Poza tym ciśnienie atmosferyczne jest 92-krotnie większe od ziemskiego. Co oznacza, że człowiek zostałby przez nie zmiażdżony dosłownie w ułamku sekundy. Ale najgorsza jest chyba atmosfera składająca się głównie z duszącego dwutlenku węgla. Na dodatek po niebie Wenus przesuwają się obłoki złożone z kropelek kwasu siarkowego, które prawdopodobnie od czasu do czasu ulegają skropleniu.
Tymczasem jak twierdzą uczeni, na początku swego istnienia Wenus i Ziemia były do siebie bardzo podobne, stanowiły średniej wielkości skaliste globy o umiarkowanej temperaturze powierzchni, które pokrywały morza lub wręcz oceany. Co doprowadziło zatem Wenus do obecnego stanu? I czy Ziemi nie czeka taki sam los?
By odpowiedzieć na te pytania, dwa lata temu w kierunku Wenus wystrzelono europejską sondę Venus Express - pierwszą od 25 lat misję poświęconą badaniom atmosfery tej planety. W konstruowaniu urządzenia swój udział mieli i Polacy. Naukowcy z warszawskiego Centrum Badań Kosmicznych PAN wraz z włoskimi partnerami zbudowali planetarny fotospektrometr Fourierowski (PFS), który śledzi zmiany temperatur, rejestruje zjawiska burzowe oraz globalną cyrkulację atmosfery na Wenus.
Jednym z najważniejszych zadań misji Venus Express jest ustalenie, co stało się z wenusjańską wodą.
Obecność wody na planecie determinuje warunki, jakie tam panują. Na przykład na Ziemi oceany zajmujące około 70 proc. powierzchni sterują klimatem. Chmury zbudowane z kropelek pary wodnej odbijają światło słoneczne i jednocześnie chronią powierzchnię globu przed nocnymi spadkami temperatury. Woda rzeźbi też powierzchnię kontynentów i bierze udział w powstawaniu wielu minerałów. Bez niej nie istniałoby życie, ale i Ziemia taka, jaką znamy.
Tymczasem na Wenus wody nie ma. Z pewnością nie płynie ona po rozpalonej powierzchni planety, ale praktycznie nie ma jej też w atmosferze. A jednak badacze przypuszczają, że to właśnie woda doprowadziła Wenus do obecnego stanu. Na początku istnienia Układu Słonecznego planetę mogły pokrywać prawdziwe oceany. Niestety, Wenus znajduje się znacznie bliżej Słońca niż Ziemia, co sprawiło, że po krótkim okresie względnego spokoju tamtejsza woda zaczęła parować. Para wodna należy do gazów cieplarnianych, których obecność w atmosferze szybko podnosi jej temperaturę. Nic więc dziwnego, że po wyparowaniu części oceanów efekt cieplarniany na Wenus zaczął przybierać na sile. Gdy morza wyparowały, zabrakło zbiorników, gdzie mógłby osadzać się dwutlenek węgła - gaz, którego nadmiar na Ziemi częściowo rozpuszcza się w morskiej wodzie
Wenusjański dwutlenek węgla pozostał w atmosferze planety, co dramatycznie wzmocniło efekt cieplarniany i doprowadziło kuzynkę Ziemi do jej obecnego stanu. A woda? Najprawdopodobniej uciekła w przestrzeń kosmiczną. Jak do tego doszło? Niezwykle prosto. Pod wpływem światła słonecznego cząsteczki wody rozpadły się na atomy wodoru i tlenu, które pomknęły w dal. Teorię tę potwierdzają wyniki pomiarów sondy Venus Express badającej skład wenusjańskiej atmosfery. Wenus do dziś traci wywiewane w przestrzeń górne warstwy atmosfery zawierające głównie tlen, hel i wodór.
Analiza wenusjańskiego wodoru wykazała, że w porównaniu z dostępnymi na Ziemi zapasami tego pierwiastka zawiera on 100 - 150 razy więcej cięższej odmiany wodoru, czyli deuter. Takie proporcje zwykłego wodoru do deuteru świadczą o tym, że kiedyś w wenusjańskiej atmosferze musiały się unosić olbrzymie ilości pary wodnej, która rozpadła się później na wodór i tlen. Lżejsza, zwykła odmiana wodoru uleciała już z atmosfery niemal całkowicie, a cięższy deuter unosi się w niej do dziś.
Venus Express badała też, czy pogoda na Wenus przypomina ziemską. Jak się okazuje, w znacznym stopniu tak. Świadczą o tym choćby chmury krążące nad biegunami planety. Tworzą one wiry podobne do powstających na zimowej półkuli Ziemi. Wyniki pomiarów dostarczone przez sondę potwierdziły też, że w atmosferze Wenus powstają wyładowania elektryczne. Choć błyskawic nie zarejestrowano bezpośrednio, o ich istnieniu świadczą mierzone przez Venus Express zaburzenia fal radiowych.
Jak twierdzą naukowcy, to, co spotkało kiedyś w przeszłości naszą planetę bliźniaczkę, czeka i samą Ziemię. Za kilka miliardów lat Słońce stanie się na tyle gorące, że nasze oceany też zaczną parować. Ziemski efekt cieplarniany nabierze niespotykanego do tej pory tempa. Wkrótce za sprawą zabójczego dwutlenku węgla temperatura na Ziemi osiągnie wysokość uniemożliwiającą istnienie jakiegokolwiek życia. Możliwe jednak, że nasi dalecy potomkowie (o ile ludzkość przetrwa do tego czasu) znajdą jakiś sposób na zapobieżenie tej katastrofie. Możliwe, że przesuną orbitę Ziemi bliżej orbity Jowisza czy Saturna, dzięki czemu nasza planeta uniknie zagłady.
Czy na Wenus istnieje życie?
Kiedy jeszcze w latach 60. XX wieku naukowcy zorientowali się, jak wysokie temperatury panują na powierzchni Wenus, wykluczyli, by mogło istnieć tam życie. Teraz się jednak uważa, że proste organizmy, takie jak bakterie, mogły się tam wykształcić w czasach, gdy planetę pokrywały oceany. Niewykluczone, że kiedy na Wenus zrobiło się naprawdę gorąco, mikroby te nie wyginęły, lecz przeniosły się w górne warstwy wenusjańskiej atmosfery. A ściślej mówiąc, do obłoków unoszących się na wysokości 50 km nad powierzchnią planety. Panujące tam warunki - temperatura 70 stopni Celsjusza i ciśnienie porównywalne z ciśnieniem atmosferycznym przy powierzchni Ziemi - nie wykluczają istnienia żywych baterii podobnych do jednej z grup superwytrzymałych ziemskich ekstremofili. Największą przeszkodą w egzystencji potencjalnego marsjańskiego życia wydaje się być brak ciekłej wody. Ale woda na Wenus jest: opadające ku powierzchni planety próbniki zarejestrowały na wysokości kilkudziesięciu kilometrów obecność warstwy niewielkich wodnych kropelek. Tak więc niewykluczone, że wygnane z powierzchni Wenus życie może bytować w podniebnych przestworzach.