"Reformy, które są zaproponowane, same w sobie nie mają sensu. To jest próba ucieczki do przodu, która z całą pewnością nie zakończy się dobrze. Spójrzmy na liczby. Kraje strefy euro są zadłużone na ponad 7 bilionów euro, a ich PKB wynosi ok. 13 bilionów. Więc, jaki poziom PKB, przez najbliższe lata, musi być przeznaczony na spłatę samych odsetek od tych 7 bilionów, na które one już są zadłużone. Proszę zwrócić uwagę, że te państwa muszą zadłużać się dalej, dlatego, że na bieżąco sprzedają swoje własne obligacje" - twierdzi Robert Gwiazdowski z Centrum im. Adama Smitha

Reklama

Euro było błędem. Dzisiaj ci, którzy w 2004 roku krzyczeli na mnie, że się na niczym nie znam i gadam bzdury, dzisiaj mówią - tak, w konstruowaniu euro popełniono błędy. Ale dalej idą w zaparte. Bo trzeba brnąć w ratowanie strefy euro, bo inaczej będzie wojna, jak powiada minister Rostowski. Jeżeli, na miły Bóg, rozpadł się Związek Radziecki i rubel transferowy i to bez wojny to, dlaczego miałaby być wojna z tego powodu, że rozpadnie się strefa euro.

Utożsamianie euro, czyli waluty, ze wspólnym rynkiem, czyli ideą Europy, jako wspólnego rynku, jest nadużyciem intelektualnym, które jest stosowane po to, żeby wśród wyborców, podatników wzbudzić panikę powodującą, że zaakceptują oni dalsze zmiany polityczne. Zmiany polityczne nic nie dają Europejczykom, jako Europejczykom. Te zmiany polityczne są potrzebne politykom europejskim, a zupełnie one nie są potrzebne Europejczykom, jako podatnikom.(...)

Ujednolicenie współpracy fiskalnej, jedne stawki, jedna podstawa opodatkowania, są niekorzystne dla Polski. Jak wejdziemy do strefy euro, będziemy mieli takie same stawki podatkowe jak mają Niemcy, taką samą podstawę podatkową, to czym my będziemy konkurować? Pieniądz właśnie i system podatkowy są elementem tworzenia konkurencji. Jeżeli ich nie będzie, to czym mamy konkurować z Niemcami? Tańszą godziną pracy? No to niech pan premier powie obywatelom: będziemy konkurować z Niemcami tym, że będziemy zawsze pracować za mniej niż Niemcy.

Problem polega na tym, że politycy nie mają wyobraźni ekonomicznej, a ich jakiekolwiek rozeznanie ekonomiczne, to jest rozeznanie przez pryzmat rynków finansowych. Jednak tak naprawdę ta symbioza rynków finansowych i polityków, która trwa od czasów Bretton Woods właśnie się kończy.(...) Można sobie wyobrazić, że zostanie wprowadzona jedna ustawa o podatku dochodowym i zostanie przetłumaczona na wiele języków, teoretycznie jest to możliwe. Tylko, że jest to bezsensowne z punktu widzenia mniejszych gospodarek."