Castro wystąpił podczas sesji parlamentu i nazwał "spekulacją mediów" informacje, że Kuba walczy o wyjście z kryzysu finansowego, wprowadzając istotne reformy ekonomiczne. Podkreślił, że po "55 latach walki rewolucyjnej" nie wygląda na to, by Kuba była w tarapatach. "Desperacja i frustracja nie były towarzyszkami naszej drogi" - dodał prezydent.
Mimo tych deklaracji Castro zasugerował, że kraj mogą czekać reformy. Dodał, że władze "zmodyfikują kubański model gospodarczy". Wprowadzona będzie m. in. nowa struktura podatkowa, która zwiększy obciążenia osób zatrudnionych przez państwo.
Około 95 proc. Kubańczyków ma taką pracę i Castro powiedział, że jedna na pięć osób jest zbędna. Obiecał też cięcia kadrowe w "znacząco rozbudowanym sektorze państwowym".
Deklaracje prezydenta brzmiały podobnie, jak wypowiedź ministra gospodarki Marino Murillo, który przed sesją parlamentu przedstawił dziennikarzom projekt przekazania państwowych zakładów fryzjerskich ich pracownikom. Dodał jednak, że zezwolenie na wzrost własności prywatnej nie wchodzi w rachubę.
Podkreślił, że to "wartości socjalizmu mają priorytet, nie rynek". Kuba będzie więc nadal stosowała centralne planowanie, ale niektóre rygory ekonomiczne zostaną "rozluźnione" - powiedział Murillo.