W komentarzu na łamach "FT" Gross, emerytowany wykładowca historii na Uniwersytecie Princeton i autor budzącej kontrowersje książki "Sąsiedzi" twierdzi, że wbrew zapowiedziom rządu dotyczącym walki o "godność i prawdę historyczną" "ostatecznym celem tego prawa jest zafałszowanie historii Holokaustu".
Jak zaznaczył, "zgodnie z nowymi przepisami każdy, kto będzie odnosił się do Auschwitz-Birkenau jako "polskich obozów śmierci", będzie podlegał grzywnie lub karze więzienia do lat trzech, gdyby jednak było to głównym celem (nowelizacji ustawy - PAP), parlament mógłby po prostu zakazać tego zwrotu, wpisując go w treść ustawy".
Zdaniem historyka autorzy projektu "użyli znacznie szerszych sformułowań" i "nie było to niedopatrzenie". Jak zaznaczył, gdyby zdecydowano się na precyzyjne zapisy, "nikt poza Polską nie zwróciłby (na całą sprawę) uwagi".
"Historyczne dokumenty odnotowują, że obozy zagłady na polskiej ziemi były założone przez Niemców. A na wypadek, gdyby kiedykolwiek było to kwestionowane, minister spraw zagranicznych Niemiec Sigmar Gabriel napisał na Twitterze, że Niemcy i tylko Niemcy ponoszą odpowiedzialność za Holokaust - "i nikt inny" - zaznaczył Gross.
Jak ocenił, "cel tej ustawy był jednak o wiele bardziej ambitny", a "polskie władze chcą zdławić wszelką debatę o współudziale Polaków w prześladowaniach żydowskich obywateli, sprawiając, że nielegalne stanie się dyskutowanie o tym +publicznie i wbrew faktom+".
Gross pisze o "obawach, że w wyniku (przyjęcia) nowego prawa praktycznie każdy Żyd, który przeżył Holokaust w Polsce, może zostać oskarżony". "Przeczytałem setki świadectw osób, które ocalały, i nie przypominam sobie ani jednego, w którym autor nie opisywałby zdrady, zastraszania lub donosu ze strony polskich obywateli" - napisał.
Historyk podkreślił, że nowe prawo zostało przyjęte przez polski Sejm "w przeddzień Międzynarodowego Dnia Pamięci o Holokauście", a "dla niezależnych mediów i polityków opozycji stało się katastrofą w polityce zagranicznej".
Izolacja mojej ojczyzny wśród zachodnich demokracji jest coraz bardziej widoczna - napisał Gross, ostrzegając, że "pod pozorem ochrony suwerennych praw Polski do uchwalania krajowego prawa władze ulegają ksenofobicznym i antysemickim uprzedzeniom niektórych grup społecznych, jednocześnie podsycając te resentymenty".
Jak dodał, "kontrolowane przez PiS media dodatkowo podsyciły emocje, sugerując, że zewnętrzne siły, a zwłaszcza Żydzi, chcą powstrzymać Polaków przed opowiedzeniem prawdy o polskiej historii", co poskutkowało "wzrostem antysemityzmu w mediach społecznościowych, telewizji i prorządowej prasie".
"Ostatni raz, kiedy polski rząd używał antysemityzmu w oficjalnej propagandzie - a było to 50 lat temu, kiedy u władzy była partia komunistyczna - wynikłe z tego czystki etniczne doprowadziły do tego, że tysiące osób ocalałych z Holokaustu i ich dzieci emigrowały z Polski".
Obecnie w monoetnicznej Polsce może przyjść kolej na emigrację wykształconej elity, co miałoby nieobliczalne skutki dla kapitału społecznego kraju" - ostrzegł Gross. Jak dodał, "boi się o swoją ojczyznę" i nie wyobraża sobie wpływu, jaki kolejne lata rządów PiS mogłyby mieć na polski naród.
W osobnej korespondencji z Warszawy "FT" zwrócił uwagę, że przyjęcie ustawy o IPN budzi zadowolenie elektoratu PiS, w którym "wielu chce ochrony dobrego imienia kraju przed tym, co uznają za pomówienia, i postrzega zagraniczne próby wpłynięcia na prawo jako naruszenie polskiej suwerenności".
Dziennik przypomina o krytyce ustawy ze strony władz USA i Izraela i dodaje, że izraelska ambasada w Warszawie uskarżała się na otrzymywane antysemickie komentarze. "Czujemy, że nagle świat, w którym żyjemy, wali się na wszystkie możliwe sposoby. Wpadliśmy w bardzo niebezpieczny, nienawistny krąg i z każdym dniem jest nam coraz trudniej się z niego wydostać" - ostrzegła cytowana przez "FT" przewodnicząca Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie Anna Chipczyńska.
Gazeta zaznaczyła, że podpisując ustawę i kierując ją do Trybunału Konstytucyjnego, prezydent Andrzej Duda "próbował rozbroić kontrowersje" wokół ustawy i stworzyć przestrzeń do wypracowania kompromisu pomiędzy oczekiwaniami elektoratu w kraju a opinią publiczną na świecie.
O kontrowersjach wokół ustawy napisał także konserwatywny dziennik "The Telegraph", który skupił się na wysuwanych przez Dudę argumentach, że "prawda historyczna jest taka, że Polacy w żaden zinstytucjonalizowany sposób, w żaden systemowy sposób nie brali udziału w Holokauście".
Gazeta zaznaczyła jednak, że w ubiegłym tygodniu premier Izraela Benjamin Netanjahu ocenił, iż polska ustawa jest "próbą pisania historii na nowo".