"Po wyborach żyjemy w innym kraju niż jeszcze w czasie kampanii wyborczej. Kampania toczyła się wokół obietnic; po wyborach atmosfera zmieniła się całkowicie. Przeszliśmy tym expose od neogierkowskiego okresu do załamania, przypominającego rok 1980" - ocenił Zdzisław Krasnodębski. Profesor socjologii dodał: "Premier powiedział innymi słowy, że zielona wyspa się skończyła, trzeba będzie zacisnąć pasa".

Reklama

Krasnodębski podkreślił, że że reformy, które zapowiada Tusk ograniczają się jedynie do oszczędności i cięć. "W expose nie było mowy o koncepcjach prorozwojowych, w przeciwieństwie do expose premiera sprzed czterech lat, w którym były głównie obietnice" - mówił socjolog.

Jego zdaniem, charakterystyczne w wystąpieniu premiera było to, że choć Tusk zapowiadał wcześniej wielokrotnie, że nie będzie przeprowadzać bolesnych reform, dziś je planuje. Oznacza to, że sytuacja musi być dramatyczna - uważa Krasnodębski.

Rozmówca PAP podkreślił, że złe wieści premier starał się osładzać dobrymi, m.in. zapowiedzią podwyżek dla służb mundurowych. "Wydaje się jednak, że planowane cięcia są bardziej realistyczne niż obietnice podwyżek" - zaznaczył.

Reklama

W jego opinii, oszczędności planowane przez rząd uderzą przede wszystkim w warstwę średnią, która do tej pory była głównym elektoratem PO.

Trwa ładowanie wpisu

Brak antypisowskiej retoryki w expose - uważa socjolog - może oznaczać, że premier boi się reakcji społecznych po zapowiedzi oszczędności.

Krasnodębski zwrócił też uwagę, że w wystąpieniu premiera, oprócz kwestii związanych z polityką zagraniczną, w tym dotyczących naszych stosunków sąsiedzkich, nie pojawiły się również takie tematy jak trwająca prezydencja, jeszcze kilka miesięcy temu przedstawiana jako szczególnie istotna, czy problematyka związana ze zdrowiem i edukacją. "Nie było też ozdobnej retoryki, ani mowy o miłości. Premier jawił się jako trochę księgowy, trochę minister finansów" - ocenił.