Sam Parlament Europejski także jest po części trampoliną, a częściowo polityczną emeryturą dla posłów. Prosto z PE na wyższe stanowiska awansowali m.in. Alexander Stuub (młody ambitny europoseł fiński, który został najpierw ministrem spraw zagranicznych, a potem premierem Finlandii), Thomas Hendrik Ilves (został następnie prezydentem Estonii), Cecilia Malmstrome (szwedzka europosłanka została komisarzem unijnym, teraz w komisji Junckera po raz drugi) czy Antonio Tajani, który także został komisarzem (włoskim, nota bene po zakończonej kadencji znów wrócił do Europarlamentu). Ale już dla np. Vittorio Prodiego czy Vitautasa Landsbergisa to polityczna emerytura. Panowie są w wieku raczej sędziwym, stąd nie jest to bulwersujące.

Reklama

Z kolei Marine Le Pen traktuje PE jako miejsce, z którego może aktywnie angażować się w politykę… francuską i swoje stanowisko europoselskie wykorzystuje do walki o władzę we Francji.

W przypadku najwyższych unijnych miejsc pracy jest podobnie, choć tu politycy mają mniejsze pole manewru – niewiele jest bowiem stanowisk, które byłyby jeszcze wyższe niż te przez nich piastowane w Brukseli. Często więc uderzają głową w sufit. Popatrzmy na kilka przykładów.

Jose Manuel Barroso, który dwa tygodnie temu po 10 latach pożegnał się z funkcją przewodniczącego Komisji Europejskiej jak na razie nie ma jeszcze konkretnych propozycji. Mówi się jedynie o jego ambicji zostania sekretarzem generalnym ONZ. On niczego nie potwierdza, pewne jest, że przejście do stanu zawodowej hibernacji na pewno mu nie pasuje.

Herman van Rompuy, który zanim pięć lat temu został pierwszym w historii stałym szefem Rady, był m.in. wicepremierem Belgii i ministrem ds. budżetu, a potem premierem Belgii. Teraz 67-letni polityk planuje przejście na emeryturę. Będzie miał więcej czasu na przebywanie z rodziną i nietypowe jak na polityka hobby – pisanie haiku.

Catherine Ashton, która kończy misję jako szefowa unijnej dyplomacji nie ma sprecyzowanych planów. Wiadomo jedynie, że wraca do Londynu. Może będzie startować w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych. Może zwiąże się z jakąś fundacją. Ashton ma 58 lat, więc teoretycznie przynamniej mogłaby jeszcze zawodowo funkcjonować.

Jej poprzednikiem w funkcji wysokiego przedstawiciela ds. polityki zewnętrznej był Javier Solana. Solanda, z wykształcenia doktor fizyki w momencie, gdy obejmował to stanowisko miał już bogatą karierę za sobą, której zwieńczeniem była pozycja sekretarza generalnego NATO. Po odejściu z NATO zajął się raczkującą unijną dyplomacją. Pięć lat temu przekazał stanowisko Catherine Ashton. Teraz 72-letni Solana jest związany z hiszpańskim Centrum Globalnej Ekonomii i Geopolityki, sporadycznie udziela się jako doradca lub negocjator polityczny.

Jak będzie z Donaldem Tuskiem? Po pierwsze, nie wiadomo jeszcze, czy nie skończy się na zaledwie 2,5-letniej kadencji. Po tym czasie będzie mógł mieć przedłużony mandat. Zakładając, że tak się stanie, ze stanowiskiem pożegna się w 2019 roku i oczywiście będzie mógł wówczas skorzystać z uroków unijnej emerytury. Ale będzie miał także szansę na start w wyborach prezydenckich w Polsce.