Kubie grozi krwawa rewolucja

Informacja, że Fidel Castro ustępuje ze stanowiska, została spreparowana na potrzeby dyktatury. Castro zachowa dokładnie tyle władzy, ile będzie chciał.

Reklama

Nie miejmy też złudzeń co do Raula Castro. To wierny członek partii swego brata, jego doradca i zausznik, entuzjasta tej samej ideologii. I podobnie jak brat ma na sumieniu wiele niewinnych ludzkich istnień. Na cokolwiek się zdecyduje w sensie reform ekonomicznych czy strukturalnych w aparacie władzy, nie będą to zmiany poprawiające byt Kubańczyków. A sytuacja polityczna na Kubie może się w nadchodzących tygodniach wręcz pogorszyć.

Komunistyczna partia Kuby jest podzielona na wiele ścierających się frakcji. Frakcja Raula jest nadal najsilniejsza. Nie zdziwi mnie więc, jeśli Raul wzmoże teraz represje i nagonkę na „wrogów kraju”, by zamanifestować swoją siłę i jednocześnie zastraszyć swoich politycznych wrogów, a przy okazji i zwykłych obywateli. Jeżeli bowiem zmiana szefa rządu mogłaby w społeczeństwie obudzić nadzieje na lepsze i zaczęłoby ono głośno wypowiadać swoje zdanie, wydaje się logiczne, że szef rządu będzie chciał jak najszybciej pokazać, jak zamierza radzić sobie z niepokornymi i gdzie jest ich miejsce. Wszystko to wskazuje, że przestrzeganie praw człowieka na wyspie nadal będzie mrzonką.

Reklama

Najczarniejszy scenariusz, jaki może spotkać Kubę, to wojna domowa. Pewne zabezpieczenie przed wojną stanowi - póki żyje - Fidel Castro ze względu na otaczający go aparat partyjny i wierną mu polityczną policję. Jednak po jego śmierci walka politycznych ugrupowań jeszcze się nasili, a opozycja uzna to za sytuację sprzyjającą rewolucji. Dyktatura posunęła się bowiem na Kubie za daleko, by zmiany dało się przeprowadzić na drodze pokojowej lub stopniowej transformacji przypominającej tę z krajów Europy Środkowej i Wschodniej. Pytanie brzmi więc nie czy, lecz kiedy czara goryczy się przeleje.

Co to oznacza dla dalszych relacji USA z Kubą? Administracja Busha na pewno nie wprowadzi w swojej polityce żadnych zmian. Jeżeli prezydentem zostanie John McCain, również nie spodziewam się odchyleń od tego kursu. Szansę na odnowienie dialogu niesie tylko Barack Obama, ale przed nim jeszcze długa droga do Białego Domu, której może w ogóle nie przebyć.

Armando Valladares

Reklama

najbardziej znany kubański więzień sumienia

Na Kubie nic się nie zmieni

Wielkim błędem jest traktowanie przekazania przez Fidela Castro władzy w ręce brata Raula jako początku zmian na Kubie. Dlaczego? Bo źródło siły Fidela bierze się nie tylko z władzy formalnej, ale i z jego charyzmy. Castro wciąż pozostaje absolutnym autorytetem dla wielu członków aparatu rządzącego. I nie ma wątpliwości, że nadal będzie miał wpływ na bieg rzeczy w kraju.

Poza tym nie wiadomo, czy Fidel rzeczywiście ma zamiar wycofać się w cień, czy raczej pozbywa się stanowiska ze względów zdrowotnych, by dalej kształtować politykę, ale z tylnego fotela.

Co czeka Kubę w najbliższym czasie? Z pewnością nie obejdzie się bez wewnętrznych zgrzytów – wyznawcy Fidela zetrą się z frakcją Raula, która chce minimalnych reform w imię dalszego funkcjonowania państwa. Myślę, że zobaczymy próby ustanowienia modelu władzy kolektywnej w miejsce dotychczasowej autorytarnej.

Nie ma natomiast żadnych szans na demokratyzację Kuby na wzór transformacji ustrojowej w innych krajach komunistycznych, jak choćby w Polsce. Polacy byli narodem silnym moralnie, religijnie i obywatelsko. Moc waszego narodu płynęła z Kościoła i niezależnych związków zawodowych, w waszym kraju funkcjonowali niezależni artyści i intelektualiści. Dzięki temu przejście do demokracji mogło się odbyć bez rozlewu krwi. Kubańczycy takiej siły nie mają, pozycja Kościoła kubańskiego jest słaba, a związki zawodowe nie istnieją. Ludzie wykształceni albo pozostają na usługach partii, albo dawno wyemigrowali.

Nawet jeśli na Kubie rozpoczną się zmiany, nie wiadomo, czy społeczeństwo będzie umiało sobie z nimi poradzić. Nie wiemy, jakim przywódcą będzie Raul Castro. Odkąd zastępuje Fidela, dał się poznać jako zwolennik tzw. chińskiego modelu gospodarki, czyli reform gospodarczych przy jednoczesnym braku reform w systemie politycznym. Z drugiej strony zaproponował poprawę relacji z USA, co jego brat bezapelacyjnie odrzuca, a także bardziej zdecydowanych przemian gospodarczych, o czym Fidel również nie chce słyszeć. Myślę, że reformy Raula mogą stać się probierzem rzeczywistego wycofania się Fidela z rządzenia.

Nie oznacza to, że reszta świata, a zwłaszcza USA, nie mogłaby Kubie pomóc. Dotychczasowa polityka Waszyngtonu wobec Hawany paradoksalnie wzmacnia tamtejszą dyktaturę. Strach przed sąsiadem, który tylko czeka, kiedy znów będzie mógł dokonać inwazji na wyspę, jest do dziś wykorzystywany przez partię jako narzędzie utrzymania posłuchu w narodzie. Ale do momentu opuszczenia Białego Domu przez prezydenta Busha nic się w relacjach USA z Kubą nie zmieni. Rządy Demokratów mogą przynieść odwilż, ale też nie należy spodziewać się przełomu.

Richard Nuccio

były doradca Billa Clintona ds. Kuby