Wołek podkreślił, że trzeba docenić wynik PO. "To jest gigantyczny sukces. To pokazuje, że Polacy ciągle kupują przedstawienie, odgrywane przez Platformę i PiS. Mimo że Polacy nienajlepiej oceniają ten rząd, to nie bardzo mają na kogo przerzucić swoje głosy. Dlatego Donald Tusk miał rację, mówiąc, że >>nie ma z kim przegrać<<. PiS nie jest opozycją w stosunku do Platformy, tylko inną drogą życia. Tak się to ukształtowało jeszcze w 2005 r. i tak Polacy odbierają to do dziś" - powiedział. Jak ocenił, "będzie to tak wyglądać, dopóki nie powstanie prawdziwa opozycja w stosunku do Platformy".
Jednocześnie zaznaczył, że wynik SLD może być końcem lidera tej partii Grzegorza Napieralskiego. "Wystąpienie, które wygłosił na wieczorze wyborczym, brzmiało trochę jak mowa pożegnalna" - powiedział.
"SLD ma problem nie tylko z przywódcą, ale też z odbudową partii. Wygląda na to, że SLD skurczyło się do klasycznego, postkomunistycznego, postpezetpeerowskiego elektoratu: kilkudziesięciolatkowie, plus kilku młodzieńców >>na ozdobę<<. Z tego wyszło to 7,7 proc. Wszyscy, którzy zdecydowali się zagłosować w wyborach prezydenckich na Grzegorza Napieralskiego, jedynego kandydata >>niekościelnego<<, przeszli do ugrupowania Janusza Palikota" - podkreślił Wołek.
Jak zaznaczył, jeśli potwierdzą się sondażowe wyniki wyborów dające SLD 7,7 proc., "będzie to najgorszy wynik obozu postkomunistycznego po 1989 r.". "To szczególnie uderzający wynik, jeśli skonfrontuje się go z poparciem dla Grzegorza Napieralskiego w wyborach prezydenckich. Bardzo wyraźnie widać, że ten wynik Napieralskiego w wyborach prezydenckich to były głosy elektoratu antykościelnego. Dziś Napieralski nie był w stanie utrzymać tego wizerunku i tego elektoratu" - dodał politolog.
Z kolei PiS, według niego, próbuje odgrywać tę samą kartę, co w poprzednich wyborach parlamentarnych i uzyskało ten sam wynik. "To maksymalny wynik, jaki można było uzyskać, będąc Jarosławem Kaczyńskim. Kiedy Jarosław Kaczyński zmienił się na czas kampanii prezydenckiej, był w stanie przyciągnąć wielu nowych wyborców. W tej kampanii był +zwykłym+ Kaczyńskim, takim samym, jak cztery lata temu i taki sam wynik, jak cztery lata temu. Można powiedzieć, że Jarosław Kaczyński jest największym wrogiem tej partii. Na pewno nie pomógł mu ostatni tydzień ujeżdżania tematu Angeli Merkel" - uważa Wołek.
"Nie wiem, co musiałoby się stać, aby stali wyborcy nie zagłosowali na Kaczyńskiego, i co musiałoby się stać, by zagłosowali na niego wyborcy nowi" - zaznaczył. Politolog zauważył, że wyniki sondażowe w dużej mierze pokrywają się z sondażami poparcia przeprowadzanymi od początku roku. "Platforma odrobiła straty z początku roku, trochę odrobił PiS. Obie partie uzyskały praktycznie taki sam wynik, co 4 lata temu" - zauważył.
Jak dodał, zaskoczeniem jest rezultat osiągnięty przez Janusza Palikota. "To jest szokujący wynik partii jednego tematu, budowanego dookoła wrogości do Kościoła. To bardzo ważna wiadomość dla polityków i dla Kościoła, że jest 10 procent wyborców, którzy nie lubią Kościoła. To coś nowego w polskiej polityce" - podkreślił Wołek.