Kapituła noblowska, niestety, nie raz ośmieszyła się, wydając co najmniej kuriozalne werdykty. Wiadomo, że pokojowy Nobel jest tym najbardziej upolitycznionym, a to otwiera pole do przeróżnych, nie do końca racjonalnych i sprawiedliwych działań. Strzałem bardzo nietrafionym, z ostatnich lat, był choćby Nobel dla prezydenta Baracka Obamy. Dostał go w 2009 roku po zaledwie roku prezydentury. Niczym na zachętę, kompletnie bez sensu. Kolejne lata rządów Obamy w jeszcze większym stopniu potwierdziły, że nagroda ta okazała się niezasłużona.
Rok wcześniej z kolei Noblem uhonorowano byłego fińskiego prezydenta, Martti Ahtisaariego, za wysiłek na rzecz przywrócenia pokoju na Bałkanach. Ten wysiłek sprowadzał się do tego, że Ahtisaari przyczynił się w dużej mierze do przyznania niepodległości Kosowu, co z kolei było jednym z największych błędów wspólnoty międzynarodowej.
Także nagroda dla Ala Gore’a była mocno naciągana - przyświecała jej chyba zasada: dokopać Bushowi. Ten sam komitet Noblowski nie uhonorował natomiast nigdy Jana Pawła II, którego pokojowego przesłania nie sposób zmarginalizować.
Informacja o pomyśle uhonorowania pokojowym Noblem pani kanclerz Merkel zabrzmiała dla mnie jak ponury dosyć żart. Bo za co miałaby otrzymać nagrodę? Za pomoc uchodźcom. Teoretycznie brzmi to rozsądnie – bo powinno się nagradzać ludzi, pomagającym potrzebującym. Ale jak wyglądała pomoc w tym konkretnym przypadku? Polegała na tym, że niemiecka przywódczyni najpierw (i ona osobiście i inni ważni niemieccy politycy) zadeklarowała gotowość przyjęcia jeszcze w tym roku 800 tys. uchodźców. Tą deklaracją zachęciła kolejne miliony do przyjazdu do Niemiec, jej słowa zostały odebrane bowiem przez potencjalnych petentów jako otwarte zaproszenie.
A gdy tysiące ludzi zaczęły przybywać do Niemiec, rząd w Berlinie zaczął wymuszać na innych krajach unijnych solidarność, polegającą na przejęciu tych ludzi. Czyli najpierw kogoś zapraszam do siebie do domu, a potem „podrzucam” gościa sąsiadom. Postawa Niemiec, czyli deklaracja przyjęcia uciekających sprawiła, że liczba przybywających do Unii (a wśród nich imigrantów w dużej mierze, w mniejszej prawdziwych uchodźców wojennych), która i tak była wysoka, kilkukrotnie się zwiększyła. To zdestabilizowało sytuację i zagroziło stabilności strefy Schengen. To Niemcy pod rządami Merkel parły do tego, by wprowadzić obowiązkowe kwoty uchodźców dla krajów unijnych. A było przecież w kwietniu rozwiązanie koncyliacyjne – kraje miały przyjmować uchodźców na zasadzie dobrowolności lub też pomagać im w inny sposób, na przykład finansując obozy dla uchodźców w Turcji czy Jordanii.
I to Niemcy, odwołujące się do zasady solidarności, złamały ten sposób tę solidarność.
Patrząc z perspektywy dalekiej, pozaeuropejskiej, słowa i w mniejszym stopniu działania kanclerz Merkel brzmią pięknie, humanitarne. Z perspektywy europejskiej wygląda to jednak zupełnie inaczej – to przejaw skrajnej nieodpowiedzialności. Bo, przypomnijmy, Niemcy – w momencie, gdy zdały sobie sprawę z wielkości fali uchodźców – same zaczęły się chaotycznie wycofywać z własnych deklaracji. Było to zachowanie nieodpowiedzialne, populistyczne (bo w dużej mierze powzięte pod wpływem sympatii do tureckich wyborców w Niemczech, czyli kilkumilionowego elektoratu) i po prostu szkodliwe. Nie wiem odkąd działanie, które wprowadza niepokój, jest uznawane za pokojowe…
Co innego Nobel dla tunezyjskich działaczy. Ich działania rzeczywiście przyczyniły się do uspokojenia sytuacji w kraju. W tym sensie przynajmniej, że zapobiegły wojnie domowej. I dlatego Kwartet na Rzecz Dialogu Narodowego jest po prostu godzien pokojowej nagrody Nobla. Oczywiście można się zastanowić, czy nagroda nie należałaby się także innemu faworytowi – katolickiemu ksiądz z Erytrei, ojcu Mussie Zerai, który od wielu lat pomagający w Europie uchodźcom z Afryki. Ważne, że Nobel tym razem nie został po prostu ośmieszony, bo mimo wszystko ta nagroda nie ma sobie równych i jest ważna i potrzebna.
