Magdalena Rigamonti: Robi pan PR tej władzy.

Ryszard Makowski: Robię, bo za tą władzą przez wiele lat byłem, za tą opcją polityczną przez wiele lat byłem. A sama Platforma Obywatelska i jej rządy nie podobała mi się nigdy. Chociaż wiele lat temu uważałem, że koalicja PO-PiS ma sens. Ale potem, jak zostałem wyrzucony przez panią prezydent Gronkiewicz-Waltz ze stanowiska dyrektora domu kultury na Pradze za poglądy polityczne, to PO wypowiedziało mi wojnę.

Reklama

A, czyli to jest osobista zadra.

Zaśpiewałem piosenkę "Platforma cię kocha" i zaraz potem już nie byłem dyrektorem instytucji podległej miastu rządzonemu przez PO.

Może pan był po prostu niekompetentnym dyrektorem.

Ma pan jakieś wieści na ten temat? Jakoś sobie dawałem radę. Mam dwie dusze, urzędniczą i artystyczną.

Władzy od lat się pan podlizuje.

Reklama

Może to tak wygląda z boku, ale ja naprawdę nie jestem żadnym pieszczochem władzy. Pani się stara stworzyć tezę, że ja jestem jakoś blisko PiS-u, blisko polityków tej partii. Jestem za tą władzą, nie wypieram się tego, ale czy to można nazwać podlizywaniem? Nie sądzę. Nie mam też z tego żadnych ogromnych profitów. Przez te trzy lata „dobrej zmiany” dla mnie się aż tak wiele nie zmieniło. Pracuję tak, jak pracowałem we Fratrii, wydawcy Sieci, wPolityce.pl i wPolsce.pl, oraz u Jana Pietrzaka. W mediach, w których publikuję, jest miejsce na krytykę władzy.

Nie zauważyłam.

Jestem z tą władzą związany, ale nie bezkrytycznie.

Na początku "dobrej zmiany" dostał pan program w telewizji publicznej "Studio Yayo".

Program dostałem, ale co w tym takiego dziwnego. Jestem artystą, pracuję od wielu, wielu lat, dlaczego nie mógłbym mieć programu w telewizji.

"Czułem się Żydem w III Rzeszy" - to Marcin Wolski o czasach rządów PO-PSL.

Nie użyłbym takich porównań. Chociaż do dzisiaj są "obiektywne" trudności, bym został zaproszony do wielu warszawskich domu kultury. Znam tych wszystkich dyrektorów domów kultury i nawet nie mam do nich pretensji, mają jakieś tam swoje życie, swoje kredyty. Wiem, że gdyby mnie zaprosili, mogliby stracić pracę. I to nie są moje domniemania, ja z nimi rozmawiałem. Zdaję sobie sprawę, że ta sytuacja związana z podziałami politycznymi jest opresyjna i sięga do samego dołu. Kiedy byłem dyrektorem domu kultury, to nie stałem przy drzwiach i nie sprawdzałem, kto ma jakie poglądy. A teraz mogę pani podać kilka adresów. Zapewniam panią, że nawet jeśli chodzi o kulturę, to ze strony PO jest wszystko dopilnowane.

Z pana strony politycznej też.

Nie do końca. Przecież z telewizji publicznej zdjęto mi program.

Zdjęto panu program, bo był nieśmieszny.

Program był, jaki był, przede wszystkim bardzo niskobudżetowy.

Intelekt i poczucie humoru nie są niskobudżetowe.

Czyli popisaliśmy się i intelektem, i poczuciem humoru, jeśli my dzisiaj, po trzech latach o tym programie ciągle rozmawiamy.