Szef CDC dr Robert Redfield ostrzegł przed takim scenariuszem w rozmowie z "Washington Post”. Powiedział, że Stanom Zjednoczonym grozi kolejna fala zakażeń wywołanych przez koronawirusa SARS-CoV-2. Ten atak na nasz kraj, jaki nastąpi zimą, może być jeszcze trudniejszy od tego, z którym zmagamy się obecnie – podkreślił.
Skomplikowaną sytuację epidemiologiczną może pogorszyć występującą co roku jesienią i zimą grypa sezonowa. Przed nami grypa sezonowa i epidemia wywołana przez koronawirusa w tym samym czasie – stwierdził dr Redfield.
Takiego scenariusza również w naszym kraju obawia się wiceminister zdrowia Waldemar Kraska. Byłoby to bardzo niepokojące i złe, ponieważ jak wiemy, co roku grypa także w Polsce zbiera swoje śmiertelne żniwo. Skumulowanie tych dwóch chorób byłoby bardzo złe – powiedział w minioną sobotę podczas konferencji prasowej.
Eksperci zwracają uwagę, że grypa występuje w zasadzie przez cały rok, a nasila się znacznie jesienią i zimą. W Polsce najwięcej zachorowań jest zwykle między styczniem i marcem. Z danych Narodowego Instytutu Zdrowia-PZH w Warszawie wynika, że w ostatnich latach średnio było u nas 4 mln infekcji wywołanych przez grypę i zakażenia grypopodobne.
Drugiej fali zakażeń Covid-19 obawia się również prof. Herman Goossens, mikrobiolog Uniwersytetu w Antwerpii. Jego zdaniem może ona pojawić się już we wrześniu lub październiku. Jego obawy wynikają z tego, że niewielka jest wciąż odporność populacyjna na koronawirusa SARS-CoV-2.
Ocenia się, że w przypadku takiego zakażenia, jak Covid-19, odporność grupowa powinna sięgnąć co najmniej 60-70 proc., żeby zahamować rozwój epidemii. Tymczasem z badań w wielu krajach wynika, że jak na razie rozwija się ona bardzo wolno. Według belgijskiego specjalisty w Hiszpanii, Włoszech, Holandii i Austrii nie przekroczyła ona nawet 5 proc.