Sylwia Czubkowska: W organizacjach pozarządowych pojawiają się regularnie te same nazwiska. Nawet pan jest przecież nie tylko prezesem w Fundacji "Stocznia" ale był pan także wśród założycieli Stowarzyszenia Klon/Jawor, współpracował z PAH czy Fundacją Batorego. Czyli jednak organizacjami pozarządowymi rządzą ci sami ludzie?

Reklama

Jakub Wygnański: Proszę też zwrócić uwagę, że wszystkich organizacji pozarządowych w Polsce jest ponad 100 tysięcy. Znakomita ich większość to stowarzyszenia a przeciętnie w każdym z nich działa między 30 a 40 osób w niektórych wręcz tysiące osób. Jak wskazuje Diagnoza Społeczna 2015 do różnego rodzaju organizacji formalnie należy ponad 13 proc. Polaków. Do więcej niż dwóch około 2 proc. To zresztą niepokojąco niski wynik w porównaniu z innymi krajami. Przynależność do wielu organizacji nie jest patologią a powinna być normą. Sektor pozarządowy jest też pracodawcą zatrudnionych w nich też około stu tysięcy osób. Zgodnie z "Planem Morawieckiego" liczba ta ma w kolejnych latach wzrosnąć pięciokrotnie. Nie wiem czy to jest realne, ale istotnie zatrudnienie w sektorze pozarządowym w Polsce jest bardzo niskie w porównaniu z innymi krajami.

Dla przykładu w Niemczech, w samym Caritas pracuje ponad 600 tys osób. Ja sam jestem rzeczywiście związany z kilkoma polskimi organizacjami pozarządowymi. Działam w tym środowisku od 25 lat. Nie jestem wyjątkiem. Ale chyba warto wyjaśnić, że jestem zatrudniony i zarabiam tylko w „Stoczni”, w innych organizacjach działam wolontarystycznie. Ani jedno ani drugie chyba nie przynosi mi ujmy. Zresztą oprócz wymienionych przez panią, jestem jeszcze np. jako laureat Nagrody Totus Tous w Kapitule jednej z nagród Fundacji Dzieła Nowego Tysiąclecia, czy w Komisji Rewizyjnej Klubu Inteligencji Katolickiej w Warszawie. Mam się tego wstydzić? Moja historia nie jest wyjątkowa. Jest także udziałem takich osób jak Róża Rzeplińska czy Zofia Komorowska. Są one ostatnio przedmiotem obrzydliwego ataku TVP , która próbuje w ten "dorywać" byłego Prezydenta i Prezesa TK. To haniebna praktyka. Warto zaznaczyć, że ich zaangażowanie w działania takie jak portal mamprawowiedziec.pl/ rozpoczęło się ponad dekadę temu, zanim ich ojcowie zaczęli pełnić te funkcje. Uważam, za godne szacunku, to że zaangażowały się w ponadpartyjną działalność publiczną.

Tylko po co nam wszystkie fundacje, stowarzyszenia? Wiemy jakie są cele WOŚP, PAH czy Caritas. Ale jaki właściwie cel przyświeca tym stu tysiącom instytucji o których pan wspomina?

Reklama

Problemem jest zrozumienie, czym tak naprawdę jest ten cały trzeci sektor. Warto zerknąć na dane statystyczne. Z nich wyłania się taki obraz: najczęściej zajmują się zadaniami związanymi ze sportem, z różnymi hobbystycznymi aktywnościami, edukacją, w tym prowadzą szkoły, wspierają kulturę, także tę alternatywną. Ledwie 8 procent za swoje główne zadanie wymienia pomoc społeczną.

