Dlaczego Słowacki ma nas zachwycać skoro nie zachwyca? - gombrowiczowskie pytanie z "Ferdydurke" targa mną od czasu, gdy obejrzałem "Idę" Pawła Pawlikowskiego. Jeszcze częściej pojawiało się, gdy zobaczyłem dmuchanie balonika oczekiwań przez dziennikarzy telewizyjnych przy okazji Złotych Globów. A teraz jeszcze te nominacje do Oscarów. Strach się bać, co to będzie w oscarowy wieczór 22 lutego.
"Ida" jest filmem dobrym, może nawet bardzo dobrym, ale nie wybitnym. Wyłamie się z chóru zachwytów, ale film ma dobry scenariusz, świetne zdjęcia i... rewelacyjną Agatę Kuleszę w roli drugoplanowej. Bez niej tego filmu nie ma. Wybaczcie mi producenci filmu z Łodzi (kibicuje filmowej Łodzi nie tylko jako absolwent filmoznawstwa na tamtejszym uniwersytecie), ale waszą radość muszę zmącić stwierdzeniem, że w ostatnich latach było kilka polskich filmów co najmniej tak dobrych, jeśli nie lepszych niż "Ida". Choćby "Pokłosie" Władysława Pasikowskiego zasługiwało - nie tylko z racji tematyki rozliczeń narodu z przeszłością i ogólnie z kwestią żydowską - na Oscara.
Nie zachwyca, ale zachwyca Wanda Gruz, w tej roli Agata Kulesza. Zresztą to aktorka, przed którą wciąż wielka kariera. Prostymi środkami buduje postać z krwi i kości. "Więcej" jej na ekranie niż wszystkich pozostałych postaci razem wziętych. W poetyckiej oprawie filmu, rodem z epoki kina polskiego - co podkreśla jeszcze ascetyczna realizacja, czarno-białe zdjęcia - mocne jest samo przesłanie. Nie dziwię się zachwytom krytyków i widzów na zachodzie, w Hollywood. Jednak oni nie znają naszej historii tak jak my, nie obejrzeli tylu dobrych filmów w ostatnich latach, nie mówią po polsku. Nominacje dla "Idy" - tak. Szkoda jednak, że nie dla Agaty. Mocne to porównanie, ale to taka nasza Meryl Streep (już 3 Oscary na koncie). A aktorstwo Meryl przecież nas zachwyca. Zachwyca?
ZOBACZ TAKŻE: Lista polskich nominacji do Oscarów>>>