Jeśli możemy mówić, że jest taki fenomen jak system postkomunistyczny, który niektórzy nazywają postkolonialnym, bo on ma wiele, zwłaszcza w sferze kulturowej postaw cech postkolonializmu, to niewątpliwie PO jest główną, w sensie funkcjonalnym, formacją postkomunistyczną - twierdzi Jarosław Kaczyński w wywiadzie opublikowanym w portalu salon24.pl przez Joannę Lichocką, dziennikarkę Telewizji Republika.
Co świadczy o "postkomunizmie PO"? Prezes PiS wylicza: różnego rodzaju relacje z establishmentem oraz specyficzna forma bardzo uproszczonego liberalizmu czy raczej lumpenliberalizmu, określająca między innymi stosunek do państwa, a dokładniej niechęć do niego, podtrzymująca jego miękki, skrajnie nieefektywny kształt.
Zdaniem Jarosława Kaczyńskiego, po przejęciu władzy przez PO odtworzył się w Polsce podział postkomunistyczny. Co to znaczy? - Platforma weszła w miejsce osłabionego SLD - tłumaczy prezes PiS. - Zrobiła to, broniąc zdecydowanie interesów establishmentu, ukształtowanego w ciągu ostatnich mniej więcej trzydziestu lat. Jego dziełem w wielkiej mierze jest transformacja. Początków trzeba szukać w chwili kiedy aparat komunistyczny zaczął się zmieniać w grupę ludzi o uświadomionym interesie ekonomicznym, wiążących się ze sobą także więzami rodzinnymi - dodaje Kaczyński. Według niego III RP stała się podstawą establishmentu stworzonego przez ludzi wyłonionych w czasie, gdy Polską rządził generał Wojciech Jaruzelski.
Dokooptowano z jednej strony, politycznej, niektórych ludzi z Solidarności, przy czym w grę wchodziły tu też korzyści ekonomiczne, a z drugiej dołączali też ludzie, którzy się do nich jakoś przebijali. PO ten stan rzeczy zaakceptowała i po upadku SLD zaczęła tę grupę obsługiwać. Gdy teraz zaczęła słabnąć, to z punktu widzenia interesów establishmentu funkcjonalne jest połączenie sił z SLD. Proszę pamiętać, że elementem obozu postkomunistycznego jest także PSL - przekonuje Kaczyński.
Według prezesa PiS, na tym układzie próbuje skorzystać szef Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Leszek Miller mówi sam, że jego celem jest bycie marszałkiem Sejmu, ale sądzę, że po cichu myśli, że po wyborach SLD z PO stworzą rząd, tyle że to SLD będzie miało lepszy wynik niż Platforma i wtedy on zostanie premierem. Proszę pamiętać, że jego premierowanie skończyło się kompletną kompromitacją - dodaje Jarosław Kaczyński i podkreśla, że wspólny rząd PO-SLD to raczej plany, które mogą wejść w życie dopiero po wyborach.
Platformę silnie spaja strach przed utratą władzy. Dlatego, jeśli ich notowania nie spadną poniżej 20 proc, nie liczę na to, że PO się posypie - przekonuje prezes Prawa i Sprawiedliwości, pytany przez Joannę Lichocką i Tomasza Sakiewicza o stabilność rządu Donalda Tuska.