Kto skorzysta na wprowadzeniu płciowego parytetu w polityce? Kobiety? Może za pokolenie lub dwa. Najpierw skorzystają dotychczasowi prezesi i przewodniczący partii (bez wyjątku faceci). Im parytetowa rewolucja pozwoli na zdrowe przetrzepanie własnych partyjnych szeregów.

Reklama

Będzie wyglądało to tak: wpierw lider przyjrzy się listom kandydatów. Wytnie tych, którzy mu się narazili, a w ich miejsce wstawi starannie dobrane panie. Dobrane na słynnej zasadzie BMW. Bo te członkinie partii, które nie są bierne, mierne ani wierne też będą pierwszymi ofiarami parytetowej rewolucji.

Jest faktem, że kobiet w polityce jest za mało i powinno być więcej. Co jednak jest przeszkodą? Męska zmowa?

Raczej męsko-damska, czego los wiceminister Chłoń-Domińczak wyciętej niedawno przez swą szefową jest najlepszym dowodem. Kobiety same nie pchają się zbyt do polityki – to trochę ich własna wina, a trochę braku zachęty. Jednak parytet, jako przejaw inżynierii społecznej, jest złym pomysłem. Kobiety, szczególnie najmłodsze, w ogóle mają problem z awansem. System zatrudnienia w Polsce jest taki, że mają do wyboru albo zostać korporacyjnym szczurem, albo matką. Zbyt często – tertium non datur. Tak jest i z polityką. Więcej żłobków, przedszkoli, elastyczniejszy system urlopów macierzyńskich – tak. Parytety – nie. Dopiero potem zacznijmy zmieniać mentalność bossów, tych partyjnych i tych korporacyjnych.

Reklama

Bo w Polsce nie ma patriarchalnej zmowy. Jest zmowa nepotów. Najbardziej patriarchalny tłuk zadba prędzej o awans rodzonej córeczki – nawet jeśli to idiotka – niż da zatrudnienie zdolnemu, ale obcemu chłopakowi. Podobnie najbardziej fanatyczna feministka szybciej wesprze rodzonego synalka (też może być kompletnym nieudacznikiem) niż „siostrę”, nawet genialną, ale spoza rodziny.

Poza tym, czy linia mężczyźni – kobiety to główna oś dyskryminacji w Polsce? Pomiatanej przez prezesów aspirantce do politycznych zaszczytów i tak żyje się lepiej niż bezrobotnemu traktorzyście z PGR. Ona jest zdeterminowana płcią, on dziedziczy swoją nędzę. Może i jemu należy się parytet? Jeśli tak mechanicznie będziemy traktować zasadę sprawiedliwości, to szybko sprowadzimy ją do absurdu.