Wrażenie, jakie platformerska "60" wywołała w szeregach obu partii, można podsumować tak: polityków PO sondaż wbił w jeszcze bardziej nieznośną pychę i przekonanie, że tak będzie wiecznie. "Słuszną linię wybrała nasza władza" - tak żartobliwie, ale z satysfakcją komentował poseł zaliczany do bliskich współpracowników Grzegorza Schetyny. A konkurentów z PiS sondaż wpędził w przygnębienie, które malowniczo opisał jeden z byłych ministrów rządu Jarosława Kaczyńskiego. "Na taką wiadomość w PiS są dwa rodzaje reakcji. Jedna grupa ludzi zaczyna wtedy głośno rozważać o tym, co może robić poza polityką. A druga zbija się razem tak jak stado pingwinów w czasie śnieżycy i zaczyna narzekać, jaki ten świat jest niesprawiedliwy, a przecież oni są tacy wspaniali" - opowiada polityk, który sam siebie zalicza do pierwszej grupy. Dla wyjaśnienia, ci, których nie zakwalifikował do "pingwinów", to według niego ludzie z tytułami naukowymi, doświadczeniem administracyjnym lub biznesowym. Słowem, ludzie, którzy rzeczywiście mają co robić poza polityką.
Grudniowy sondaż TNS OBOP potwierdził kilka obiegowych obserwacji - rząd się nie zużywa, PiS nie odrabia strat, a wcześniej notowane ubytki PO nie przeszły na konto opozycji. I to potwierdzenie jest nie do zakwestionowania nawet w przypadku tego ogromnie zaskakującego wyniku. Bo przyjrzyjmy się sondażowi: TNS OBOP przeprowadził badanie 4 -8 grudnia na swej stałej grupie badanych, czyli 957 osobach. Wynik jest następujący -60 proc. popiera PO, PiS dostaje 19 proc., SLD -6 proc. i PSL z 5 proc. Pozostałe 10 proc. przypada na podprogową polityczną drobnicę. Co ważne, OBOP ma taką metodę, że nie uwzględnia w liczeniu niezdecydowanych - sumuje tylko tych, którzy wiedzą, na kogo chcą głosować. To różnica, o której trzeba pamiętać, porównując wyniki różnych sondażowni - nie deformuje jednak ona decydująco obrazu rzeczywistości.
Cóż takiego działo się w grudniu, żeby wyborcy mieli zdecydowanie rzucić się w ramionach rządzących? 1 grudnia premier ogłosił pakiet antykryzysowy. Pierwsze komentarze były dość przychylne, krytyka zaczęła się później, dopiero po dokładniejszym zapoznaniu się z pakietem. Tego samego dnia media ekscytowały się kontrolowanym przeciekiem ze spotkania szefa rządu ze związkami zawodowymi, gdzie Donald Tusk skarżył się na łysienie, niedospanie i inne męki, jakie znosi, kierując państwem. 3 grudnia zepsuł się w Mongolii prezydencki samolot - a to wywołało masę złośliwych komentarzy i rozważań na temat pecha, który rzekomo stale prześladuje Lecha Kaczyńskiego. Premierowski lot do Brukseli został odwołany już po przeprowadzeniu badania OBOP-u, więc Kaczyński tym łatwiej został obsadzony w roli jedynego w polskiej polityce pechowca (z czytelną często aluzją, że to niemal to samo, co nieudacznik). Tu trzeba wprowadzić ważną uwagę - pech prezydenta jest automatycznie pechem całego PiS, bo Lech Kaczyński jest w oczach i przeciwników, i zwolenników uważany za frontmana tej partii. Jego wpadki i sukcesy są czynnikiem pierwszorzędnym w budowaniu wizerunku PiS.
W środowy wieczór, 3 grudnia, Jarosław Kaczyński zaatakował Stefana Niesiołowskiego. Front obrony wicemarszałka z PO był powszechny. Lider PiS kolejny raz ukazał się (lub został ukazany) w roli wyjątkowego agresora, na dodatek zawistnika zazdroszczącego Niesiołowskiemu kombatanckiej karty. Jednocześnie w tym czasie w Gdańsku trwały uroczystości 25. rocznicy przyznania Nagrody Nobla Lechowi Wałęsie. Huczne święto z udziałem jubilata, premiera Tuska, prezydenta Francji, Dalajlamy mogło być odbierane jako kontrbal wobec tego prezydenckiego z 11 listopada. Sumując: w ciągu tych pięciu dni zdarzyło się kilka wizerunkowych klęsk PiS.
