Tak było, kiedy światło dzienne ujrzała afera Rywina, spychając już bodaj na zawsze do politycznej poczekalni SLD. Tak było, kiedy oglądaliśmy "korupcję polityczną" i wewnątrządowe "łamanie kości", jakie praktykowali "moralni rewolucjoniści" z PiS. Dlatego dziś i PiS, i SLD sądzą, że da się raz kolejny wejść do tej samej rzeki, czyli że powtórzy się sytuacja, kiedy to odkryta afera wywraca scenę polityczną do góry nogami.

Reklama

Sęk w tym, że dwa razy nie da się wejść do tej samej rzeki. Afera hazardowa, choć bardzo starają się udowodnić to politycy opozycji, ma niewiele wspólnego z aferą Rywina. Chyba już dziś widać, szczególnie po przesłuchaniu głównych świadków - w tym premiera Donalda Tuska - że nie ma ona tej mocy "politycznego trzęsienie ziemi", jakie objawiły się w czasie obrad Rywingate czy nawet pokazanej przez kamery TVN "korupcji politycznej" za rządów PiS. Ale, co więcej, Tusk czegoś się z tamtych brutalnych lekcji nauczył.

Premier, kiedy afera ujrzała światło dzienne, zdymisjonował ludzi powiązanych z hazardowym lobby - ministra Drzewieckiego i przewodniczącego Chlebowskiego. W ekspresowym tempie została uchwalona ustawa, przy wsparciu i opozycji, i prezydenta Kaczyńskiego ograniczająca hazardową wolną amerykankę. I, co istotne, główny oskarżyciel Mariusz Kamiński, były szef CBA, nie jest w tej sprawie ostatnim sprawiedliwym, za jakiego chce uchodzić, który absolutnie bezinteresownie zajął się tropieniem skorumpowanych polityków Platformy.

Kamiński pozostawał "żołnierzem" PiS tak samo wtedy, kiedy ścigał przekręty posłanki Beaty Sawickiej, by tuż przed wyborami parlamentarnymi w 2007 r. na pokazowej konferencji prasowej zasugerować, na kogo wyborcy mają głosować. Był nim wtedy, kiedy ścigał Leppera, by złamać kark Samoobronie, niepokornemu koalicjantowi PiS. I jest nim dziś, kiedy dowodzi, że przeciek wyszedł z kancelarii premiera, by w ten sposób pogrążyć Tuska. Wszystko to razem sprawia, że zaufanie do byłego szefa CBA musi być najmniej ograniczone.

Reklama

Ale kluczowe jest co innego: po aferze Rywina na horyzoncie społecznym jawił się projekt naprawy państwa, który skrywał się pod hasłem IV RP. To był moment, kiedy ludzie nie tyle głosowali przeciwko skorumpowanej wtedy lewicy, po rządach której zrobiła się w życiu społeczno-politycznym wielka pustka, ale właśnie za prawicą - a mówiąc dokładniej za PO - PiS-em, który w tę pustkę wkładał nadzieje radykalnej przebudowy państwa. Od zmiany konstytucji poczynając, a na wymianie elit kończąc. PO - PiS jednak okazał się mrzonką, a IV RP, której twarzami stali się Lepper i Giertych, upadła, jeszcze zanim została zbudowana.

I sprawa kluczowa: dzisiejszą sytuację od tamtej odróżnia to, że na horyzoncie nie ma żadnego projektu politycznego, który byłby w mocy konkurować z koncepcją państwa zaproponowaną przez Tuska. Można ją sprowadzić do zasady "państwa minimalistycznego". "Władza nie jest po to, przekonuje Tusk, żeby projektować ludziom życie. Jest po to, by pilnować bezpieczeństwa i przestrzegania reguł, a interweniować winna tylko wtedy, kiedy to niezbędne, kiedy dzieje się coś złego".

To zupełnie odmienny projekt od tej koncepcji państwa, którą przez dwa lata wcielali w życie Kaczyńscy. PiS chciał projektować ludziom przyszłość, wchodził w ich prywatne życie. Obywatel był drogą państwa, a nie państwo drogą obywatela. Tymczasem dwa lata rządów PO pokazują, jeśli dawać wiarę sondażom, które wciąż dają Platformie ponad 40 proc. poparcie, że ludzie z takiego obrotu sprawy są zadowoleni.

Reklama

To jednak nie zmienia faktu, że Platforma przez aferę hazardową znalazła się w defensywie. Została zepchnięta do narożnika. To wymarzona sytuacja dla opozycji. W polityce albo takie momenty się wykorzystuje, przedstawiając spójną i konkurencyjną wizje polityczną, albo powinno się zmienić zawód. Tyle że i PiS, i SLD swój atak na PO ograniczyły do wystąpień swoich posłów śledczych - Kempy, Wassermanna i Arłukowicza - których chęć dopadnięcia partii władzy sprawia, że im bardziej chcą, tym bardziej im to nie wychodzi. Dodatkowo Jarosław Kaczyński strzela sobie po nogach, ziejąc wręcz z nienawiści na myśl, że Radosław Sikorski mógłby zostać prezydentem, pokonując obecnego prezydenta. Tyle że w ten sposób Kaczyńscy nie dają zapomnieć społeczeństwu, że "polityka haków" to wciąż poważna broń w ich politycznym arsenale. Polityka, która doprowadziła ich przecież do wyborczej klęski. Ileż więc razy PiS musi się poparzyć, by zrozumieć, że taki styl uprawiania polityki do droga w ślepy zaułek.

Słabość opozycji bije po oczach także dlatego, że premier Tusk przejął polityczną inicjatywę. To on dziś rozdaje karty. Po pierwsze, rezygnując z wyścigu o fotel prezydenta, wprawił w konsternację tych, którzy całą swoją kampanie prezydencką budowali już w oparciu krytykę urzędującego szefa rządu. Zapowiedział też "polityczne przyśpieszanie", które musi nastąpić, jeśli marzy o wygraniu wyborów parlamentarnych w 2011 r. Sama skuteczna retoryka, choć ważna i potrzebna, już nie wystarczy. Po drugie Tusk przy zgodnym chórze rodzimych i zachodnich ekonomistów na każdym kroku podkreśla, że to działania, a raczej - brak panicznych działań jego rządu - uchroniły rodzimą gospodarkę przed kłopotami, w jakie popadły gospodarki Grecji, Litwy czy nawet Niemiec. I po trzecie, idąc za ciosem, Tusk przedstawił plan konsolidacji finansów publicznych i projekt zmiany konstytucji. Mniejsza teraz o to, na ile są to plany spójne i na ile realizowane. Istotniejsze jest to, że opinia publiczna zobaczyła w osobie Tuska twardego polityka, który w końcu zaczyna sprawiać wrażenie, iż jest zdecydowany modernizować kraj. I, co ważniejsze, ponosić związane z tym koszty.

Jaki zatem jest sens, byśmy odbierali władzę PO i oddali ją w ręce PiS lub SLD? Opozycja wciąż nie pokazała, że potrafili lepiej i skuteczniej pokierować państwem niż Platforma. I nic nie wskazuje, że będzie inaczej, skoro i PiS, i SLD zapadły niczym niedźwiedzie w zimową drzemkę. Opozycjo, czas się obudzić! Pobudka mobilizująco podziała nie tylko na partię władzy, ale będzie korzystna także dla państwa.

Jarosław Makowski jest publicystą i filozofem. Stale swoje teksty zamieszcza m.in.w Gazecie Wyborcze, Dzienniku Gazecie Prawnej, Rzeczpospolitej