Moja polityczna przeszłość paradoksalnie jest tutaj jakąś gwarancją, lepszą, niż gdyby na moim miejscu był ktoś udający niezależność - mówi tygodnikowi "wSieci" Jacek Kurski, prezes TVP. Zdaję sobie sprawę, że będę szczególnie ostro oceniany, że nie ujdą mi na sucho rzeczy, które pewnie uszłyby innym. Rozumiem świat polityki. Z olbrzymią większością najważniejszych polityków, chyba z wyjątkiem Ryszarda Petru, jestem na "ty". Dzięki temu będę umiał bronić zasad i odmawiać tego, z czym się nie zgadzam - dodaje.

Reklama

Zapewnia też, że nie będzie dążył do politycznego zamordyzmu. Są całe godziny, gdy TVP Info wygląda tak, jak za poprzedniego prezesa, włącznie z tymi samymi prowadzącymi dyskretnie, ale wyraźnie wyrażającymi swoje polityczne emocje - tłumaczy. Dodaje też, że politycy opozycji mają dużo więcej czasu na antenie, niż PiS miał podczas poprzednich władz. Kurski zapewnia też, że pilnuje, by w debatach telewizyjnych były reprezentowane obie strony dyskusji.

To jednak nie oznacza, że na antenie publicznej stacji wolno będzie wszystko. Nie będę np. ukrywał, że żarty z tragedii smoleńskiej w kabaretach uważam za niedopuszczalne. To nie jest sprawa, która powinna śmieszyć - mówi. Dodaje jednak, że nie zabroni śmiania się z PiS. Jeśli coś będzie śmiechem, a nie rechotem, to z największą przyjemnością zasiądę pierwszym rzędzie. Ale to musi mieć godny poziom. Programy kabaretowe, które do tej pory bardzo obficie Polakom serwowano, to - z wyjątkami - symbol upadku telewizji publicznej".

Kurski wyjaśniał też, dlaczego Piotr Kraśko i inni dziennikarze zostali zwolnieni. Jego zdaniem, mogliby spokojnie zostać na antenie, gdyby nie to, co wydarzyło się już po wyborach parlamentarnych. Wejście rolę organizatora tej dziwacznej rewolty przeważyło szalę. Z przerażeniem patrzyłem, jak dziennikarze, których ceniłem, rzucali spod kamery niemal diabelskie spojrzenia. Sprzeniewierzyli się wszelkim standardom. To, jak dobierali wypowiedzi, w jakim kontekście je umieszczali, jak udawali, że nie rozumieją sensu niektórych zdań - tłumaczy.

Nowy prezes TVP skomentował też ostatnie publiczne ataki swego brata z "Gazety Wyborczej" na siebie. To już kolejny atak brata na mnie, ale pierwszy tak otwarty, publiczny" - mówi. "Uważam, że z moim bratem dzieje się coś złego. Codziennie modlę się za niego. Mama też. Myślę, iż to wynika z tego, że Jarosław nie przepracował utraty statusu jedynaka. Wierzę, że więzy rodzinne kiedyś okażą się silniejsze, niż polityka - dodaje.