Zamiast budować elektrownie na gaz, znów zamierzają budować bloki węglowe. Dlaczego rezygnują z bardziej ekologicznego paliwa i stawiają ponownie na czarne złoto?
Po pierwsze, gaz ostatnio mocno zdrożał, a ceny węgla szły w górę dużo wolniej. Firmy przekalkulowały i uznały, że nie będą przepłacać za surowiec i nie zmienia tego nawet to, że koszt budowy bloków gazowych jest dużo niższy niż w przypadku węgla. Po drugie, na bardzo niskim poziomie notowane są w Europie prawa do emisji dwutlenku węgla. Można ich więc sobie niedrogo dużo nakupować i dalej smrodzić do woli z kominów. Po trzecie, w ostatnich miesiącach wyraźnie można zauważyć, że przyciśnięta coraz większym kryzysem gospodarczym Bruksela (zapewne pod wpływem lobby największych europejskich energetycznych graczy z Niemiec czy Francji) odpuszcza sobie sprawę zanieczyszczenia atmosfery.
Te trzy argumenty można zrozumieć, choć w przypadku dwóch ostatnich nie można wykluczać scenariusza, że jednak kryzys w miarę szybko się skończy, europejski przemysł ruszy pełną parą i prawa do emisji zdrożeją. Czy wówczas drogie bloki węglowe będą opłacalne?
Trudno mi jednak zrozumieć, dlaczego o odejściu od budowy gazowych bloków myślą firmy, które jednocześnie zaangażowały się finansowo w program poszukiwań i eksploatacji gazu łupkowego. Czyżby już nawet główni zainteresowani największym w historii polskim projektem gazowym nie wierzyli w jego udaną realizację?
Reklama