Jednocześnie musimy już teraz zastanowić się, jak zmienić państwo, by takie sytuacje nie mogły mieć miejsca, a partie przestały kupczyć państwem jak własnym majątkiem.

Reklama

IV Rzeczpospolita umarła. Umarła, ponieważ od początku była budowana na hipokryzji, bucie i przeświadczeniu o wyższości moralnej. Okazało się jednak, że moralność funkcjonariuszy nowego porządku sięga dna. Ten układ (bo to jest tak naprawdę „układ” rządzący Polską), popełnił wbrew woli samobójstwo na oczach całej Polski. Jest tylko kwestią czasu, kiedy odejdzie w niebyt. Koalicje z ludźmi pokroju Misztala mogą tę agonię jeszcze trochę przedłużyć, ale nie przerwać. Ponowny rząd z udziałem Leppera, którego dopiero co z hukiem wyrzucono „na bruk” pogłębi tylko wrażenie, że jesteśmy widzami w teatrze absurdu. Dlatego nie ma co deliberować o tym, jak to będzie za tydzień, czy za kilka miesięcy. Trzeba zrobić wszystko, by uzdrowić państwo i przywrócić wiarę obywateli w demokrację.

Media po raz kolejny uratowały Polskę przed dominacją sobiepanów traktujących państwo i demokrację jak instrumenty do realizacji własnych interesów. W przypadku afery Rywina była to ustawa medialna. W przypadku Lipińskiego po prostu władza. Jednak uznając zasługi mediów, trzeba wyraźnie powiedzieć, że zbyt mało uwagi poświęcają one rozwiązaniom mogącym ukrócić takie praktyki.

O centrolewicy pisze się w kontekście tego, jakie ma wyniki sondażowe, a nie o tym, co ma do zaproponowania. Co więcej, są to raczej przypuszczenia socjologów (np. Wnuka Lipińskiego w „Rzeczpospolitej”, który co chwila wydaje sądy i podkreśla, że „do końca nie wie”) lub wręcz pokaz złego wychowania, jak w przypadku wypowiedzi dla „Faktu” prof. Krzemińskiego, który SDPL określa mianem „tzw”. Przydałoby się więcej meritum w tekstach nie tylko o lewicy, ale także np. o PO.

Dobre rozwiązania nie od razu zyskują aplauz, ale też nie znaczy to, że należy je wyrzucić do kosza. Gdyby np. od razu przyjęto zgłoszony jeszcze w poprzedniej kadencji pomysł SDPL, by ludzi skazanych wyrokami nie można było wybierać do Sejmu, to wprawdzie nie poznalibyśmy „taśm prawdy”, ale też w ogóle nie mielibyśmy rządów PiS i Samoobrony, bo zabrakłoby koalicjanta. Gdyby przyjąć zaproponowan przez SDPL zasadę jawnego obsadzania spółek skarbu państwa z podaniem konotacji partyjnych, skala obsadzania „swoimi” tych spółek byłaby mniejsza, a już na pewno wszyscy mogliby się dowiedzieć, że nowi to „swoi”.

Gdyby przyjęto nasz postulat, że Centralne Biuro Antykorupcyjne powinno być instytucją niezależną, być może zajęłoby się ono sprawą taśm. Teraz, gdy jest zależne od premiera, możemy mieć pewność, że się tą sprawą nie zajmie. Tak jak prokurator generalny, ponieważ jest jednocześnie szefem resortu sprawiedliwości z nadania PiS (my proponowaliśmy jako pierwsi, już dwa lata temu, rozdzielenie tych funkcji). Wreszcie, gdyby uznano zasadę, że posłowie nie mogą piastować funkcji podsekretarzy stanu, byłoby mniejsze pole do korupcji politycznej, nie rozrosłaby się tak administracja Kaczyńskich i wreszcie rozmowa z Renatą Beger być może wyglądałaby inaczej.

Tych kilka „gdyby”, wyjętych z programu SDPL mogłoby zmienić Polskę. Być może te propozycje wymagają debaty, ale niech ona wreszcie się zacznie. Być może konieczne będzie połączenie sił w celu doprowadzenia do wyborów. Ale nie po to, by po raz kolejny brać władzę i postępować a’la Lipiński, lecz by skończyć ten chocholi taniec cynizmu w naszej polityce. Musimy być na to gotowi, to znaczy dysponować programem oddającym obywatelom władzę nad ich państwem, a nie mamiącym ich kolejną „rewolucją moralną”.

Reklama

Zacznijmy więc już dziś spierać się na argumenty, a nie na sondaże. Przestańmy zajmować się PiS, agentami, WSI, Macierewiczem, Renatą (swoją drogą cóż za ucieleśniona niewinność!), bo z tej mąki chleba już nie będzie. Z szafy Lesiaka też zalatuje naftaliną. Zajmijmy się Rzeczpospolitą bez numerów. Dosłownie i w przenośni.


Marek Borowski (60 l.), lider SDPL, kandydat na prezydenta Warszawy