Wyobraźmy sobie np., co by się stało, gdyby jednym skreśleniem ministerialnego pióra zlikwidować konieczność zdawania egzaminu na prawo jazdy. No, może nie dla osób prowadzących wielkie ciężarówki, ale kierowców osobówek. Tak po prostu, pach, i prawa jazdy nie ma. A ty, człowieku, nogę na gaz i sobie radź. Zgroza. Nie sądzę, aby ktoś na taką głupotę się zdecydował. Jednak z jakiegoś powodu już w 2008 r. uznano, że ci, którzy zechcą sobie żeglować, nie będą już potrzebować żadnego patentu dopóty, dopóki będą sterować łódkami o długości burty nieprzekraczającej 7,5 m. Teraz idziemy jeszcze dalej: zniesiony został przepis mówiący, że żeglarze poniżej 16. roku życia muszą pływać pod opieką posiadaczy patentu. Więc na wodach będziemy mieć dzieci, w dodatku bez żadnego przeszkolenia i opieki. A np. taka popularna sportina 682 to siła ponad 20 mkw. żagli, dobrze ponad tona masy i, przy sprzyjającym wietrze, całkiem niezła prędkość.
Nie chciałabym, żeby zielony, niedoświadczony żeglarz znalazł się na takim sprzęcie blisko mojej łodzi. Sterować nie umie i zapewne nie ma pojęcia o zasadach ruchu na wodzie, które są równie skomplikowane, jak te lądowe. Towarzystwa już kombinują, jak podwyższyć stawki na ubezpieczenie łodzi, aby nie zbankrutować. Jest jeszcze kwestia bezpieczeństwa. Taki żółtodziób może zrobić wielką krzywdę sobie i innym. A nie chcę nawet sobie wyobrażać, co się stanie, jeśli przyjdzie biały szkwał. W 2007 r. zabił na jeziorach mazurskich 12 osób.
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=2192&page=0
I co widzisz w tym zlego? Jak masz zderzenie samochodow to byle parkingowa stluczka idzie w tys zl, a zderzenie (np. wymuszenie) czesto konczy sie szpitalem. Na jachtach ten problem po prostu nie istnieje i stad porownanie bezsensowne. Nie kojarze tych tysiecy wypadkow, setek rannych i dramatow. Ani w polskim zeglarstwie, ani zadnym innym. A wyobraz sobie ze zagranica w wiekszosci krajow patentow obowiazkowych nie ma,
Ale dopisze jeszcze koledze, ze tak, niektorymi pojazdami po drodze mozna sie poruszac bez zadnych dokumentow, uprawnien, zezwolen i licencji. Rowerami, wozami konnymi, malymi samochodami na podst. karty motorowerowej od 14 lat itd. Lodki to ta wlasnie kategoria predkosci, od Ligiera i innych na pewno wolniejsza.
I proszę nie powtarzać bzdur o prawie jazdy i licencji pilota - że tęż nikt nie sięgnął jeszcze po pilota promu kosmicznego jak przykładu. Samochody jeżdza po kilkadziesiat, stokilkadziesiat kilometrow na godzine tuz kolo siebie. Lodki robia te 5-10 km/h w zaleznosci od wiatru. Jak juz im sie uda na siebie trafic na jeziorze, to sie najwyzej pukna. Trzeba flaszke postawic za podgiecie relingu i juz.
Wystarczy wyobraźnia i praktyka aby wiedzieć, iż liberalizacja przepisów w naszym kraju to droga do katastrofy. Brak znajomosci przepisów, zachowania w trudnych sytuacjach rodzi zagrożenia. Popularyzacja sportów wymusza liberalizację, pytanie tylko czy my, z naszą ułańską fantazją jesteśmy na tą liberalizację gotowi ? Otóż historia z białego szkwału w 2007 pokazuje, iż gotowi nie jesteśmy. Tzw "białe szkwały" zdarzają się czesto. Ciekawe jest, że w 2007 roku na jeziorach polskich byli także Niemcy, Holendrzy. Potopili się tylko Polacy. Ich koledzy, z zagranicy grzecznie spłynęli do portów, dobili do brzegów przed burzą. Nasza dzielna młodzież z ochotą wskoczyła na jachty, by przeżyć przygodę. Niektórzy nie dali rady.
W 2007 w bialym szkwale wszyscy mieli patenty i co? I nic. Ci co sie wywrocili rowniez je mieli.
