Zdaniem Matyji Platforma umocniła swoją pozycję i spokojnie czeka na wybory 2010 roku, które mają być ukoronowaniem tego triumfu. "To był rok dyskontowania obaw znaczącej części opinii przed powrotem PiS, wykorzystywania porażek i błędów Prezydenta. A jednocześnie - rok absolutnej słabości opozycji i braku politycznej alternatywy" - uważa politolog.
A co czeka opozycję? Lewica zdaniem Matyji znalazła się w pułapce logiki ostatnich wyborów: większość potencjalnego elektoratu lewicy wskazała w nich na PO, widząc w nich skuteczną alternatywę wobec PiS. Atakowanie PO odbiera zatem jako faktyczne wsparcie dla partii Jarosława Kaczyńskiego. Popieranie PO jako dowód słabości. Tak źle i tak nie dobrze.
"Prawo i Sprawiedliwość z kolei wyszło z ostatnich wyborów jako partia przekonana nie tylko o słuszności obranej w latach 2005-2007 taktyki politycznej, ale także nieskora do jakichkolwiek zmian" - uważa politolog. I kontynuuje: Prezes PiS i jego spin doktorzy uznali, że najlepszym pomysłem jest "jeszcze więcej tego samego". Wyeliminowali zatem nie tylko resztki konserwatywnego skrzydła PiS, ale także pozbyli się jednego z filarów politycznego centrum partii - Ludwika Dorna.
Taka zachowawcza strategia pozwala wprawdzie utrzymać dwa elementy: ściśle autorski charakter partii i zablokować powstanie alternatywy po jej prawej stronie. Uniemożliwia jednak podjęcie rywalizacji z Platformą - konkluduje Rafał Matyja.
Pełna analiza jego autorstwa wkrótce w DZIENNIKU.