PiS jest partią sui generis. Jej geneza, główne punkty programu i ideologiczne założenia są specyficznie polskie. A jednak mimo to PiS jest także partią, która się dopiero konstytuuje, która ma ambitny cel zostania na długo dominującym ugrupowaniem prawicowym z hegemonialną pozycją na scenie politycznej. Nie jest więc niczym dziwnym, że PiS patrzy na inne zachodnie lub zachodnioeuropejskiej kraje i tam szuka punktów odniesienia lub wręcz "modeli" własnej drogi rozwoju. Chociaż więc partia Jarosława Kaczyńskiego ma raczej ambiwalentny stosunek do Niemiec, to czasami z ust jego i jego brata pojawia odwołanie do bawarskiej CSU jako możliwego wzoru tego, w jakim kierunku Prawo i Sprawiedliwość powinno się w przyszłości rozwijać.
Nie jest przypadkiem, że większa siostrzana partia CSU, czyli chrześcijańsko-demokratyczna CDU, prawie wcale nie jest traktowana jako wzór dla PiS. Jest tak, gdyż katolicko-socjalny tradycjonalizm narodowy PiS nie ma nic wspólnego z tym, co stanowi istotę poglądów współczesnych niemieckich chrześcijańskich demokratów.
CDU nie jest modelem dla PiS
Po pierwsze, CDU jest partią autentycznie proeuropejską, w pewnych obszarach nawet opowiadającą się za federalistyczną wizją Europy. Partia ta pojmowała się zawsze jako siła napędowa integracji europejskiej i angażowała sie na rzecz Europy jako projektu politycznego.
Po drugie, CDU jest partią, która już dawno rozstała się z wizją nadmiernego państwowego angażowania się w gospodarkę rynkową. W ostatnich latach przechyliła się w stronę opcji rynkowej tak bardzo, że wielu jej członków woła o powrót do społecznego wymiaru polityki chrześcijańsko-demokratycznej.
Po trzecie, CDU od zakończenia wojny wciąż odcinała pępowinę łączącą ją z Kościołami i dziś prawie w ogóle nie ma nic wspólnego z politycznym katolicyzmem. Od lat 70. jest ona partią liberalno-konserwatywną, w której nazwie litera C (chrześcijańska) w najlepszym razie odgrywa rolę wyblakłej drugoplanowej ideologii.
A co z CSU? Rzeczywiście kwestia Unii Chrześcijańsko-Społecznej jako ewentualnego wzoru może wyglądać inaczej. Nie chodzi przy tym o rolę, jaką odgrywa CSU w Republice Federalnej Niemiec w związku ze swoją pozycją jako bawarska partia regionalna w sojuszu z CDU. Idzie tu raczej o programowy profil Unii Chrześcijańsko-Socjalnej, jak też o jej silną pozycję jako partii trwale sprawującej rządy w największym kraju związkowym Niemiec.
CSU zdobyła jedyną w swoim rodzaju pozycję w niemieckim systemie federalistycznym. W powojennych dziesięcioleciach stale przybywało jej członków, w wyborach od lat 70. osiąga z reguły od 50 do 60 proc. głosów, a od 1962 roku nieprzerwanie rządzi w Bawarii, i to mając absolutną większość. Jakie jest źródło tej wyjątkowej popularności? Na czym polegała i polega recepta CSU na sukces?
Laptop i bawarskie spodnie
Wielu – słusznie – wskazuje na jedyne w swoim rodzaju połączenie tradycji z nowoczesnością. CSU spaja opartą na chrześcijańskich wartościach konserwatywną politykę społeczną z zasadą reform i innowacji. Ta jednoczesność niejednoczesnego (pojęcie Ernsta Blocha), koegzystencja laptopa i bawarskich, krótkich skórzanych spodni umożliwiła jej przyciągnięcie całkiem odmiennych grup społecznych. Bardzo szybko przekształciła się z bawarsko-partykularnego ugrupowania zakorzenionego przede wszystkim w środowisku wiejsko-chłopskim w partię ludową, która wchłonęła wszystko.
Nie pozostając wyłącznie w murach monde catholique, CSU zachowywała wyraźnie katolicki profil, który w przeszłości zawsze był widoczny – chociażby w oporze przeciwko liberalnym przepisom aborcyjnym, odrzuceniu prawnego równouprawnienia związków jednopłciowych, w opowiadaniu się za obecnością krzyży w szkołach, ale także głębokim przywiązaniu części członów partii do kultu maryjnego. Nigdy więc mimo swojego otwarcia nie stała się "partią dla wszystkich", lecz zachowywała profil stronnictwa ukształtowanego przez światopogląd chrześcijański. Dzięki temu powstała pewnego rodzaju "partia państwowa", która reprezentuje szczególną tożsamość oraz sposób życia swojego kraju i która weszła w nim w pewną symbiozę. CSU to Bawaria, Bawaria to CSU – tak brzmi orędzie z sukcesem głoszone na zewnątrz i wewnątrz.
Jeśli PiS pragnie czerpać inspirację od CSU i jej historii, musi być świadome tych współzależności. Znaczną część sukcesu Unii Chrześcijańsko-Socjalnej można wyjaśnić tym, że wcześnie rozpoczęła tworzenie profesjonalnych i sięgających głęboko struktur partyjnych i prowadziła skuteczną pracę u podstaw w miastach, gminach i okręgach wyborczych. To umożliwiło jej doprowadzenie do realnej bliskości z obywatelami i stworzenie środowiska zakorzenionego w gminach i stowarzyszeniach społecznych.
