunistycznemu, który nie chce oddać władzy demokratycznie nowo wybranej opcji politycznej. Układu, z którym się dobrze dogadywaliście w swej nowej polityce marszu na wchód - czytamy w liście

Pismo wysłano do wszystkich ambasad krajów UE.

Na koniec zapytaliśmy Półtoraka, czy - skoro tak jest zainteresowany tematyką mediów - zamierza zabrać głos w sprawie najnowszej ustawy medialnej autorstwa PiS, która wywołała tyle kontrowersji.

- Nie wraziliśmy stanowiska w stosunku do ustawy, najpierw chcemy dać ją socjotechnikom do oglądu i sprawdzić do czego może ona doprowadzić. Proszę mi dać 10 dni.

ZOBACZ WNIOSEK do prezesa TVP: