Rok temu przez Polskę przetoczyła się fala czarnych marszów - protestów przeciwko zaostrzeniu prawa do aborcji, których kulminacją był tzw. czarny poniedziałek - 3 października 2016 r. We wtorek Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris opublikował analizę "Czarne protesty: spontaniczny ruch czy efekt wielkiej inwestycji finansowej?" ujawniającą źródła finansowania organizacji będących inicjatorami czarnych protestów w Polsce. Jak informowała "Rzeczpospolita", powołując się na raport instytutu, do polskich organizacji feministycznych przypłynęło w postaci niewielkich grantów w sumie ok. miliona zł.
O tym, dlaczego powstał ten dokument, i o sposobach działania organizacji proaborcyjnych opowiedział PAP prezes zarządu Instytutu Ordo Iuris prof. Aleksander Stępkowski.
PAP: Dlaczego zdecydowali się Państwo zbadać źródła finansowania zeszłorocznych czarnych protestów w Polsce?
AS: Angażując się na rzecz prawnej ochrony życia ludzkiego również we wczesnej fazie jego rozwoju, od lat obserwujemy, w jaki sposób organizacje kwestionujące prawo bezbronnych dzieci do urodzenia są sterowane i finansowane z zagranicy. Wystarczy zresztą wspomnieć chociażby proces wytoczony Joannie Najfeld przez znaną działaczkę proaborcyjną - Wandę Nowicką, w którym sąd, na podstawie udokumentowanych przepływów finansowych, stwierdził, że Najfeld miała prawo stwierdzić, że feministka „znajduje się na liście płac przemysłu aborcyjnego”. Od początku jasne było dla nas to, że tzw. czarne marsze sprzed roku to działania inspirowane przez międzynarodowe lobby aborcyjne. Później, m.in. podczas spotkań z amerykańskimi organizacjami pozarządowymi, zwrócono nam uwagę na retorykę, jaką się posługiwano w Polsce, zbliżoną do tej, jaka w Stanach Zjednoczonych jest używana przez organizacje proaborcyjne.
Czy trudno było uzyskać informacje na ten temat?
Współcześnie mamy otwarty dostęp do ogromnej ilości informacji. Problemem jest zatem ich analiza i selekcja, a nie sam dostęp do nich. Nasze analizy opieramy na publicznie dostępnych w Internecie dokumentach. Jest to ogromny zasób informacji, który wciąż analizujemy. Obecnie ograniczamy się do pewnych przykładów przepływów finansowych, by ukazać skalę zjawiska. Żeby przedstawić pełniejszy obraz, będziemy musieli jeszcze włożyć w to badanie wiele pracy.
Przedstawione przez Państwa informacje sugerują, że organizacje finansujące ruchy proaborcyjne nie kryją się z tym, że prowadzą działalność mającą na celu wywieranie wpływu zarówno na społeczeństwo, jak i na władzę, a także kreowanie pewnych zachowań. Jakie motywacje mogą przyświecać takim działaniom?
Radykalna lewica stawia sobie za cel głęboką przebudowę kultury, w związku z czym lubi szokować i publicznie epatować działaniami, które dla normalnych ludzi są wstydliwe. Współczesny feminizm, z właściwym sobie wulgaryzmem i epatowaniem genitalną retoryką, jest tego jaskrawym przykładem. Dlatego wiele organizacji wspierających działania podważające polski porządek konstytucyjny i dążących do ograniczenia suwerenności Polski jest dumne ze swoich poczynań i chwalą się tym w Internecie.
Ludzie stojący za tymi organizacjami nazywają się "obrońcami kobiet". Państwo nie tylko twierdzą, że ruchy te stanowią zagrożenie dla kobiet, ale i kwestionujecie, że mamy do czynienia z działalnością czysto społeczną. Dlaczego?
Retoryka "praw człowieka" często staje się elementem określonej strategii politycznej nakierowanej na destabilizację życia społecznego. Dlatego cele w tym wypadku są zawsze polityczne. Oczywiście, sprawni socjotechnicy potrafią je sprzedać jako "problemy zwykłych ludzi", jednak jest to z reguły jedynie teatrum emocjonalnie uwiarygadniające bardzo podejrzane działania polityczne.
Co powoduje, że działania prowadzone przez organizacje proaborcyjne wywołały tak ogromny oddźwięk społeczny?
To nie są tylko same pieniądze. To również wsparcie logistyczne, to szkolenia aktywistów, układanie strategii, wreszcie kampanie medialne. Rzekoma spontaniczność czarnych marszów została starannie wyreżyserowana i wypromowana w mediach, a w promocję tych ideologicznych i politycznych działań włączyły się żywo również niektóre publiczne uczelnie wyższe, odwołując zajęcia w „czarny poniedziałek” lub w inny sposób zachęcając do udziału w tym wydarzeniu. To było działanie znakomicie rozpisane na głosy i skoordynowane. Zagraniczne fundacje wprost chwalą się promowaniem tych wydarzeń w prasie światowej, m.in. w „Newsweeku”, co potem było relacjonowane w Polsce jako rzekomo spontaniczne zainteresowanie mediów na całym świecie.
Czy podobne działania można zaobserwować w innych krajach? Czy osiągnęły one taką skalę jak w Polsce?
Zdecydowanie również w innych krajach takie działania są podejmowane. Jeśli chodzi o walkę z ochroną życia, to podobne międzynarodowo organizowane kampanie obserwujemy chociażby w Salwadorze, który zapewnia pełną ochronę prawną życiu ludzkiemu na wszystkich etapach jego rozwoju. Amnesty International jest mocno zaangażowana w litygacje strategiczne, których celem jest zmiana obowiązującego prawa poprzez wyroki sądowe zmieniające sposób jego stosowania, oraz w rozpowszechnianie dezinformujących doniesień prezentujących wyroki sądowe wymierzające kary więzienia za zabicie z premedytacją dziecka po jego urodzeniu, czyli za dzieciobójstwo, jako rzekome kary za poronienie. Jest to z resztą dobry przykład, bo w Polsce posunięto się do tej samej manipulacji przy walce z obywatelskim projektem Stop Aborcji w 2016 r. (inicjatywa ustawodawcza mająca na celu pełną prawną ochronę życia ludzkiego od momentu poczęcia – przyp. red.). Niestety ostatnio w Chile te sponsorowane międzynarodowo zabiegi lobbingowe zaowocowały poważnym ograniczeniem ochrony dzieci na wczesnym etapie ich życia.
Dlaczego w swojej analizie wskazali Państwo na publiczne uczelnie wyższe jako miejsca, gdzie udzielono poparcia czarnym protestom?
Z dwóch powodów. Po pierwsze, działania te dokumentują ideologiczne zaangażowanie wielu uczelni wyższych, co musi w najwyższym stopniu niepokoić. Po drugie, te same uczelnie, które odmawiały studentom możliwości zorganizowania spotkań z Rebeccą Kiessling (amerykańska działaczka pro-life, prawnik, prezes organizacji „Save the 1” – przyp. red.), epatując retoryką bezstronności, równowagi i pomawiając ją o uprawianie lobbingu politycznego, wcześniej zachęcały już nie tylko studentów, lecz niekiedy także pracowników do udziału w politycznych wiecach o silnie zideologizowanym charakterze. Są to zjawiska w najwyższym stopniu niepokojące, dlatego należy o nich publicznie mówić.
rozmawiała: Anna Dudzik