Analogiczny do naszego układ planetarny krąży wokół gwiazdy 55 Cancri znajdującej się w gwiazdozbiorze Raka. Od Ziemi dzieli go ok. 41 lat świetlnych odległości, co jak na kosmiczne dystanse oznacza przysłowiowy rzut kamieniem. 55 Cancri to żółty karzeł - gwiazda rozmiarami i masą bliźniaczo podobna do naszego Słońca. Jest jednak od niego nieznacznie starsza i chłodniejsza. Należy do układu podwójnego - jej lekka, mało widoczna z Ziemi towarzyszka obiega ją w odległości tysiąc razy większej niż odcinek dzielący Ziemię od Słońca. 55 Cancri można zobaczyć także w Polsce - wystarczy niezbyt silna lornetka. Obserwacje tej gwiazdy uczeni prowadzą już od 19 lat. Do tej pory udało się im zlokalizować cztery krążące wokół niej obiekty, teraz odnaleźli piąty.

Wszystkie te odkrycia nie byłyby możliwe, gdyby nie wyjątkowo staranne pomiary ruchu 55 Cancri. Na skutek oddziaływań grawitacyjnych między gwiazdą a obiegającymi ją planetami 55 Cancri lekko się zatacza, zmieniając swą prędkość względem obserwatora znajdującego się na Ziemi. Analiza tego zataczania pozwoliła na wykrycie wszystkich jej planet.

Reklama

Krążące wokół tej niezbyt dalekiej gwiazdy obiekty kolejnością przypominają układ planet w naszym Układzie Słonecznym. Najbliżej 55 Cancri znajdują się globy ziemiopodobne, a dalej gazowe giganty. Najbardziej, bo o 868 mln km od macierzystego słońca, oddalona jest olbrzymia planeta, czterokrotnie cięższa od Jowisza. Od macierzystej gwiazdy dzieli ją mniej więcej ten sam dystans co Jowisza od naszego Słońca.

Pozostałe cztery globy krążą znacznie bliżej 55 Cancri. Trzy z nich znajdują się tak blisko tej gwiazdy, że temperatura na ich powierzchni musi wynosić co najmniej kilkaset stopni Celsjusza. Oznacza to, że życie, jakie znamy, raczej nie może tam istnieć. Większe nadzieje w tej materii budzi za to nowo odkryta planeta, czwarta w kolejności od swej macierzystej gwiazdy. Odległość między nią a 55 Cancri (116,7 mln km) lokuje ją w tzw. habitable zone - strefie, gdzie według naukowców na powierzchni planet może panować temperatura dogodna do powstania i ewolucji życia - czytamy w DZIENNIKU.

Problem w tym, że ta czwarta planeta to 46 razy cięższy od Ziemi gazowy olbrzym. Uczeni z Carnegie Planet Search podkreślają jednak pewną prawidłowoś: wszystkie gazowe giganty w naszym układzie mają duże księżyce. Na przykład wokół Jowisza krąży Ganimedes, który jest nawet większy od jednej z planet Układu Słonecznego - Merkurego. Jeśli odkryty właśnie obiekt posiada podobny księżyc, to na powierzchni tego ostatniego mogą się utrzymywać zbiorniki ciekłej wody - jeziora lub małe morza.



Kolejne nadzieje na odnalezienie choćby mikroskopijnych kosmitów mogą przynieść dalsze badania układu 55 Cnc. Między nowo odkrytą planetą a najdalszym gazowym olbrzymem rozpościera się gigantyczna przestrzeń, w której może krążyć jedna lub nawet kilka lżejszych, podobnych do Ziemi globów. Odkrywcy piątej planety uważają, że na podstawie dalszych, dokładniejszych pomiarów prędkości 55 Cancer będzie można z czasem sprawdzić, czy ten wyjątkowy układ nie gości również bliźniaczki lub przynajmniej bliskiej kuzynki Ziemi.

