Magdalena Rigamonti: Słuchając tego, co pan mówi, nie wiem, czy pan by chciał, żeby znowu pływały czy nie.
Paweł Łyjak: Teraz rządzący zaczęli tęsknić za PRL-em, bo znowu mówią o użeglowieniu Wisły, o tamach, o uregulowaniu rzeki, no i jeszcze obiecują, że Wisła nie będzie wylewać. Kiedy przepływaliśmy przez Ciechocinek w kilkadziesiąt łódek, świętując Festiwal Wisły, w którym my i nasza drewniana łódź bierzemy udział, przyjechał jeden z ministrów i tłumaczył ludziom, jak to będzie wspaniale, kiedy zbudowany zostanie stopień wodny, tak jak we Włocławku. Zapomina się, że tama zabija rzekę, że przez tamę jesiotr nie przepłynie na tarło w górę rzeki.
We Włocławku jest przepławka dla ryb.
Problem w tym, że ryby nie bardzo z niej korzystają. Nie daj Boże, by tę tamę rozebrali. Ten cały syf, który osadził się na dnie, wywalany latami przez zakłady chemiczne we Włocławku, te metale ciężkie zanieczyściłyby całą Wisłę.
Dzięki temu kontroluje się rzekę, jest mniej powodzi.
Ludzie tego słuchają, cieszą się, przyklaskują, a tak naprawdę nic o Wiśle nie wiedzą. Zresztą ci politycy, ministrowie też nie wiedzą. Plotą bzdury o tanim transporcie, o dzikiej rzece, o niewykorzystaniu jej. Niedawno jeden minister powiedział, że bez problemu mógłby być prowadzony transport z centrum Warszawy na Żerań, bo przepłynął się Wisłą, kiedy była duża wiosenna woda, gdy schodzi śnieg z gór i poziom rzeki jest półtora metra wyższy niż normalnie. Niech się przepłynie, kiedy jest niższy, na przykład teraz w sierpniu, to zrozumie, że od mostu Gdańskiego już się nie da płynąć. Poza tym jest jeszcze jeden problem: w krajach zachodnich, w których rzeki są szlakami transportowymi, zakłady przemysłowe, elewatory, przeładownie usytuowane są nad rzekami, u nas nad rzekami są głównie tylko elektrownie, które potrzebują wody do chłodzenia. Zdaniem większości ludzi pływających po Wiśle gadanie polityków to raczej przedwyborcze otumanianie elektoratu.
Mówi się o kanale pomiędzy Odrą a Wisłą.
Mówi się i to jest dobry pomysł. Mówi się też o przekopaniu Mierzei Wiślanej i to już chyba bardziej zaawansowany projekt, bo nie chodzi tylko o przekopanie, lecz także udrożnienie całego Zalewu Wiślanego. Wisła to jest dobro narodowe, nie można traktować jej instrumentalnie. Dwa lata temu tak właśnie naszą rzekę potraktowała Enea w Kozienicach. Brakowało im wody do chłodzenia elektrowni, więc zabili Wisłę w poprzek.
Co to znaczy „zabili”?
Któregoś dnia dowiedzieliśmy się, że nie da się Wisłą płynąć, że w poprzek stoją larseny, metalowe płoty, które mają piętrzyć wodę. Awantura się zrobiła. Osiągnęliśmy tyle, że będziemy mieli przenoszone łódki, jeśli będziemy chcieli płynąć. Tłumaczyliśmy, że pierwszy zator kry tę pseudotamę zabierze. I tak się stało. Zbudowali następną, mocniejszą i zostawili przepławkę, kawałek nurtu puścili bokiem, więc można się przedostać. Ta firma potraktowała Wisłę jak swoją prywatną własność.
Widziałam, jak was witają włodarze miast.
Takie wylewne powitania nasilają się w latach wyborczych. Proszę pamiętać, że premier już ogłosił termin wyborów samorządowych. Nikt z tych, kto mówi o ucywilizowaniu Wisły, nie zdaje sobie sprawy, jakich nakładów finansowych wymagałyby tak potężne inwestycje i jak byłyby destrukcyjne dla samej rzeki.