Zakaz drukowania w kraju, sabotowanie spotkań autorskich, blokowanie wyjazdów za granicę po odbiór nagród literackich, pakowanie go na 48 godzin do aresztu pod zarzutem zagrożenia sprowadzania napięć społecznych - wszystkie te inicjatywy wychodziły z ówczesnego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. I to z bardzo wysokiego szczebla, choć Marek Nowakowski nigdy nie działał aktywnie w opozycji politycznej. Jego jedynym grzechem wobec władzy było to, że w swojej twórczości literackiej ostro drwił sobie z tamtej rzeczywistości. Pokazywał jej absurdy i wynaturzenia.

W osaczaniu Marka Nowakowskiego w latach 70. i 80. pomagało SB dziesiątki kapusiów. Zwerbowani agenci najczęściej wywodzili się z kręgów jego bliskich znajomych. Ale byli wśród nich też ludzie, którzy uchodzili za przyjaciół Marka Nowakowskiego. Wśród nich - poeci i pisarze, ludzie którym nie udało się wspiąć na Parnas. Może dlatego z taką łatwością wpadali w ramiona policji politycznej, pełniąc najpodlejsze z możliwych ról - donosicieli.

To o nich pisze Marek Nowakowski w swej najnowszej książce "Kryptonim Nowy”. Jedynej w jego twórczości pozycji dokumentalnej. W ogromnej części są to oryginalne fragmenty esbeckich raportów i donosów tajnych współpracowników. Lekkim piórem, w sensacyjnej przyprawie, pisarz opowiada o tamtych ludziach jako postaciach mikrych, choć nie do końca złych i sprzedajnych. Wielu uwikłało się w esbeckie zależności, będąc w trudnych sytuacjach życiowych. Jasne, że większość robiła to z niskich pobudek. Marek Nowakowski nie pobłaża takim postawom moralnym, ale też mówi o nich bez nienawiści.



Reklama