Donald Tusk skorzystał z okazji, by siedzieć cicho i nie zabierać głosu w sprawie Waldemara Pawlaka. Wczoraj opisaliśmy towarzysko-biznesowy układ otaczający wicepremiera. Dziwne spółki, które obsiadły ochotniczą straż pożarną. Konkubinę wicepremiera robiącą karierę w firmach kolegów Pawlaka. Matkę lidera PSL, która jest prezydentem fundacji, gdzie udziały swoich spółek zaparkował Pawlak. Nigdy po żadnym tekście nie dostaliśmy tylu e-maili i telefonów od czytelników. Ośmieleni ludzie z różnych miejsc Polski opowiadali o prywacie panoszącej się w partii Pawlaka.

Reklama

>>>Pawlak tkwi po uszy w nepotyzmie

>>>Czego się boi Waldemar Pawlak

>>>Jak konkubina Pawlaka weszła do biznesu

Paweł Graś, rzecznik rządu, cienkim głosem obwieszcza, że premier chce, by jego zastępca wytłumaczył się ze wszystkiego. Premier profilaktycznie nie mówi nic.

Reklama

>>>Pawlak: Nie mam nic do ukrycia

Szczerze mówiąc, nie jesteśmy zdziwieni. Dlaczego? Moralność moralnością, a polityka polityką. Donald Tusk wie, że uderzając w Pawlaka, uderzy w samego siebie. Po co kłopoty z koalicjantem? I to jeszcze w czasie kryzysu gospodarczego, który z natury rzeczy musi nadwyrężyć notowania rządu? A co będzie, jak się ludowcy zezłoszczą i sobie pójdą?

Reklama

A więc pana premiera rozumiemy. Tylko trochę głupio będzie, gdy przeciwnicy przypomną mu setki napuszonych zdań o przejrzystości, etyce, zasadach w życiu publicznym. Albo o tym, że sam premier powołał specjalnego ministra Julię Piterę, by strzegła moralności rządzących. Może być też wstyd, gdy jacyś wstrętni dziennikarze zacytują słowa Donalda Tuska z czasów rządów PiS, LPR i Samoobrony. Na przykład takie: „Złym nawykiem obecnej koalicji stało się zatrudnianie członków rodziny na wysokie stanowiska państwowe”.

Ale to wszystko minie i sojusz PO - PSL będzie rządził dalej. Kiedyś wydawało się, że to Platforma Obywatelska narzuci styl koalicjantowi. Że będzie ciągnęła ludowców w stronę nowoczesnych zasad uprawiania polityki. Według tych zasad robienie przez ministra cichych interesów z konkubiną i kolegami, ukrywanie majątku w fundacji matki jest niedopuszczalne.

>>>Durczok: Pawlakowi znów się upiecze

Wygląda jednak, że role się odwróciły i to polityczne maniery ludowców wzięły górę. Nepotyzm nie jest więc nepotyzmem, tylko twórczym kontynuowaniem dzieła rodziców przez dzieci. Stanowiska można dzielić z politycznego klucza. Dobro publiczne jest dobrem do nagradzania kolegów, sąsiadów i rodziny.

Ludowcy działają tak od lat i chyba naprawdę nie widzą w tym nic niestosownego. Najlepszą ilustracją była wczorajsza wypowiedź Franciszka Stefaniuka. Prominentny działacz PSL pytany przez dziennikarkę DZIENNIKA, czy to w porządku, że lider PSL przekazuje władzę w fundacji swojej matce, obruszył się: "Aha, więc jak ktoś ma mamusię, to jest nepotyzm, tak? A pani mamusi nie ma?

Wszyscy mają mamusie, wujków, kolegów, sąsiadów – także ważni urzędnicy państwowi. Milczenie premiera to zielone światło do tego, by na boku robić z nimi interesy a la Pawlak i PSL.