Wielka Pacyficzna Plama Śmieci między Ameryką Północną a Chinami, którą tworzą wyrzucone przez nas plastikowe odpadki, osiągnęła już rozmiar Europy – i cały czas się powiększa. W historii świata stężenie dwutlenku węgla nigdy jeszcze nie było tak wysokie, jak w tym roku – efekt cieplarniany coraz bardziej daje się nam we znaki. Zagrożonych wyginięciem, według ostatniego raportu ONZ, jest 25 proc. gatunków zwierząt i roślin, a około miliona ma wymrzeć w ciągu najbliższej dekady. Jakby tego było mało: kontynenty pustynnieją, powietrze dusi, lodowce topnieją.
Ponura wyliczanka nie ma końca. Czy to dlatego, że przekroczyliśmy już punkt krytyczny? Część z nas zgodzi się z tym twierdzeniem. Jednak wielu odpowie, że apokalipsa nie musi nadejść. Jedni i drudzy mają rację. Bo historii naszych zmagań z przyrodą – raczej skutkami tego, co jej wyrządzamy – nie naznaczają wyłącznie niemoc i porażki. Kto pamięta jeszcze panikę, która towarzyszyła nam po odkryciu dziury ozonowej? A kwaśne deszcze, które w latach 70. i 80. XX w. pustoszyły lasy Europy? A co z prognozami, że dosłownie za chwilę wyczerpią się złoża ropy naftowej? Może więc podobnie za kilkanaście lat zapomnimy o dzisiejszej wrzawie wokół globalnego ocieplenia i zmian klimatu?
Nie chodzi o to, by zachęcać do bierności. Przeciwnie – doświadczenia pokazują, że choć kilkukrotnie zbliżaliśmy się już do skraju przepaści, to ostatecznie udawało się nam w nią nie spaść. Ale nie dlatego, że stać nas było na jednorazowy zryw: u podstaw sukcesu leżała praca.
Załatana dziura
Ozon. To dowód, że jesteśmy w stanie sprostać wyzwaniu, które stwarzało zagrożenie dla Ziemi – wprowadziliśmy zakazy, które w swoim czasie budziły kontrowersje, bo zaburzały gospodarczy porządek. Ograniczenia w użyciu stosowanych w przemyśle freonów wydawały się niektórym nie do pomyślenia z powodów ekonomicznych – podobnie jest dziś, gdy ekolodzy postulują odejście od paliw kopalnych odpowiedzialnych za emisję CO2. Na szczęście dla nas pierwszy odruch obronny dużej energetyki i przemysłu nie powstrzymał zmian – a z czasem ekonomiczny beton kruszał. Na przełomie lat 80. i 90. zagrożenie było jednak realne, chociaż w popularnym rozumieniu sprowadzało się do konstatacji, że musimy przestać używać dezodorantów z freonami.