Jednak prawie dokładnie w tych samych dniach, 4 -10 grudnia, CBOS przeprowadził swoje badanie. Tam Platforma dostała 43 proc., czyli tyle co zwykle. PiS -18 proc., SLD -8 proc., PSL -5 proc. respondentów. CBOS w odróżnieniu od OBOP liczy niezdecydowanych, stąd jego wyniki nie sumują się do 100. Mimo różnic w metodzie obie sondażownie wychwyciły jednak skok poparcia dla partii rządzącej, bo według listopadowych badań CBOS Platforma miała poparcie o 9 proc. mniejsze. Czyli coś się stało.
Znany profesor socjologii, który poprosił o anonimowość (a któremu przypisywano kiedyś sympatie propisowskie), uważa, że wynik OBOP jest tzw. wahnięciem próby. "W rzeczywistości poparcie dla PO jest stabilne, tylko zmniejszyło się wewnątrz grupy badanej. Coś podobnego zdarzyło się z grupą respondentów CBOS w zeszłym miesiącu, gdzie odnotowano spadek poparcia dla PO" - mówi i dodaje, że jego zdaniem Platforma jest nieco przeszacowana, tak jak PiS niedoszacowany: "Działa tu mechanizm swoistej poprawności politycznej."
Socjolog życzliwy Platformie, prof. Ireneusz Krzemiński, uważa, że rządowi zaczęły procentować ostatnie działania reformatorskie. Według niego zostały zauważone przez społeczeństwo, co zniwelowało wcześniejsze komentarze na temat rzekomego lenistwa i braku wizji rządzących: "Wskazałbym na częstą obecność w mediach Michała Boniego, spokojnego i kompetentnego negocjatora. Trudno przecenić jego rolę w poprawianiu wizerunku rządu."
Rządu i Platformy -można dodać. Krzemiński wskazuje też na autodestrukcyjne działania PiS, np. źle przeprowadzone ataki. Na to samo wskazuje prof. Paweł Śpiewak, były poseł PO, dziś surowy krytyk tej partii: "PiS nie jest już partią ofensywną, wyjazd do Klarysewa [Jarosława Kaczyńskiego, by pisać nowy program partii - red.] zakończył się klęską. I to mimo pogarszania się nastrojów społecznych i złej oceny rządu" - komentuje Śpiewak.
Rzeczywiście, OBOP dokładnie w tych samych dniach zbadał ogólne nastroje Polaków. Wynik wskazuje jednoznacznie, że wyparował nastrój entuzjazmu powszechnego rok temu. Gdy wówczas 44 proc. badanych uważało, że sprawy kraju idą w dobrym kierunku, a tylko 32 proc., że w złym, to dziś proporcje się odwróciły. Pesymiści to 54 proc., a optymiści 34 proc. respondentów. Gorsze są też oceny stanu gospodarki - ponad połowa ludzi jest przekonana, że polska gospodarka jest już w stanie kryzysu. Ludzi tak myślących przybywa z miesiąca na miesiąc. Ale nie ma to żadnego przełożenia na sytuację polityczną. Partie opozycyjne, tak PiS jak i rozdrobniona lewica, czekają, aż kryzys przygna im zwolenników. Nic takiego się jednak nie dzieje. Wygląda na to, że stare marki się zgrały.
Nie widać też nowych. Nawet tak stosunkowo nagłośniony szyld jak Polska XXI w sondażach dostaje 1 - 2 proc., a w niektórych w ogóle nie jest odnotowany. Sondażowa amplituda drgań nie ma żadnego związku z pojawieniem się nowych ugrupowań. Jedyne, minimalne zresztą, przepływy sondażowe dotyczą osi PO - PiS. W poprzednich miesiącach wyglądało to tak, że jeżeli PO miała np. 43 proc. poparcia, to PiS 20. I jeżeli partii Tuska i Schetyny poparcie spadało do 41 proc., to wtedy obóz Kaczyńskich cieszył się 22-proc. I tak w kółko.
W nowy rok wchodzimy więc z zadufaną i otumanioną powodzeniem Platformą, degenerującym się przez coraz większą słabość PiS, wyblakłym do przezroczystości PSL i znajdującą się w stanie kompletnego upadku lewicą. Oferta każdej z tych partii słabo odpowiada oczekiwaniom społecznym i wyzwaniom stojącym przed Polską. Może więc to odpowiedź na pytanie, dlaczego wyborcy zafiksowali się na swym wyborze sprzed roku. Bo uznali, że powiedzenie o tym, że dobrze jest tylko tam, gdzie nas nie ma, dotyczy także polityki.