Marcin Piasecki: Kto powinien być nowym szefem Międzynarodowego Funduszu Walutowego?
Jan Krzysztof Bielecki: Reprezentant Europy. Po to żeby kontynuować wszystkie najlepsze dotychczasowe praktyki MFW, który w czasie kryzysu pokazał, że jest ważną i potrzebną instytucją. Zaangażowanie MFW w Europie jest w tej chwili znaczące i dlatego Europejczyk będzie gwarantem kontynuacji.
Europejczycy są różni i różnie patrzą na przykład na kwestię ratowania Grecji.
Jestem przekonany, że wśród głównego nurtu polityków i ekonomistów zajmujących się Europą nie ma większych rozbieżności. To, że między poszczególnymi krajami mogą się pojawiać różnice zdań w kwestii użycia konkretnych instrumentów, jest naturalne.
Reklama
Ale na przykład kanclerz Merkel wypowiada się coraz ostrzej o gospodarkach południowej Europy.
Spokojnie, to nie wyklucza poczucia współodpowiedzialności za rozwiązanie tego wielkiego problemu, który mają Europa i świat.
A jeżeli to nie Europejczyk zostanie szefem MFW?
Wtedy może zostać nim ktoś, kto będzie uważał, że transatlantycka oś rozwojowa świata już nie jest ważna i trzeba przyjąć jakąś inną perspektywę. Uważam, że to byłoby bardzo złe rozwiązanie.
Dla kogo?
Dla strefy euro, ale także dla Polski. Dlatego że jakiekolwiek większe perturbacje na Zachodzie odstraszą kapitał, a właśnie konkurencja o kapitał jest sprawą coraz trudniejszą. W tym tygodniu na konferencję CEE IPO Summit w Warszawie przyjedzie kilkuset przedstawicieli inwestorów i spółek, których ja także będę przekonywał, że polska giełda jest dobrym miejscem do inwestowania. Gdyby ci ludzie mieli obawy o stabilność Polski – a wspiera ją także MFW poprzez dobrą ocenę polskich fundamentów i otwartą linię kredytową – nie przyjechaliby.



Jak przekonać do inwestowania w Warszawie?
W czasach zdominowanych przez światowy kryzys Polska jest krajem sukcesu i wzrostu gospodarczego, co przekłada się na zyski firm notowanych na giełdzie. MFW napisał w najnowszym raporcie dotyczącym sytuacji w regionie, że Polska ma silne fundamenty, dobre plany reformatorskie i zdrowy sektor finansowy. Po drugie na polskiej giełdzie można zarobić. Po trzecie GPW staje się regionalnym liderem, co będzie podwyższało jej atrakcyjność dla inwestorów międzynarodowych. Zresztą także w tym tygodniu, ale w Sopocie, odbędzie się Europejski Kongres Finansowy, który kwestie stabilności i perspektyw wzrostu dla Polski podda dyskusji i weryfikacji.
Jednocześnie inwestorzy czytają w zagranicznych gazetach na przykład o kłopotach finansów publicznych w Polsce, o zadłużeniu. To może studzić ich entuzjazm.
Polskie zadłużenie jest na niskim poziomie, co wyraźnie widać w porównaniu z innymi krajami UE. Deficyt sektora finansów publicznych znacząco spadnie w tym i następnym roku. Jest oczywiście nurt opinii, który wbrew faktom kwestionuje silne fundamenty gospodarki. Myślę, że inwestorzy bardziej wierzą MFW i doceniają rządowy plan konsolidacji fiskalnej niż niektóre media. W tej chwili rynek liczy na utrzymanie kursu na poprawę finansów publicznych także po wyborach, traktując jako pewnik, że Donald Tusk będzie dalej rządził. Stąd silny popyt na polskie obligacje i malejące oprocentowanie. Trudno powiedzieć, skąd na rynku bierze się tak silna wiara w wygraną premiera Tuska, ale sądzę, że gdyby sondaże wskazywały na zwycięstwo opozycji, ten sentyment by się odwrócił. Nawiasem mówiąc, ci wszyscy, którzy wieszczyli, że czeka nas katastrofa, druga Grecja, dziś są trochę mniej widoczni. Chyba wiedzą, że wyszli bardziej na zaangażowanych polityków niż ekonomistów.
Czyli inwestorzy nie zauważą, że na naszej giełdzie są spółki, w których rządzi Skarb Państwa i decydujący głos mają politycy? Rada Gospodarcza przy premierze miała to zresztą zmienić, ale projekt przepisów utknął w Sejmie.
To nie jest projekt rady, to jest projekt rządu premiera Donalda Tuska, który teraz znajduje się w parlamencie. Jest przygotowany do drugiego czytania, które z jakichś przyczyn się opóźnia.
Długo będzie jeszcze opóźniane?
Nie wiem, to zależy od Prezydium Sejmu. Ja dalej wierzę, że projekt zostanie przyjęty jeszcze w tej kadencji parlamentu, bo ciągle uważam, że byłby on korzystny dla przedsiębiorstw i inwestorów.
Ale jak to – partia rządząca wstrzymuje prace nad ustawą, którą przyjął jej własny rząd?
Wierzę, że ustawa zostanie przyjęta.



A może PO chce odczekać do momentu, kiedy przez spółki Skarbu Państwa przetoczy się kolejna fala zmian personalnych?
Pracowaliśmy nad modelem, który równa standardy zarządzania obowiązujące w spółkach Skarbu Państwa do tych w firmach prywatnych. Nie zajmowaliśmy się personaliami.
Czy z innymi efektami prac rady będzie się działo tak samo?
My nie jesteśmy od wdrażania przepisów, lecz od przedstawiania opinii premierowi. Wychodzenie poza te kompetencje byłoby niebezpieczne. Tak jest na przykład z mundurówkami – przedstawiliśmy szacunki skutków różnych wariantów zmian. Jednak uznaliśmy, że materia jest na tyle skomplikowana, że z tych wariantów nie rekomendowaliśmy żadnego.
Czym jeszcze rada zajmie się do wyborów?
Będziemy dalej monitorować sytuację makroekonomiczną, w tym wątki związane ze zdrowiem finansów publicznych.
Wybory to koniec rady w obecnym kształcie?
Zdecydowanie.
Co dalej?
O tym zadecyduje premier.