Komentarze(27)
Pokaż:
Widać już wyraźnie że niektóre kraje starej UE będą w przyszłości sprzedawać Rosji kraje dla świętego spokoju. "Rura nr 2" jest na to dowodem!
Czym to się skończy? Historia juz nam pokazała czym to sie moze skończyć!.
dodając decydowanie Berlina o bazach NATO(US) w Polsce, cały czas będę powtarzał.
granica NATO kończy się na Odrze, między nią a Bugiem bantustan z darmową siłą roboczą i rynek zbytu zarządzany przez pachołów, jak nie Moskwy to Berlina(dla POłgłówków zwanego Brukselą), a tak naprawdę obu stolic.
pseudo demokracja dla pseudo inteligentów.
w końcu ruskie PO jakiegoś grzyba tu stacjonowały, by doprowadzić to co zaczął wujek Adolf do końca.
Przy takiej postawie możemy (UE) zapomnieć o umowie gospodarczej z USA.
Matoły muszą wybrać USA albo Rosja!
kolejowej w Piizdkowicach Dolnych kolo Szczylna.
- Społeczeństwa żyją w przeświadczeniu, że ich głos się nie liczy. Jedni są ignorowani, inni zastraszani lub oczerniani. Ludzie są zaniepokojeni, gdyż złyszą tę ogłuszającą federalistyczną retorykę, zupełnie oderwaną od rzeczywistości - powiedział w Parlamencie Europejskim europoseł PiS, prof. Ryszard Legutko, zwracając się do kanclerz Merkel i prezydenta Hollande'a. Publikujemy całość wystąpienia, z tłumaczeniem w formie wideo.
- Mówi się, że dzisiejsza debata z Państwa udziałem dowodzi, iż francusko-niemiecka maszyna pracuje bez zarzutu. Ale czy to właśnie nie stanowi sedna problemu? Dwa państwa decydują za wszystkich. Chciałbym przypomnieć, że w UE jest 28 państw a 28 to więcej niż 2 - mówił europoseł Prawa i Sprawiedliwości, prof. Ryszard Legutko w Parlamencie Europejskim w Strasburgu
- Społeczeństwa żyją w przeświadczeniu, że ich głos się nie liczy. Jedni są ignorowani, inni zastraszani lub oczerniani. Ludzie są zaniepokojeni, gdyż złyszą tę ogłuszającą federalistyczną retorykę, zupełnie oderwaną od rzeczywistości, a pod tą właśnie retoryką widzą bezwględną grę rozgrywaną między głównymi graczami, jakimi są Kanclerz Merkel i Prezydent Hollande, a ich władza jest większa niż tych, którzy sprawują nominalnie wyższe funkcje w unijnej hierarchii - przypomniał prof. Legutko.
Coraz więcej uchodźców przedostaje się do Polski
Jak wynika z danych Straży Granicznej, w 2014 roku do Polski przedostało się i zostało zatrzymanych 108 Syryjczyków. W tym roku już 140, z czego aż 95 osób w sierpniu i wrześniu, kiedy znacznie nasilił się kryzys migracyjny, a do Europy zaczęła przybywać lawinowa liczba cudzoziemców z Afryki i Bliskiego Wschodu. Funkcjonariusze w 2014 r. zatrzymali w sumie 4 344 cudzoziemców. Do końca września tego roku już 5281 osób obcego pochodzenia, którzy nielegalnie przedostali się do Polski lub próbowali dostać się do innych krajów bez wymaganych dokumentów.
- Dwie największe grupy, które zatrzymaliśmy, przedostały się do Polski przez granicę ze Słowacją - mówi Joanna Rokicka. I podaje przykład 30-osobowej grupy głównie Syryjczyków, których próbowano przewieźć przez granicę zamkniętych w busie. - Ci ludzie płacą ogromne sumy, by wydostać się ze swojego kraju i dotrzeć do Europy. Gdy funkcjonariusze zatrzymali samochód, nawet nie wiedzieli, gdzie się dokładnie znajdują - mówi rzecznik SG.
W sierpniu w rejonie Jeleniej Góry SG ujęła 23 obywateli Syrii, pięciu z Afganistanu i trzech z Jemenu. Nie wszyscy posiadali dokumenty tożsamości. W połowie września funkcjonariusze SG na stacji benzynowej w Chyżnem zatrzymali dziewięciu uchodźców z Syrii i Iraku. Nie mieli przy sobie żadnych dokumentów. Poruszali się samochodem na polskich tablicach rejestracyjnych.
A dlaczego kpina?
A Obama to niby nie dostal pokojowego Nobla?
A Arafat? A Mandela?
Do pokojowego Nobla pretendowal Adolf Hitler. To i Merkel moze.