Pamiętam, z jakim entuzjazmem polska prawica snuła plany o ośmiu latach rządów AWS, a zaraz potem czytałem artykuły o "kanclerzu" Millerze, który zagwarantuje panowanie SLD przez dwie kadencje Sejmu.

Reklama

Dzielny wojak Szwejk, przyszedłszy raz do swej ulubionej gospody, zapytał: "A gdzie jest pan Palivec?". Odpowiedziano mu, że owego Palivca nie ma, bo przed tygodniem dostał 10 lat więzienia za obrazę Najjaśniejszego Pana (chodziło o słynny zwrot, że "Najjaśniejszego Pana obsr...ły muchy" - w kontekście obrazu cesarza). Szwejk ze stoicyzmem godnym rodaków Jaroslava Haszka podsumował to słowami: "A to już tydzień odsiedział". Cóż, z czterech - a nie siedmiu - lat rządów PO jedenaście miesięcy za nami.

Eryk Mistewicz usiłuje zbić 10 powodów, dla których PO przegra następne wybory. To, co udaje się panu od PR na gazetowym papierze, nie uda się Platformie w życiu. Każda z tych dziesięciu potencjalnych pięt Achillesa ekipy Tuska jest bardziej prawdopodobna, niż nam się to dziś wydaje.

1) "Kryterium drogowego" nie będzie. Tu się z Mistewiczem wypada zgodzić, ale choć ludzie zapewne nie wyjdą na ulice, nie zmieni to faktu, że będziemy mieć do czynienia z narastającymi realnymi problemami społecznymi. Będą one wynikały po części z czynników obiektywnych - realnego zahamowania wzrostu gospodarczego - ale też z powodów subiektywnych: olbrzymie oczekiwania po wyborczych obiecankach cacankach Donalda Tuska zaowocują, wcześniej czy później, frustracją. Co będzie ona oznaczała dla PO? To, że część, zapewne niemała, jej wyborców przejdzie na stronę opozycji, głównie PiS, ale też część zniechęci się do polityki i nie zagłosuje na nikogo.

2) Autor pesymistycznej prognozy nieco wykpiwa wpływ kryzysu gospodarczego w USA na polską gospodarkę. Nie ma racji. Ekonomia to w dużej mierze psychologia. Ten kryzys nie tylko puka do bram Niemiec, Francji i Belgii, ale i zapuka do Polski. Bo nasz kraj nie jest samotną wyspą z gospodarczą autarkią na ekonomicznym Oceanie Spokojnym. A jeśli zderzymy się z kryzysem, to trzeba przypomnieć, że nigdy w historii liberałowie nie stanowili politycznej alternatywy i nie byli odbierani jako realna siła mogąca sprostać wyzwaniom "czasu trudnego". Zarzucano PiS programowy interwencjonizm gospodarczy. A gdzie są owi liberalni doktrynerzy wyśmiewający stare pomysły PiS dziś wcielane w życie przez ewidentnie ingerujące w gospodarkę rządy USA, Francji, Niemiec, Belgii, Irlandii czy Grecji?

3) Sympatie "salonu" zmienne są. Ów "salon" poparcie nie tyle daje, co je "leasinguje". W najbliższych wyborach - europejskich - prędzej od PO otrzyma je nowa formacja Rosatiego, Onyszkiewicza, Olechowskiego etc. Podobnie może być w wyborach w 2011 r.

4) "Ruchy odśrodkowe rozbiją Platformę" - partie władzy dzielą się nie wtedy, gdy są u szczytu swojej potęgi, lecz wtedy gdy czują koniec swego panowania. Sukces ma wielu ojców, ale porażka jest sierotą: jedność Platformy to temat nie dla partii z 50-proc. poparciem, ale dla ugrupowania, które na przykład trwoni przewagę i niespodziewanie przegrywa wybory do europarlamentu albo - tym bardziej - nie potrafi odbić urzędu prezydenta RP.

