W samym dniu wyborów i po nich prób wykazania, że Charków, Donieck czy Odessa z winy kijowskich banderowców nie miały możliwości realnego wyboru. Pozostaje pytanie, w jakiej skali można zainspirować niepokoje.
Do tej pory, nie licząc anschluss Krymu – na Ukrainie, Kremlowi udało się niewiele. Zachód nie kupił tezy, że w Kijowie rządzi junta, która dokonała zamachu stanu. Nastąpiło przyspieszenie w budowaniu strefy wolnego handlu z UE. Kontrolowana przez Majdan bezpieka uszczelnia granice i wyłapuje liderów dywersji. Janukowycz korespondencyjnie z Rostowa okazał się bezużyteczny. Nie potwierdziły się też czarne scenariusze kreślone przez rosyjskie media o pogrążaniu się majdanowego państwa w anarchii. Rosjanie swoimi działaniami na setki lat zapewnili sobie za to wroga. Nawet wśród części ciepło spoglądających na Wschód oligarchów ukraińskich. Bo niby dlaczego Rinat Achmetow miałby być w drugiej czy trzeciej setce najbogatszych Rosjan obok biznesiuka z Nowosybirska, jeśli może być w pierwszej trójce na Ukrainie.
Rosjanie od co najmniej późnego Kuczmy niewiele rozumieją z tego, co dzieje się nad Dnieprem. Inwestują w kieszonkowych Janukowyczów. W ludzi, którzy tak jak były prezydent są zawodowcami w przegrywaniu wszystkiego, co się da. W tym samym czasie Ukraina podnosi się. Nie jest już państwem upadłym, jakim była za schyłkowego IV prezydenta, jak nazywają Janukowycza rosyjskie media. Jeśli Kijów dostanie więcej czasu, okrzepnie. Jeśli przeprowadzi demokratyczne wybory, w pełni zalegalizuje zwycięstwo rewolucji godności.
Moskwa nie rozumie Ukrainy. Ale wie, że każdy dzień spokoju w tym kraju oznacza dla niej stratę. Wciąż ma też możliwości, by nad Dnieprem namieszać. Choćby gaz. I fantazję pozwalającą na dowolne kreowanie jego ceny. Nawet do poziomu powyżej 500 dol. za tysiąc metrów sześciennych. Taki wariant to prosta droga do bankructwa Ukrainy. Poza tym Kreml może skutecznie szczypać ukraińskich oligarchów. Problemy już ma Moskomprivatbank należący do Ihora Kołomojskiego. Zablokowano również na rosyjskich kontach 48 mln dol. należących do faworyta wyborów prezydenckich Petro Poroszenki. Na Krymie firma dystrybuująca energię należy do Rinata Achmetowa. Od Rosjan zależy, jaki będzie jej los.
W rozgrywce o Ukrainę daleko jeszcze do puenty. Kreml dalej będzie inwestował w przekształcanie jej w swój protektorat. Zachód będzie udawał, że temu przeciwdziała. Jeśli jednak ten stan zawieszenia pozwoli Ukrainie zyskać trochę czasu, warto tę grę prowadzić. Jeśli do tego Kijów będzie potrafił ten czas wykorzystać na umocnienie państwa, Ukraina nie jest stracona.