Łukjanow - redaktor naczelny pisma "Rossija w Głobalnoj Politikie", wydawanego we współpracy z amerykańskim "Foreign Affairs" - podkreślił, że Rosja uważa Polskę za ważny kraj w Europie. "Polska znajduje się po drodze z Rosji do Europy Zachodniej. W żaden sposób nie da się jej ominąć" - zauważył.

Reklama

Według komentatora relacje rosyjsko-polskie będą elementem ogólnej sytuacji na kontynencie europejskim. Łukjanow oznajmił również, że inicjatorem i główną siłą napędową poprawy stosunków z Polską jest Władimir Putin, więc nie ma niebezpieczeństwa, że ta polityka odwilży może nie przetrwać wyborów prezydenckich w Rosji w 2012 roku, jeśli obecny premier zechce w nich wystartować.

Zdaniem rosyjskiego komentatora kontynuacja procesu poprawy relacji dwustronnych o wiele bardziej zależy od tego, kto wygra wybory parlamentarne w Polsce w 2011 roku.

PAP: Z czym jedzie do Warszawy prezydent Dmitrij Miedwiediew?

Fiodor Łukjanow: Z intencją ugruntowania, uczynienia nieodwracalnym procesu jakościowej zmiany stosunków między Rosją i Polską, który rozpoczął się już ponad rok temu. Chodzi o to, by proces ten postępował; by nie uległ przerwaniu. Będzie to bardzo ważna wizyta. Nastąpi w kilka dni po podjęciu przez Dumę Państwową, izbę niższą parlamentu Rosji, uchwały ws. Katynia.

Reklama

PAP: Czego oczekuje Rosja po tej wizycie? Czy ma jakieś oczekiwania związane z przypadającym w drugiej połowie 2011 roku przewodnictwem Polski w Unii Europejskiej?



Reklama

F.Ł.: Szczerze mówiąc, nie mam pewności, czy Rosja ma jakieś konkretne oczekiwania. A jeśli ma, to raczej nie są one związane z przewodnictwem Polski w UE. Trudno bowiem zrozumieć, czym jest dzisiaj przewodnictwo pojedynczego kraju w Unii Europejskiej. Po wejściu w życie Traktatu z Lizbony, który wprowadził instytucję stałego przewodniczącego UE, trudno pojąć, jak dzielone są pełnomocnictwa, jakie uprawnienia ma narodowa prezydencja.

Dlatego Rosja patrzy na Polskę nie przez pryzmat Unii Europejskiej, nie przez pryzmat jej przewodnictwa w UE, lecz jako na ważny kraj w Europie.

PAP: Czy obecna odwilż w stosunkach rosyjsko-polskich przetrwa wybory prezydenckie w Rosji w 2012 roku, po których na Kreml może wrócić Władimir Putin? Pamiętamy, że preferował on twardszą politykę wobec Polski.

F.Ł.: Nie jest to w żaden sposób związane z wyborami prezydenckimi w Rosji; z tym, kto będzie prezydentem. Inicjatorem i główną siłą napędową polityki poprawy relacji z Polską jest premier Putin. Jeśli nawet wróci na Kreml - a wcale nie jest pewne, że tak się stanie - to w żaden sposób nie wpłynie to na stosunki z Polską.

A już na pewno nie wpłynie dopóty, dopóki w Polsce będą partnerzy do dialogu. Relacje rosyjsko-polskie zaczęły się zmieniać wtedy, gdy w Warszawie pojawił się rozmówca. Gdy w Polsce na czele rządu stał Jarosław Kaczyński, a prezydentem był jego brat Lech Kaczyński, w pełni świadomie prowadzili politykę, która nie sprzyjała stosunkom między Rosją i Polską. Po prostu uważali, że z Rosją należy rozmawiać inaczej. Nie byli zainteresowani poprawą relacji dwustronnych.

Kiedy w 2007 roku pojawił się premier Donald Tusk, stało się jasne, że ma on zupełnie inną wizję stosunków z Rosją, o wiele bardziej rzeczową. Obaj przywódcy Rosji, a zwłaszcza Putin, też są rzeczowymi ludźmi; też wiedzą, czego chcą. Przede wszystkim patrzą, czy z drugą stroną można się porozumieć; porozumieć trzeźwo, bez ideologii, emocji. Jeśli tak, to wspaniale; natychmiast przechodzą do konkretów. Jeśli natomiast napotykają zideologizowane podejście, to odpowiadają tym samym. Polityka zagraniczna Rosji reaguje na czynniki zewnętrzne.



Nie zależy to więc od wyników wyborów w Rosji w 2012 roku. O wiele bardziej zależy od tego, kto wygra wybory parlamentarne w Polsce w 2011 roku.

PAP: Jakie są główne kwestie sporne w relacjach między Rosją i Polską? Do niedawna największe spory wywoływało poparcie Polski dla integracji Ukrainy i Gruzji z NATO, a także plany rozmieszczenia na polskim terytorium elementów tarczy antyrakietowej USA.

F.Ł.: Dążenie Ukrainy i Gruzji do wejścia do NATO w dającej się przewidzieć przyszłości takim czynnikiem raczej nie będzie. Obrona przeciwrakietowa - jak na to wygląda - też nie. Jest wątpliwe, by koncepcja tarczy została zrealizowana w tej postaci, w jakiej szkodziła stosunkom rosyjsko-polskim. Jeśli w ogóle zostanie zrealizowana, to raczej po zmianie władzy w Ameryce.

Same z siebie na pewno nie znikną problemy historii. Nie da się za pomocą dwóch-trzech politycznych gestów i deklaracji unieważnić 400 lat historii. Trudnej historii. Problemy historyczne będą wypływały na powierzchnię. Chodzi natomiast o to, czy ktoś będzie chciał wykorzystywać je do bieżących celów politycznych, tak jak miało to miejsce w kilku poprzednich latach. Czy też będą tylko tłem, a politycy będą się starać oddzielać proces polityczny od ciężaru historii.

Myślę, że relacje rosyjsko-polskie będą elementem ogólnej sytuacji w Europie. Rosja zawsze stawiała na stosunki dwustronne z poszczególnymi państwami. Nie tylko z największymi - ze wszystkimi, które są dla niej ważne i interesujące. Polska bez wątpienia zalicza się do takich państw. Rosję krytykowano za to, że stosunki dwustronne woli bardziej od relacji z instytucjami europejskimi. Teraz wydaje się, że nie ma innego wyjścia. Trudno jest mieć do czynienia z Unią Europejską, znajdującą się w procesie bardzo złożonych zmian instytucjonalnych i dodatkowo pogrążoną w kryzysie gospodarczym. Nie udaje się to.

Dlatego Rosja niewątpliwie będzie nadal stawiać na konkretne kraje, w tym Polskę. Polska jest ważnym krajem. Znajduje się po drodze z Rosji do Europy Zachodniej. W żaden sposób nie da się jej ominąć.