Przyszłość Radka Sikorskiego nadal wygląda obiecująco. Ma cechy dobrego polityka. Jest sprytny, inteligentny i pieruńsko ambitny. To naturalne, że po przegranej batalii o stołek szefa NATO będzie potrzebował nieco czasu, by odnaleźć się w nowej sytaucji. Ale to bardzo młody stażem polityk. W przeciwieństwie do otoczenia prezydenta. To jego ogromny atut. On ma czas, by planować swoją karierę.

Reklama

W całej sytuacji warto zadać pytanie, czy stanowisko szefa NATO było w ogóle w zasięgu któregokolwiek z polskich polityków. Moim zdaniem - nie. W tym kontekście samo pojawienie się w gronie potencjalnych kandydatów było dla Sikorskiego dużym wyróżnieniem. 99 proc. naszych polityków o takiej reklamie mogłoby tylko pomarzyć.

>>> Monika Olejnik: Tusk i Kaczyński w krótkich majteczkach

Teraz pod adresem Sikorskiego padają zarzuty, że prowadzi naszą politykę zagraniczną niekompetentnie. To jak zdaniem pana prezydenta taka kompetentna polityka powinna wyglądać? Czy powinniśmy publicznie obrazić się na Niemcy? Albo przyjechać na szczyt Unii Europejskiej i walczyć o dodatkowe krzesło przy stole? Wojenka nie jest najlepszą zagrywką w dyplomacji. Ta ostatnia rozgrywa się w kuluarowych rozmowach.
A wracając do podstaw... Słychać komenatrze, że minister Sikorski przegrał walkę o stanowisko szefa NATO. Moim zdaniem on jej po prostu nie wygrał. A to zasadnicza różnica. Nie było momentu, w którym to stanowisko było na wyciągnięcie ręki, i jedynie błędy naszej dyplomacji doprowadziły do fatalnego finału. Rasmussen ogłosił, że kandyduje na kilkadziesiąt godzin przed szczytem. Mogliśmy, oczywiście, zakrzyknąć: weto, nie pozwalamy! I stalibyśmy się, nie pierwszy zresztą raz, czarnym ludem Europy, którego wszyscy wytykają palcami. W ten sposób narazilibyśmy się na blokadę innych ważnych dla Polski kwestii.

>>> Śpiewak: Po szczycie NATO jestem przerażony!

Sikorski nie wydaje się typem człowieka, który po ostatnich wydarzeniach wpadłby w głęboką depresję. Gdyby tak się jednak stało, oznaczałoby to tylko, że powinien jak najszybciej udać się na polityczny urlop. Jeżeli ktoś w kraju będzie chciał przypiąć mu łatkę przegranego, może to robić tylko z dwóch powodów. Pierwszy jest oczywisty. Obóz PiS-owski uzna to, ze względów politycznych, za swój obowiązek. Jeśli takie próby pojawią się w samej Platformie, to będą podyktowane zwykłą zazdrością. Że ktoś młody, prawie spoza partii walczył o takie stanowisko.
Sikorski może za chwilę wrócić do wielkiej polityki. Wystarczy, że zacznie rozgrywać kwestie klimatyczne, które w Europie zyskują ostro na znaczeniu. Inna sprawa to polityka niemiecka, w której pierwsze skrzypce gra prof. Bartoszewski, jednak kluczowa rola powinna przypaść szefowi MSZ.