Organizacje pełnią różne funkcje. Część z nich daje przestrzeń dla realizacji wspólnych pasji czy hobby. Inne dostarczają ważnych usług publicznych i właśnie dlatego mogą sięgać po środki publiczne np. prowadzą działalność opiekuńczą, edukacyjną etc. Wiele z nich prowadzi instytucje takie jak szkoły, przedszkola, schroniska, hospicja. Zasady dostępu do pieniędzy publicznych reguluje ustawa o działalności pożytku publicznego. Co do zasady dostęp ten jest oparty o tryb konkursowy. Np. Warszawa rocznie przeznacza na ten cel ok 130 mln i przez ostatnich 5 lat podpisała ponad 17 tys umów na realizacje zadań z publicznych z organizacjami. Ponad połowa organizacji korzysta ze środków publicznych. Są też takie, których istotą jest aktywizacja obywatelska, w tym ta lokalna np. ruchy sąsiedzkie czy miejskie, czy też działalność strażnicza, czyli patrzenie władzy na ręce czy edukacja obywatelska. Coraz więcej jest też instytucji bliskich biznesowi w formie tzw. ekonomii społecznej, np. wspierających ludzi wykluczonych w poszukiwaniu pracy i dających im pracę. Ten ekosystem jest naprawdę bardzo złożony i poszczególne typy organizacji mają różne zwyczaje. Ta różnorodność to jest bogactwo. Mam świadomość, że to, że jest tych organizacji tak dużo stanowi dla niektórych problem. W społeczeństwie o tak niskim zaufaniu społecznym jak nasze czytelne są głównie te o długiej instytucjonalnej historii jak Caritas czy PCK lub te, którym szefują znani społecznicy: Jurek Owsiak, Anna Dymna, Ewa Błaszczyk.

Zarzuca się organizacjom pozarządowym za duże, nie uzasadnione wydatki na wynagrodzenia. Czy jest Pana zdaniem jakiś próg kwot jakie NGO-sy powinny przeznaczać na swoich pracowników.

Wskazanie takiego progu, innego niż po prostu „elementarna przyzwoitość” będzie bardzo trudne. Bo znowuż kłania się ogromna różnorodność instytucji. Wielka ich część praktycznie w ogóle nie dysponuje pieniędzmi, tzn. ma roczne przychody na poziomie kilku tysięcy złotych. Ale są też duże instytucje zlecające badania, szkolące ludzi, prowadzące hospicja. Wiele z nich korzysta z pracy wolontariuszy, ale dla ciągłości ich działania potrzebni są regularni pracownicy. To jest zupełnie oczywiste. Ktoś musi rano wstać i pójść do roboty. Naprawdę uważam, że ludziom tutaj należy się godne wynagrodzenie, bo pracują oni dla naszego wspólnego dobra. Dlatego np. gdy na głowy państwa Elbanowskich spadały gromy, że większość budżetu ich fundacji została wydana na pensje, to mimo tego, że nie zgadzam się z ich poglądem na temat edukacji 6-latków broniłem ich bo w wiem, że w przypadku takiej instytucji ważna jest np. praca ekspertów.

To może problem jest to, że NGO-sy mimo iż pozarządowe w ogromnej części korzystają z publicznych pieniędzy, rządowych i samorządowych?

Rzeczywiście to jest problem, choć i tu wskaźniki dostępu do środków publicznych są znacznie niższe niż w innych krajach UE. To, że tak jest, jest też m.in. konsekwencją bardzo niskiego zaangażowania filantropijnego w Polsce. Powinniśmy to zmienić. To jeden z powodów dla których pojawił się pomysł powołania nowego Funduszu Obywatelskiego, który będzie finansowo wspierał projekty dotyczące partycypacji obywatelskiej, dialogu i tych organizacji, które starają się monitorować działania władz pod kątem przestrzegania reguł. To są bardzo ważne elementy systemu immunologicznego władzy i to każdej władzy bez względu na jej partyjne kolory. To bardzo ważne. Z moją rodziną, z części 500+ jakie otrzymujemy, postanowiliśmy zrobić regularny przelew na jego rzecz. To rodzaj polisy na przyszłość naszych dzieci. Mam nadzieję, że zacznie tak robić więcej ludzi.

Jakub Wygnański, socjolog, działacz pozarządowy, prezes Fundacji Pracownia Badań i Innowacji Społecznych „Stocznia”.