ARTUR GRABEK: Jak ocenia pan sposób odtajnienia stenogramów. Czy dobrze się stało, że tak szybko poznała je opinia publiczna? Może najpierw powinny otrzymać je rodziny?

IRENEUSZ KRZEMIŃSKI*: Od początku wszyscy, którzy byli zainteresowani tym, co działo się w ostatnich chwilach przed tragedią na pokładzie samolotu, głosili, że trzeba jak najszybciej odtajnić wszystkie dane. Jednak nie widzę powodu, dla którego rodziny ofiar tragedii mogłyby mieć specjalne pretensje czy żądania dotyczące dostępu do tych informacji. Sprawa bowiem ma charakter narodowy, nawet międzynarodowy. Szczególnie że już kilka dni po tragedii pojawiły się absurdalne teorie dotyczące rosyjskiego spisku, które znalazły zwolenników. Stenogramy ucinają spekulacje.

Reklama

Pytanie, czy definitywnie?

Teorie spiskowe będą nadal żyły, ale ci, którzy będą je rozpowszechniać, będą musieli brać pod uwagę, co w tych stenogramach się znalazło. Dlatego uważam, że siła oddziaływania tych absurdalnych twierdzeń będzie ograniczona. Choć zapewne za chwilę ktoś będzie nas przekonywał, że to, co otrzymaliśmy od Rosjan, zostało spreparowane.

Reklama

Być może rząd powinien treść rozmów w kokpicie opatrzyć komentarzem?

Nie. I cenię gabinet Tuska za konsekwencję w nieingerowaniu w konflikty związane z katastrofą pod Smoleńskiem. Rząd nie dał się wciągnąć w konflikt dotyczący pochówku na Wawelu. Podobnie zrobił z treścią zapisów z czarnych skrzynek. My wywalczyliśmy te stenogramy, a opinia publiczna niech je czyta i komentuje, jak chce. Gdyby rząd postąpił inaczej, byłby punktowany za stronniczość. Warto dodać, że decyzja marszałka Komorowskiego, by Rada Bezpieczeństwa Narodowego oceniła, czy opublikować teksty nagrań, zasługuje na pochwałę. Tymczasem już widać, że na użytek kampanii nawet to polubowne rozwiązanie wzbudziło ataki opozycji.

Z treści stenogramów wynika też, że ani Lech Kaczyński, ani gen. Andrzej Błasik nie próbowali wpłynąć na decyzję pilotów.

Reklama

Tu należy wziąć pod uwagę całość sytuacji. Załoga samolotu z prezydentem i częścią elity narodowej na pokładzie, którzy zmierzają na wydarzenie rangi międzynarodowej, jest pod presją. W tym tragicznym dniu po prostu przeliczyli się ze swoimi siłami. Nie winiłbym ich szczególnie. Podobnie jak generała Błasika, który wszedł do kokpitu. Każdy, kto by był dowódcą sił powietrznych, w tak trudnej sytuacji wszedłby do kabiny pilotów, by im pomóc. Niestety, nasza natura podpowiada nam, by wskazać palcem winnego, choć tam winien był każdy po trochu.

Czy stenogramy będę wykorzystane przez sztaby wyborcze w kampanii?

Od początku tragedia smoleńska jest elementem działań manipulacyjnych na płaszczyźnie społecznej i politycznej. To był element kreowania wizerunku Jarosława Kaczyńskiego jako kandydata na prezydenta PiS. By to zrobić, sięgnięto po pokłady emocji, jakie tkwiły w Polakach po tej tragedii. I cały czas jest to aktywne tło kampanii Kaczyńskiego.

Czy to może wpłynąć na wynik wyborczy?

Nie sądzę, by Jarosław Kaczyński miał szanse zostać prezydentem. Ujawnione stenogramy mogą jedynie zmobilizować jego elektorat wierzący w spiskowe teorie dziejów.

*Ireneusz Krzemiński, socjolog, profesor Uniwersytetu Warszawskiego