W szczególności jednak CSU wykazała się elastycznością. Nie propagowała sztywnego konserwatyzmu, lecz prowadziła "konserwatywno-technokratyczną politykę dostosowania się" (według opinii politologa Heinricha Oberndörfera) z odpowiednią dozą pragmatyzmu. Polityka ta miała na celu zmianę rzeczywistości w celu zachowania wartości i tożsamości.
Projekt "partii ludowej"
Żeby wszystko było jasne: CSU-izacja PiS nie jest realna. Zbyt odmienne są warunki ramowe, same partie i ich polityczne konteksty. Jeżeli popatrzy się na polskie realia, to kierownictwo PiS – bez bezpośredniego spoglądania na bawarską partię rządzącą – rozpoznało braki, które musi usunąć na drodze do utworzenia polskiej partii ludowej o konserwatywnym obliczu. Przede wszystkim uświadomiło sobie znaczenie, jakie mają dla partii i jej funkcjonariuszy wybory samorządowe. Jarosław Kaczyński podkreślił także na kongresie PiS, jak otwarta jest jego partia na przedstawicieli inteligencji.
Jednakże właśnie doświadczenie CSU pokazuje, iż PiS w jego obecnej formie z trudem będzie w stanie przekształcić się w partię typu "catch-all", czyli przyciągającą bardzo różny ideowo elektorat.
Po pierwsze, w CSU zawsze było wiele żywotnych centrów. Co prawda, miała wyrazistych przywódców, przede wszystkim Franza Josefa Straußa, jednakże jej posłowie – parlamentarzyści w Bundestagu – a częściowo także frakcja parlamentarna w bawarskim Landtagu także odgrywają istotną rolę w dawaniu impulsów i kształtowaniu profilu ugrupowania. Wychodzi przy tym coś w rodzaju "kontrolowanej harmonii" (pojęcie sformułowane przez politologa Franka Böscha). Zupełnie inaczej wygląda to w PiS, w którym centrum podejmowania decyzji znajduje się jednostronnie w rękach Jarosława Kaczyńskiego.
Po drugie, CSU podejmowała od samego początku wyzwanie integracyjne. Partię współtworzyli tzw. liberałowie, którym udało się przeforsować swoje poglądy i mimo istnienia jej katolickiego jądra podkreślają jej ponadwyznaniowy charakter i z sukcesem przekonali do siebie wielu ewangelików (we Frankonii, a więc na północy Bawarii, znajdują się regiony protestanckie, a ewangelikiem jest też należący do CSU minister spraw wewnętrznych w rządzie krajowym Bawarii Günter Beckstein). Dzięki temu partia odnosiła sukcesy w prawie wszystkich grupach społecznych i wiekowych. W CSU jest miejsce dla każdego, od "zwykłych ludzi" po przedstawicieli establishmentu, od wyraźnie prawicowego skrzydła po polityczne centrum.
Natomiast PiS opiera się na koalicji społeczno-wyborczej, która ukształtowała się w trakcie drugiej tury wyborów prezydenckich, została potwierdzona w formie koalicji rządowej i zarysowuje się poprzez prawdopodobną współpracę w czasie wyborów samorządowych – na wiejsko-narodowym konglomeracie. Jarosław Kaczyński pragnie rozszerzyć tę koalicję społeczną, ale obecnie nie widać decydującego dla losu partii centralnego strategicznego zwrotu ku miejskim warstwom średnim. Wprawdzie CSU zajmuje w licznych kwestiach jasne i zdecydowanie wyrażane stanowisko, ale odbiera się ją jako gotową do zmian, otwartą na świat, ukierunkowaną na innowacje neotradycjonalizmu. Pracuje na rzecz wzmocnienia pozycji zdroworozsądkowej i tradycyjnych wartości oraz wspólnoty, ale bez werbalnego rewolucjonizmu. Konserwatyzm w stylu CSU nie głosiłby "moralnej rewolucji" i nie umieściłby na swoich flagach haseł walki przeciwko systemowi.
I chociaż CSU zawsze występowała w interesie Bawarii, to jednak na płaszczyźnie ogólnokrajowej nigdy nie była sceptycznie nastawiona do idei niemieckiego federalizmu. Umiejętnie wykorzystała transfery środków finansowych z bogatszych krajów związkowych, które w pierwszych powojennych dziesięcioleciach przyczyniły się do modernizacji zdominowanej przez rolnictwo gospodarki kraju, a ostatnio zawsze występowała jako konstruktywny rzecznik federalizmu. Jeżeli sformułuje się analogię do PiS, to jeszcze nie jest jasne, kiedy partia ta wyjdzie ze swojej defensywny w polityce europejskiej.
Tak czy inaczej: jeżeli PiS ma zamiar zrealizować swój ambitny program stworzenia integracyjnej partii ludowej, to czekają go duże zmiany i burzliwe czasy. Nie jest przypadkiem, że (jak wyraził się niemiecki politolog Peter Lösche) CSU jest wśród wszystkich starych partii republiki Federalnej Niemiec "tą, która miała najburzliwszy okres młodości".
Kai Olaf Lang, niemiecki publicysta i pracownik naukowy Fundacji Nauka i Polityka w Berlinie