Od końca 2007 bez egzaminów i "patentu" można prowadzić jachty do 7.5m, nadal bez limitu wieku.
Od 2008 do 2012 żadne statystyki nie zanotowały wzrostu ilości wypadków związanych z uprawianiem żeglarstwa.
Zasady ruchu na wodzie są proste, opanowują je bez trudu młodsze nastolatki. Składki w zagranicznych towarzystwach ubezpieczeniowych są już obecnie niższe niż w towarzystwach polskich - mimo zdecydowanie niższych wymagań dotyczących "patentów" za granicą. najniższe są w państwach w których obowiązkowe "patenty" nie są w ogóle znane...
A'propos - w Danii nie trzeba mieć egzaminu i "patentu" do prowadzenia jachtów do 15m długości (oczywiście kadłuba a nie jakiejś "długości burty"!)
W Szwecji trzeba mieć "patent" jedynie jeżeli długość kadłuba przekracza 12m a szerokość 4m - i przekroczone muszą być oba te rozmiary.
W Wielkiej Brytanii, we Francji, w Holandii, w Belgii i w Luksemburgu nie wymaga się żadnych egzaminów i "patentów" dla prowadzenia jachtów do 24m długości.
W większości Stanów Zjednoczonych Ameryki nie wymaga się żadnych uprawnień dla prowadzenia jachtów a tam gdzie jakiś "patent jest wymagany zdaje się tylko prościutki test z przepisów..
Nie zanotowano z tytułu w/w regulacji (a raczej ich braku...) żadnej hekatomby Szwedów, Brytyjczyków, Francuzów, Belgów, Holendrów, etc, etc...
Czy Pani Redaktor uważa, że my, Polacy jesteśmy głupsi od wszystkich wyżej wymienionych nacji i że bez reglamentowania prawa do żeglowania natychmiast wszyscy się potopimy?
Zacznę od nieszczęśliwego prawa jazdy. Codziennie giną ludzie, którzy takowe posiadają i co? Państwo zaostrzyło przepisy egzaminacyjne, nastawiało fotoradarów, zaostrzyło możliwosc utraty dokumentu, który w dobie dzisiejszych czasów jest niezbędny ludziom do życia. WORDy i Szkoły kierowców widzą w tym strachu interes, bo im więcej ludzi nie zostanie dopuszczonych do jazdy i im więcej zostanie skierowanych na powtórne szkolenia tym więcej kasy dla egzaminatorów i szkółek. Czy ktoś rozliczył WORD albo jakąkolwiek szkółkę ze śmierci jej ucznia na drodze? Nie. Ale to szkółki mają monopol na naukę, która niestety jest nauką zdawania egzaminu. Jak taki delikwent już ten ciężki egzamin zda to faktycznie jest to co Pani napisała:nogę na gaz bo on ma prawo jazdy. A może rozluźnić przepisy tak jak jest przy jachtach to będzie bezpieczniej? Od 2007 roku kiedy wprowadzono możliwośc pływania na jachtach do 7,5 m oraz kiedy Minister Lipiec poszerzył zakres uprawnień wypadkowość nie wzrosła, co było zawarte w uzasadnieniu dla nowego rozporządzenia z dnia 09.04.2013 roku do którego Pani się odniosła powyżej. Ludzie nie są wariatami i nie muszą korzystać z uprawnień jeżeli nie umieją pływać. Ja nie wchodzę na Rysy chociaż mi wolno, nie jeżdże na galopującym koniu i nie biegam maratonów - chociaż też "mam uprawnienia"
Więcej wiary w ludzi, że potrafią sami o siebie zadbać, że potrafią sięgnąć po wiedzę bez paragrafów zmuszających do odbycia szkoleń. Takie świadome korzystanie z przywilejów i praw uchroni nas przed wypadkami - nie paragrafy i reglamentacja wszystkiego co potencjalnie może zaszkodzić obywatelowi.
Rozumiem, że Pani zdaniem prowadzona przez małolata i pędząca z prędkością 5 km/h Stortina po prawie pustej wodzie stwarza dużo większe zagrożenie niż jazda tego samego małolata na rowerze wzdłuż krajowej 11 lub jazda po tej same drodze jazda 14 latka na skuterze.
Gratulacje dla Pani wiedzy, zdrowego rozsądku i obiektywizmu.