A ponieważ jest to układ planetarny znajdujący się w miarę blisko naszego ziemskiego domu, niewykluczone, że w przyszłości wystrzelimy sondę, która zbada okolice 55 Cancer.



Reklama

Jeśli księżyc ma odpowiednią masę, może istnieć na nim życie

MAŁGORZATA MINTA: Wokół jednej z odnalezionych planet może krążyć skalisty księżyc. Czy na takim naturalnym satelicie mogłoby wyewoluować życie?
DEBRA FISCHER
: Dlaczego nie? Nie ma ku temu żadnych przeciwwskazań. Większość naukowców jest zdania, że jeśli taki księżyc byłby odpowiednio masywny (czyli jeśli jego masa byłaby co najmniej tak duża, jak masa Marsa), mógłby mieć atmosferę. Wtedy na jego powierzchni powinniśmy szukać skupisk ciekłej wody. Woda jest bowiem świetnym biologicznym rozpuszczalnikiem i niezbędnym elementem do narodzin życia, przynajmniej takiego, jakie znamy z Ziemi.
Niestety, na razie nie wiemy, czy wokół nowo odkrytej planety krąży jakiś księżyc. Jest to jednak bardzo prawdopodobne.

Załóżmy, że ten księżyc istnieje. Jak wyglądałby z niego widok?
Na pierwszym planie widzielibyśmy gigantyczną planetę wiszącą na nieboskłonie. Byłaby ona tak ogromna, że przy każdym obrocie księżyca przysłaniałaby gwiazdę.





A jakie warunki panowałyby na nim?
Wiele zależy od wielkości tego księżyca. Jeśli byłby bardzo ciężki, pewnie istniałaby tam bardzo silna grawitacja. W jej efekcie - o ile byłyby tam morza i oceany - księżyc ten notowałby bardzo silne przypływy i odpływy.

Jakie formy mogłoby przybrać istniejące tam życie?
Jeśli udałoby się nam potwierdzić, że taki księżyc istnieje i że występuje na nim ciekła woda, to ja stawiałabym na to, że odnaleźlibyśmy tam życie oparte na węglu, tzn. takie, jakie istnieje na Ziemi. Ale jak ono by wyglądało? Tu już można zdać się na własną wyobraźnię.

Czy istnienie tego życia jest prawdopodobne?
Spójrzmy na to, co działo się na naszej planecie. W całej historii Ziemi aż pięciokrotnie zdarzało się, że żyjące na niej gatunki masowo wymierały. Po każdym taki wydarzeniu nasza mała planetka ponownie rozkwitała, a władze przejmowały nad nią zupełnie odmienne organizmy. Życie może powstać lub odrodzić się nawet w niezwykle trudnych warunkach.

O ile wiemy, nie ma życia bez wody. Jak w takim razie moglibyśmy sprawdzić, czy na takim odległym księżycu jest płynna woda?

Potrzebowalibyśmy potężnych urządzeń, by zbadać widmo atmosfery takiego księżyca. To pozwoliłoby na poznanie jej składu chemicznego. W wykryciu wody mogłyby też pomóc zdjęcia powierzchni satelity, na których widniałyby odbłyski lustra oceanów. Niestety, na razie nie dysponujemy jeszcze odpowiednią technologią, by przeprowadzić takie badania.

A ile trzeba czekać na potwierdzenie, że ten księżyc w ogóle istnieje?
Może nawet 20 lat. Dopiero wtedy nauka rozwinie się na tyle, że będziemy w stanie wykrywać tak odległe obiekty. Jednak może być i tak, że dużo wcześniej uda nam się potwierdzić obecność satelity, np. podczas jego przechodzenia na tle tarczy planety. Ja sama jestem dobrej myśli.

*Dr Debra Fischer jest astronomem z San Francisco State University oraz głównym autorem badań, dzięki którym odkryto nową planetę. Praca tego dotycząca zostanie opublikowana w najnowszym numerze pisma Astrophysical Journal”