Powinniśmy te obchody traktować jako jeden z etapów politycznego polaryzowania się na trwałe społeczeństwa polskiego.
Nie jest niczym negatywnym, że różne środowiska społeczne hołdują swojej własnej estetyce i wrażliwości. Demokracja polega na tym, że niekoniecznie zawsze, wszyscy podporządkowujemy się tej samej etyce, temu samemu kanonowi. Tym, co powinno nas spajać, powinny być szacunek wobec konstytucji i przestrzeganie prawa. A reszta jest już wyłącznie pochodną kultury politycznej, dynamiki wydarzeń i poglądów samych obywateli.
>>> Krzemiński o rocznicy: Potwierdziła rozłam polityczny
W Polsce od ok. 89 r. wszystko jest kontynuacją poprzedniej kampanii wyborczej i zapowiedzią następnej - wszystko jest ciągiem nieustannej walki wyborczej.
Zachowanie instytucji Kościoła było standardowe - jak zwykle tak bardzo elastyczne, że każdy może je zinterpretować na własny sposób, korzystny dla własnej wersji wydarzeń. Kościół jest momentami rozdarty pomiędzy koniecznością utrzymywania dobrych relacji z aktualnymi władzami państwa, a odmiennym spojrzeniem znacznej części wiernych, zwłaszcza tych, którzy najczęściej uczestniczą w obrządkach religijnych.
Wniosek, jaki możemy wyciągnąć z tych obchodów, mógłby się sprowadzać do stwierdzenia +z dużej chmury, mały deszcz+. Wielu publicystów, zwiastujących polityczną apokalipsę w tę rocznicę, absolutnie nie miało racji i źle interpretowało sytuację, jako silne dążenie do konfliktu przede wszystkim najbliższej PiS-owi części społeczeństwa. Mamy tymczasem chyba raczej kontynuację tej dyskusji i sporu, który miał miejsce wcześniej, a nie dążenie do otwartej konfrontacji.
>>> "Nie wiem, czego jeszcze trzeba, by się opamiętać"
Uważam, że tragedia smoleńska i to, co po niej następuje, nie jest przyczyną czegokolwiek. Jest to skutek podziałów społecznych i silnego konfliktu politycznego, który był już wcześniej. Ten konflikt ma już swoje apogeum za sobą. Mieliśmy do czynienia z tym apogeum podczas kampanii wyborczej 2007 r.
W tej chwili mamy do czynienia z pewną stabilizacją. Udowodniły to wybory samorządowe, gdzie partie spoza PO i PiS-u dostały zaledwie 30 proc. Politycy, zwłaszcza PiS-u, są tego świadomi i w ich interesie jest tylko podtrzymanie tego sporu, a nie jego przyspieszenie.
Teraz politycy Platformy i PiS-u będą atakować się nawzajem, ale to już jest nie ta skala. Myślę, że z perspektywy czasu tragedia smoleńska trochę to wszystko ograniczyła. Po Smoleńsku pewien próg już jest chyba niemożliwy do przekroczenia. Wycofanie lub wycofanie się Palikota jest - jeśli chodzi o poziom kultury politycznej - pewną zdobyczą okresu, po tragedii smoleńskiej. Jest też symbolem tego, że poważne partie polityczne na pewnego rodzaju wyskoki już sobie pozwolić nie mogą. Te wszystkie uroczystości są tego dowodem.
Walka wyborcza musi się toczyć. Wielkie partie mają różnych wyborców. Pewien typ wyborców musi od czasu, do czasu dostawać jasne wskazówki, jak wygląda sytuacja, jak zdefiniować przeciwnika i sojusznika. Jarosław Kaczyński musi od czasu, do czasu zrobić ukłon w stronę tej części swoich wyborców bez względu na to czy chciałby eskalować, czy łagodzić spór. Polityk często musi od swoich własnych, osobistych odczuć abstrahować. W tym kontekście traktowałbym zarówno jego łagodne wypowiedzi w różnych mainstreamowych mediach w ostatnich tygodniach, jak i te bardziej jednoznaczne.