Uran to jedna z najbardziej niedocenianych planet. Choć jest widoczna gołym okiem, niewielu widziało ją na własne oczy. Jest to efekt jej niewielkiej jasności, bo nawet w maksimum swojego blasku planeta ta świeci niewiele jaśniej od najsłabszych gwiazd widocznych gołym okiem. Chcąc więc dojrzeć Urana musimy mieć dobry wzrok, dobre warunki do obserwacji i przede wszystkim wiedzieć gdzie go szukać.
Teraz nadarza się okazja do łatwego odnalezienia Urana, bo świetnym drogowskazem do niego będzie jasny Jowisz. Wieczorem 4 stycznia o godzinie 17 naszego czasu obie planety, na sferze niebieskiej, będzie dzieliła odległość tylko 0.4 stopnia - jest to dystans mniejszy niż tarcza Księżyca. Jowisza trudno pomylić z czymkolwiek innym, bo 4 stycznia wieczorem będzie on najjaśniejszym obiektem na naszym niebie.
Warunki do obserwacji będą świetne, bo w tym czasie obie planety są blisko górowania i świecą 35 stopni nad południowym horyzontem. Dodatkowo Księżyc w nowiu nie będzie przeszkadzał w obserwacjach, co uczyni łatwiejszym dojrzenie Urana gołym okiem. Znajdziemy go pół stopnia powyżej i na zachód od Jowisza. Aby mieć pewność udanej obserwacji, najlepiej zaopatrzyć się w lornetkę. Dysponując takim instrumentem, nie powinniśmy mieć żadnych problemów z dojrzeniem siódmej planety od Słońca. Nie pomylmy tylko jej z galileuszowymi księżycami Jowisza, które znajdują się bliżej planety niż Uran, choć mają podobną do niego jasność. Księżyce są jednak ustawione w jednej linii i na dodatek prostopadłej do linii łączącej Jowisza i Urana.
Gdy pogoda nie dopisze 4 stycznia, na obserwacje można wyjść także 3 lub 5, a nawet 6 stycznia. Wzajemna konfiguracja obu planet zmieni się tylko nieznacznie i nadal będą one świecić blisko siebie.