Trudno bowiem zaprzeczyć, że już ponad rok temu zastawili oni pułapkę na Lecha Kaczyńskiego. Wiedząc, że tylko on stoi na przeszkodzie do zdobycia pełni władzy, postanowili skoncentrować się na walce z nim. Kalkulacja wydawała się słuszna i każdy (PiS też) na ich miejscu postąpiłby podobnie: niepopularny w społeczeństwie, kojarzony z nielubianymi, których właśnie przegnaliśmy, przeciwnik, to przez niego nie ma drugiej Irlandii, autostrad, mleka i miodu. Łatwy cel. A w dodatku właściwie bezbronny.

Od pierwszych dni po wyborach trwał więc szturm. Armia została podzielona: do najbrudniejszej roboty wybrano Niesiołowskiego oraz człowieka, którego nazwisko w tych felietonach więcej nie padnie, rzadziej w trudnej sztuce obrzucania łajnem sekundują im ministrowie Nowak i Sikorski, z doskoku pomaga Arabski. Reszta prowadzi walkę pozycyjną. Trzeba przyznać, że ciosy były celne. Zabolało, a bezbronny Kaczyński użył żądła - weta.

O wetowanie wszystkiego co popadnie, oskarżano go skądinąd i wtedy, gdy nie miał jeszcze w tej dziedzinie żadnych specjalnych osiągów. Teraz przynajmniej zarzuty są uzasadnione. Tyle tylko, że po raz pierwszy para Kubuś - Prosiaczek może zastawiania pułapki pożałować, bo Słoń co prawda w nią wpadł, ale przy okazji dwójkę spryciarzy przygniótł. Jeśli bowiem zakładać, że nie wszystko jest piarem i grą, jeśli wierzyć, że są sprawy, które trzeba załatwić i gabinet Tuska naprawdę chciał ustawę o pomostówkach przeforsować, to prezydenckie weto rządowi mocno zaszkodziło. Być może więc Lech Kaczyński powinien wznieść się ponad partyjne podziały i ustawę podpisać, tyle tylko, że wtedy ostatecznie pogrzebałby skądinąd mizerne szanse na reelekcję.

To Platforma bowiem uczyniła z bitwy o prezydenturę główną oś konfliktu politycznego w Polsce. Każda decyzja Kaczyńskiego będzie przeciwko niemu wykorzystana i PO nie pozwala mu o tym zapomnieć ani przez moment. W tym klimacie nie ma mowy o wspólnym podejmowaniu trudnych decyzji, abstrahując od tego, czy prezydent by się do tego palił. Ale cóż, skoro nawet sierpniowy konflikt w Gruzji został wykorzystany do wojny z Kaczyńskim, to czemuż z pomostówkami miałoby być inaczej?

Napisałem, że prezydent użył żądła. To prawda. Powinien więc zdać sobie sprawę, że żądła użyć można tylko raz. Później się zwykle zdycha.

A przy okazji okazało się, że Słonie nie lubią ani miodu, ani żołędzi, tylko pomostówki.