KATARZYNA OLCZAK: Przed prezydentem Kaczyńskim i premierem Tuskiem po szczycie NATO namnożyło się wiele problemów. Co pan jako psycholog społeczny może doradzić naszym politykom na poprawienie stosunków?
JANUSZ CZAPIŃSKI*: W sytuacji, jaka ma miejsce na naszej scenie politycznej, można polecać wiele metod skutecznej komunikacji, które przyczynią się do osiągnięcia porozumienia. Istnieje jednak jeden warunek - obie strony muszą tego chcieć i do tego dążyć. Konflikt prezydenta z premierem obserwujemy już od bardzo dawna i nie widać żadnej woli naprawy stosunków. Momentami dochodziło do krótkotrwałych ociepleń stosunków. Widać jednak, że obaj panowie tylko czekają na taki moment, aby udowodnić i pokazać publicznie, kto ma rację, nie myśląc o dobru społeczeństwa. Myślę, że żaden psycholog, widząc relacje między tymi panami, nie podjąłby się doradzania czegokolwiek, bo byłby to po prostu próżny trud.

Reklama

>>> Olejnik: Tusk i Kaczyński w krótkich majteczkach

A jeżeli całkiem hipotetycznie założylibyśmy, że taka wola porozumienia istnieje między premierem a prezydentem, to co mógłby im pan zalecić?
Gdyby rzeczywiście byli zainteresowani, nie jedna strona, tylko obie strony, to na rozwianie tych negatywnych emocji, które między nimi fruwają, doskonałą metodą byłoby ustalenie jednego dnia na spotkania brydżowe, czy też "obiady czwartkowe" nawiązujące do obiadów króla Stasia, w zależności od tego, co lubią, przy winie czy przy piwie bądź mocniejszych trunkach. Gdyby tak spędzali dwie godziny w swoim towarzystwie - nawet milcząc i spoglądając sobie od czasu do czasu głęboko w oczy, to później mieliby trochę mniej tupetu w publicznym atakowaniu siebie nawzajem.

Każdy z nas posiadaponoć "klucze do ludzkich serc", dzięki którym potrafi sobie zjednać przychylność drugiego człowieka. Czy Donald Tusk i Lech Kaczyński mają takie klucze?
Mają te wszystkie "klucze", tylko one gdzieś się w nich zawieruszyły. Wydaje się, że oni byli kiedyś w dobrych relacjach. Znają się od bardzo dawna. To jest taki układ ambiwalentny, tzn. w sytuacji prywatnej, jakimś luźnym spotkaniu przy winie, potrafią ze sobą porozmawiać i się przed sobą otworzyć. Niestety później strzela im do głowy pewna "misyjność", która powoduje, że nie najgorsze relacje osobiste zostają odsunięte na bok. Problem prezydenta i premiera polega na tym, że pierwszy jest postrzegany przez rząd i osobiście przez premiera Tuska, jako "tuba" PiS. I tego się nie da przeskoczyć. Natomiast ma to negatywny wpływ w sytuacjach, gdy chodzi o relacje Polski z Unią Europejską czy NATO. Wszystko to sprawia, że kryterium indywidualnej oceny prezydenta u Donalda Tuska - zanika. Pojawia się jedynie kryterium podziałów politycznych i partyjnych. Jeżeli prezydent mógłby się odsunąć od swojego brata bądź sprawić takie wrażenie u Donalda Tuska, to bardzo by to pomogło w ich wzajemnych relacjach.

Reklama

Krzemiński: Tragikomedia. Od Rona Asmusa do Rasmussena

Jak będą wyglądać ich relacje w przyszłości? Jakaś dobra wróżba?
Niestety, wracając jeszcze do tych czynników, o których wspomniałem, nic nie wskazuje na to, że prezydent będzie chciał zgubić swój PiS-owski ogon i uchodzić za zupełnie niezależny podmiot polityczny. A jeśli tak będzie dłużej wyglądać ta sytuacja, to nie widzę szansy na poprawę stosunków. Nawet jeśli zgodziliby się na cotygodniowe spotkania, to mogły by one wyjść całkiem przyjemnie, ale po zamknięciu drzwi za gościem wróciłaby furia polityczna.