Jest kilka przyczyn tej kuriozalnej, a zarazem niebezpiecznej sytuacji. Po pierwsze, prawo w naszym kraju jest bardzo restrykcyjne. Przy okazji zeszłych wyborów sytuacja otarła się o groteskę, gdy cała Polska czekała przez pół godziny na wyniki, bo w jakiejś dziurze zaspał pijany cieć i nie otworzył budynku na czas. Niesusznie obwinia się za to Państwową Komisję Wyborczą - ona musi po prostu stosować obowiązujące przepisy i jeśli okręgowe komisje prosiły o przedłużenie czasu, nie mogła nic zrobić.

Reklama

Niestety, atmosfera strachu, która wytworzyła się w naszym kraju, sprawiła, że członkowie Komisji wychodzili z siebie, by nie daj Boże ktoś nie mógł im zarzucić, że doszło do nieprawidłowości, i podważyć ważność wyborów. Było to dodatkowo o tyle uzasadnione, że w ostatnich latach w większości krajów demokratycznych różnice pomiędzy poszczególnymi partiami sięgały 2-3 punktów procentowych. Jak uniknąć w przyszłości podobnych sytuacji?

Otóż należy zmienić przepisy tak, by na przykład można było przedłużać głosowanie do 22, a potem choćby się waliło i paliło - koniec. Oczywiście - wyborcy, którzy z najrozmaitszych przyczyn nie zdołali zagłosować, mogą czuć się poszkodowani. Należy jednak ważyć interesy wszystkich. Pamiętamy, co było, gdy podważono mandat Hanny Gronkiewicz-Waltz jako prezydenta Warszawy po tym, jak nie złożyła na czas deklaracji majątkowej męża.

Sąd wydał wyrok na podstawie proporcji przestępstwa do kary, która byłaby w tym przypadku zdecydowanie zbyt surowa. Tu także powinna istnieć jakaś proporcjonalność. Obowiązuje nie tylko prawo, ale także zdrowy rozsądek. Kilkadziesiąt czy nawet kilkaset osób to tak niewielki promil wszystkich wyborców, że nie mogą przesądzić o wyniku w żadną stronę, dlatego niestety powinny zostać zlekceważone.

Reklama

Mimo wszystko pamiętajmy, że Polska nie pobiła rekordu skandali z wyborów demokratycznych, bo ten niechlubny tytuł należy się Stanom Zjednoczonym. Podczas wyborów prezydenckich w 2000 roku komisje nie mogły się przez kilka dni doliczyć głosów i prezydent Bush został wybrany nieprawidłowo, bo faktycznym zwycięzcą był Al Gore. To chyba jednak niewielkie pocieszenie.