Pogrzeb – niezależnie od tego, czy ma charakter uroczystości religijnej czy świeckiej – jest symboliczną ostatnią drogą człowieka. Pojawienie się więc na pogrzebie byłego ministra zdrowia przedstawicieli Kościoła hierarchicznego czyli księży czy biskupów, nie powinno budzić niczyjego zdziwienia, jeśli te osoby mają za co być wdzięczne profesorowi Relidze.

Reklama

Z tego, co słyszałem, profesor był osobą, która nie odmawiała pomocy medycznej taże osobom duchownym. Byłoby dla mnie czymś zupełnie normalnym, jeśli na pogrzebie pojawiłby się jakiś ksiądz, który zgodnie ze swoim przekonaniem i najszczerszą chęcią modliłby się o Boże miłosierdzie dla duszy profesora. I nie ma tu nic do rzeczy fakt, że Religa był osobą niewierzącą. Czym innym jest przekonanie jakiejkolwiek osoby, że pana Boga nie ma, a czym innym przekonanie księży, że każdy jest otoczony Bożą miłością.

Nie widzę więc żadnego problemu w tym, aby jakiś ksiądz czy biskup pojawił się na pogrzebie Religi. O ile oczywiście nie podejmowałby próby sakralizowania tej uroczystości. O jej świeckim charakterze decyduje bardzo jasne stanowisko profesora w tej sprawie. Nie życzył sobie tego, nie miał tego daru łaski wiary - więc uszanujmy jego decyzję.

Jestem panu profesorowi wdzięczny za całokształt jego dokonań, jednak znam go jedynie jako osobę publiczną. O panu profesorze mówiło się, że się poświęcał, dbał o dobro pacjenta, był człowiekiem uczciwym i za to jestem mu wdzięczny. Pierwszym więc moim odruchem, kiedy usłyszałem o tym, że profesor Religa umarł, było westchnienie – jak u każdego człowieka wierzącego: „Wieczne odpoczywanie”. Ale jeśli byłbym pacjentem prof. Religi albo byłby to ktoś z mojej rodziny, uważałbym za swój obowiązek pojawienie się na pogrzebie. Nie oznaczałoby to wcale, że chciałbym zburzyć jego wolę o tym, jaki powinien być to pogrzeb.