- Pamiętam ten czas jako niezwykle radosny. W moim domu zagościła ulga i jeszcze więcej nadziei. Od dziecka byłam świadoma sytuacji w kraju z racji zaangażowania moich rodziców w działania Solidarności - mówi w rozmowie z dziennik.pl.

Reklama

- Gdy już było wiadomo, że dojdzie do częściowo wolnych wyborów - czekaliśmy na ten dzień, bo niósł nadzieję, choć z drugiej strony było lekkie niedowierzanie, czy strona rządowa rzeczywiście dotrzyma obietnic - wspomina Beata Tadla.

- Rodzice zawsze zabierali mnie na wybory - w czasach komuny tata wkładał do koperty solidarnościową ulotkę, a ja dumnie wrzucałam ją do urny. 4 czerwca 89 roku zakończyliśmy tę tradycję, bo wreszcie można było oddać prawdziwy głos. Ja jeszcze nie mogłam wybierać, ponieważ miałam 15 lat, ale pamiętam euforię, gdy ogłoszono wyniki - opowiada.

Beata Tadla pochodzi z Legnicy - miasta, które jak przyznaje, podwójnie odczuwało brak wolności.

- Po pierwsze przez rządzący reżim, po drugie przez stacjonujące tam wojska radzieckie. Radość wiązała się więc nie tylko z tym, że upadnie komuna, ale też z nadzieją na rychły wyjazd Rosjan, na co ostatecznie czekaliśmy jeszcze kilka lat. Dziś wiem, że transformacja była dla mojego pokolenia ogromną szansą, wielu z nas stało się jej beneficjentami - mówi.

Te generacyjne doświadczenia i wspomnienia zebrała również w książce "Pokolenie 89. Dzieci PRL w wolnej Polsce", wydanej z okazji dwudziestej rocznicy tamtego czerwca.

4 czerwca 1989 r. odbyły się w Polsce pierwsze po II wojnie światowej częściowo wolne wybory. Zapoczątkowały one proces przemian politycznych, który doprowadził do zmiany ustroju. W tym roku mija 30 lat od tego wydarzenia. #30LatWolności to cykl, w którym chcemy pokazać, jak na przestrzeni tych lat zmieniała się Polska. Pokażemy m.in. jaką transformację przeszły miejsca, w których żyjemy, jak zmieniało się prawo czy gospodarka. Wreszcie, jak zmieniliśmy się my sami.
dziennik.pl