Reklama

5) Euro 2012 - stadiony powstaną na pewno, gorzej z obiecywanymi autostradami, hotelami, szlakami kolejowymi. A propos torów kolejowych: UEFA nie mogła się nadziwić, co się nagle stało z 500 kilometrami (!) świeżo budowanych czy zmodernizowanych szlaków kolejowych. Bo rząd PiS w raporcie o przygotowaniach do Euro 2012 wyraził gotowość przygotowania 1300 km, a rząd PO podał liczbę drastycznie mniejszą: 800 km. Syndrom polskiej kamfory?

6) Koalicja PO - PSL to małżeństwo z datą ważności konsumpcji 2011. Do najbliższych wyborów koalicjanci mogą się dąsać, dokuczać sobie czy też podszczypywać przeciekami prasowymi (na co ostatnio skarży się partia Pawlaka), ale rząd będzie trwał. Jednak po wyborach wszystko jest możliwe. PiS ma wbrew pozorom spore możliwości koalicyjne i spokojnie mogę sobie wyobrazić rząd Prawa i Sprawiedliwości oraz Polskiego Stronnictwa Ludowego. Bo jaki jest największy urok alternatywy? Że jest! Stąd PSL dyskretnie, przez polityczną mowę ciała i dyplomatyczne sygnały, daje do zrozumienia ośrodkowi prezydenckiemu i głównej partii opozycyjnej, że w przyszłości koalicja może być inna.

7) UE a PO - minął czas, gdy część europejskich elit zacierała ręce, że skończyły się rządy PiS. Teraz wróciła normalność, a z nią nieufność do, jak zwykle, "roszczeniowo-rewindykacyjnej Polski". Totalna porażka sprawy stoczni obciąża przecież rząd PO, a nie PiS. Premier Tusk obiecywał "cieplejszy klimat", także w relacjach z Brukselą, ale w tym globalnym ociepleniu psy spokojnie mogą zjeść zająca. W stosunkach polsko-unijnych czekają nas jeszcze bardzo przykre niespodzianki. I nie pójdą one na polityczne konto braci Kaczyńskich.

8) Niechęć Polaków do klasy politycznej jako takiej znacznie bardziej uderzy w Platformę niż w PiS. Zniechęceni nie głosują. Oszukani przez Tuska obietnicami cudów to stracony elektorat PO. Z czasem będzie on większy, niż to się wydaje platformerskim specjalistom od socjotechnicznych sztuczek.

9) Można sobie kpić z amerykańskich sojuszników tęskniących za Polską stabilną i przewidywalną - i niegrającą z Waszyngtonem w kotka, myszkę i tarczę. Polityka zagraniczna nie jest specjalnie sexy dla olbrzymiej większości wyborców w Polsce i stu innych krajów świata. Ale nawet życzliwi PO komentatorzy widzą, że "polityka miłości" wobec Niemiec nie zaowocowała jakoś poparciem Berlina dla Wrocławia jako siedziby Europejskiego Instytutu Technologicznego, a "zmiana klimatu" wobec Moskwy nie zmniejszyła politycznej niechęci Kremla wobec Polski - jak była ona za nieufnego wobec Rosji premiera Kaczyńskiego, tak jest na tym samym poziomie za "bezproblemowego" premiera Tuska.

10) Teatr a polityka - tu Mistewicz ma rację: PO sprzedaje wyborcom bajeczki i "pasjonujące narracje". Ale jak długo owi wyborcy mogą żyć w świecie mydlanej opery? Ostatnia kompromitacja rządu PO - nokaut ze strony PZPN - pokazuje, że władza PO to niebywały przerost ładnej formy nad kiepską treścią. Tyle że wyborców dostrzegających, że król Donald jest nagi, z każdym dniem będzie więcej i więcej. Aż wyjdą z tego teatru.

*Ryszard Czarnecki, były minister ds. europejskich, eurodeputowany PiS