Trzeba żreć, póki dają. Jak dają, to brać. Jest w Polsce przyzwolenie na to - niezależnie od władzy - że władza musi odpowiednio dużo zagarnąć, bo istnieje małe prawdopodobieństwo, że dana władza utrzyma się na kolejną kadencję. Trzeba ciągnąć swoich ludzi, póki można. Nie ma żadnego znaczenia, co mówią media - ocenia dr Wojciech Jabłoński.

Reklama

Politolog dodaje, że podziwia ministra Macierewicza, za "inwestowanie w młodzież".

Minister przyzwyczaił się do tego, że jedyną sytuacją kryzysową, z którą jest on związany, jest katastrofa smoleńska. Nie zwraca uwagi na to, że prasa coraz bardziej interesuje się jego kadrowym zamiłowaniem do młodych chłopców. Nie wiem, co z tego wynika. Wcześniej był pan Edmund Janniger. O jego kompetencjach wiedzieliśmy niewiele. Natomiast zakres formalny władzy był dość spory. Skojarzenia mogą nasuwać się same, jeśli się pamięta o czułych zdjęciach ministra z p. Edmundem. W tym przypadku nie chcę skończyć zdania, bo skończy za mnie prasa. Takich rzeczy się nie robi - uważa dr Jabłoński.

Jego zdaniem Macierewicz "powiela tradycję dawania stanowisk naszym".

Reklama

Jeśli mam rząd, który prowokuje konflikt zbrojny z Rosją i dobiera do tego ludzi, którzy mają prawdopodobnie wiedzę na temat obsługi smartfona - to jest zbyt mało nawet w realiach wojny elektronicznej. Macierewicz powiela tradycję dawania stanowisk naszym. Ta tradycja sięga obiadów Kwaśniewskiego z pewnym miliarderem, mianowania na stanowisko ministra sportu pani Muchy. Do tego dochodzi "sprzedaż" hierarchom kościelnym intratnych działek w mieście z 99-procentową bonifikatą. Dominuje myślenie, że my do polityki bierzemy swoich. To wyklucza budowanie nowoczesnego państwa - stwierdził politolog.

Według niego, za rządów PiS, które przejęło władzę po Platformie, "tak dużo się zmieniło, by nic nie uległo zmianie".

Teraz, żeby zdobyć jakąkolwiek w miarę dobrze płatną posadę, trzeba mieć znajomości - dodał.