W dodatku robi to pod ulubionym rządowym hasłem – walki z hazardem. Nikt nie krzyczał, gdy wprowadzano poprzednią. Choć robiono to z naruszeniem wszelkich możliwych terminów i pod groźbą oskarżeń o uleganie nielegalnemu lobbingowi. To może i teraz się uda przeforsować kontrowersyjne przepisy?

Reklama

Czy po ich wejściu w życie policjant będzie mógł zażądać od dostawcy internetu moich danych i sprawdzić skrzynkę mejlową, tłumacząc, że ma podejrzenia co do posiadania konta w e-kasynie? Czy będzie mógł zablokować dostęp do strony internetowej Realu Madryt, bo sponsoruje go zagraniczna firma bukmacherska? To tylko z pozoru absurdalne wątpliwości.

W niedawnym badaniu firmy D-Link okazało się, że 89 proc. internautów nie widziało nawet w sieci reklam e-hazardu. A tylko 5 proc. korzystało z jakiejś jego formy. Czy na takiego wróbla warto wytaczać kolubrynę?