Media każdego dnia tworzą swoiste symulacje rzeczywistości. Niektórzy analitycy mówią, że społeczeństwa wielu krajów stoją o krok od utraty zdolności odróżniania nie tylko prawdy od fałszu, ale fikcji od realności. Kluczowe są tu media społecznościowe, bo one - wielu ekspertów to podkreśla - doprowadziły do degradacji klasycznych mediów, tak elektronicznych jak i papierowych – mówił w wywiadzie dla gazeta.pl Zybertowicz.
Profesor wyciąga wniosek, że dzisiejsze media spłaszczają przekaz, aż do poziomu dezinformowania odbiorców. Winnym takiej sytuacji jest hiper-pluralizm kanałów komunikacji społecznej.
Wszystkie media w ramach tzw. ekonomii uwagi czują się zmuszone, by ścigać się o klikalność, słuchalność czy oglądalność z mediami społecznościowymi. Zasada, by informację najpierw weryfikować, a dopiero potem ją rozpowszechniać, coraz częściej jest zapominana – ocenił.
Zybertowicz przytacza słowa raportu brytyjskiej Izby Gmin, w którym dezinformacja zdefiniowana jest jako: "świadome tworzenie i rozpowszechnianie fałszywych lub zmanipulowanych informacji w celu oszukania albo zwiedzenia odbiorców, by wyrządzić komuś krzywdę lub uzyskać polityczne, osobiste czy finansowe korzyści".
Przecież tak rozumianą dezinformacją na co dzień posługują się także media ubolewające nad upadkiem dobrego dziennikarstwa. Nawet poważne wydawałoby się portale stosują clickbaity, czyli tytuły i leady nie mające pokrycia w tekście. Clickbait to metoda stosowana, by przebić się przez infozgiełk pozostałych mediów. Kanały informacyjne konkurują ze sobą, regularnie dezinformując tytułami, paskami, lidami, doborem zdjęć albo nagrań. To tworzy sprzyjające warunki dla panoszenia się fejk newsów. Badania wykazują, że większość osób, które szerują informacje, nawet ich nie czyta przed przesłaniem dalej innym. Podają dalej także informacje fałszywe, a gdy dowiadują się, że to nieprawda, to wcale im to nie przeszkadza, bo mówią na przykład, że były one zabawne – mówił dla gazeta.pl prof. Zybertowicz.
Zapytany czy w Telewizji Polskiej widzi przejawy tego zjawiska odpowiedział: Również. Niektóre paski są przerysowane względem zjawiska czy procesu, do którego się odnoszą. Od lat drażniło mnie to na niektórych żółtych paskach w TVN, a telewizja publiczna niestety zeszła na ten poziom.
TVP sympatyzuje z obozem rządzącym, tak jak było to wcześniej. Pamiętam z czasów PO: jestem w studio w Toruniu, a w Warszawie grupka nieprzyjaznych PiS-owi dyskutantów plus prowadzący. Pod prąd wiosłowałem jako jedyny. Takie asymetrie pewnie można i dziś zobaczyć w TVP. Jednak przedstawiciele opozycji są regularnie zapraszani do mediów publicznych, mogą się wypowiadać i nierzadko tę telewizję krytykują na wizji. Przechył, owszem, tak, ale nie jest to żadne kneblowanie opozycji – dodał.