- W 1989 r. miałam 20 lat. Czasem myślę, że urodziłam się nie w porę. Za wcześnie, by podejmować świadome decyzje wiedząc, jak się zmieni Polska. Albo za późno, bo nie zdążyłam, może na szczęście, przywiązać się do PRL. Muszę jednak nadal wypełniać oświadczenie lustracyjne, bo w poprzednim systemie przeżyłam ponad 18 lat. W teorii mogłam więc być tajnym współpracownikiem – ironizuje Katarzyna Lubnauer, przewodnicząca Nowoczesnej.

Reklama

Opowiada, że była ostatnim rocznikiem na Uniwersytecie Łódzkim wysyłanym na obowiązkowe praktyki robotniczo – chłopskie. I jednym z ostatnich, który wśród wykładów miał i ten z ekonomii socjalizmu. Zamykała więc system. Studiowała matematykę teoretyczną. Zrobiła też uprawnienia pedagogiczne, bo chciała być nauczycielem.

Plan Balcerowicza i zdobyczny regał

- To był czas, gdy studia wybierało się jeszcze pod kątem zainteresowań, a nie tego, ile się będzie zarabiało w przyszłości – mówi. Ona ostatecznie została na uczelni, obroniła doktorat. Ale wtedy, na przełomie systemów, chciała uczyć w szkole.

Przyszłego męża poznała jeszcze przed 1989 r. Dokładnie rok wcześniej. Pamięta jedne z ich pierwszych wspólnych wakacji. Siedzieli razem na ławce w parku i liczyli, ile w dolarach warta jest jego pensja. - Jak nie patrzeć, wychodziło ok. 12 dolarów. Tyle dostawał asystent na uczelni - wspomina.

Oglądała pamiętne wydanie dziennika telewizyjnego z 28 października 1989 r. To wtedy Joanna Szczepkowska powiedziała: „Proszę państwa, 4 czerwca skończył się w Polsce komunizm”. - Dziś myślę, że powiedziała coś bardzo mądrego, choć wtedy wydawała mi się pretensjonalna i infantylna - przyznaje. - Nie jest tajemnicą, że moi rodzice należeli do PZPR, nie byłam więc z opozycyjnego domu, chociaż ojciec należał też do „Solidarności”. Może dlatego myślałam, że to teatralna przesada, patos. Ani ja, ani moi bliscy nie potrafiliśmy sobie wyobrazić przyszłości, tego co się wkrótce wydarzy. 4 czerwca wybieraliśmy sejm kontraktowy, gdzie stara władza zagwarantowała sobie przecież aż 65 proc. miejsc. Zmiany nie miały prawa pierwotnie pójść tak daleko. Ale częściowo wolne wybory stały się całkowicie wolne po tym, jak PSL, SD stanęły po stronie opozycji. Potem został wyłoniony rząd Mazowieckiego, ruszył plan Balcerowicza.

Reklama

A ona? Wyszła za mąż w 1991 r. - Gdy urządzaliśmy mieszkanie, meble nadal się zdobywało. Jechaliśmy z Łodzi do Łasku, bo tam akurat można było dostać kanapę czy regał - wspomina. To, co się działo w kraju miało wielki wpływ na jej prywatne wybory. Niewiele później, bo w 1993 r., wstąpiła do Unii Demokratycznej. Czemu polityka? – Ona w moim domu zawsze istniała – odpowiada Katarzyna Lubnauer. - Jeszcze w drugiej połowie lat 80. jako jedna z nielicznych osób w liceum potrafiłam na lekcjach PNOS – u (Propedeutyki Nauki o Społeczeństwie, ówczesnej wersji WOS-u) wymienić wszystkich ministrów PRL-owskiego rządu. Byłam też w harcerstwie. Na studiach zawsze byłam najlepsza z przedmiotów dodatkowych, takich jak socjologia, ekonomia, czytałam prasę, śledziłam wydarzenia. Doszłam do wniosku, że obok pracy na uczelni warto robić coś jeszcze. Zaangażować się w przemiany, mieć na coś wpływ.

Kto zamawiał ruskie?

Przekonuje, że w polityce dużo było wtedy myślenia abstrakcyjnego. Bo jak inaczej wyobrażać sobie wolną Polskę pozostając w radzieckiej strefie wpływów? To był czas, gdy wciąż powtarzało się PRL-owski dowcip: Kto zamawiał ruskie? Nikt, same przyszły. - Nie śniliśmy o UE, bo samej Unii nie było, tylko nieosiągalna dla nas Europejska Wspólnota Gospodarcza. Mogliśmy tylko marzyć o NATO, do którego udało się wejść dekadę później, w 1999 r. – mówi.

To nieprawda, że w latach 90. Polska stała się od razu krainą miodem płynącą. Przeciwnie. - Reforma Balcerowicza pozwoliła nam przetrwać kryzys i wejść na nowe tory, ale to nie było łagodne przejście. Tysiące ludzi wrzucono w system, w którym nie potrafili się poruszać. Musieli szybko stać się zaradni, przedsiębiorczy. Szukali nowej pracy bez cienia gwarancji, że jest dana raz na zawsze, czyli do emerytury. W domach zagościł strach wynikający z niepewności jutra - opowiada.

Katarzyna Lubnauer obserwowała upadek rodzinnej Łodzi, która z ostoi dzielnych włókniarek stała się miastem tysięcy bezrobotnych kobiet. To dlatego Łódź, obok PGR-ów, uważa za największą ofiarę transformacji.

Mimo to do wydarzeń 1989 r. ma pozytywny stosunek. - Ludzie wykazali się mądrością. Ci z rządu i opozycji zrozumieli, że ważniejszy jest bezkrwawy kompromis, niż udowadnianie za wszelką cenę swoich racji. Naszą drogą potem poszli inni. Aksamitna rewolucja w Czechosłowacji, obalenie muru berlińskiego – wylicza. I zaraz dodaje, że daleka jest od idealizowania. - Zawaliliśmy jedno: nie zadbaliśmy o swoje miejsce w historii. To okrągły stół i czerwcowe wybory powinny stać się europejskim symbolem przemian, a nie upadający mur.

Czy potrafimy korzystać z naszej wolności? – Nie do końca – ocenia. I jako dowód podaje wciąż duże poparcie dla rządu PiS. Mimo, co podkreśla, przykładów łamania konstytucji, ograniczania wolności decyzji, czy tworzeniu barier w gospodarce. - Najwyraźniej część z nas woli, by ktoś im wskazywał, co powinni robić, a czego nie.

Politycy ci sami. Inny układ stron

30 lat. Kiedy przestaniemy odnosić się do starych podziałów? – Lud Izraelitów 40 lat szedł do ziemi obiecanej. Najwyraźniej i nam potrzebne jest nowe pokolenie, które nie będzie tkwiło w przeszłości, dla którego czymś naturalnym będzie UE, Polska w Europie i które nie będzie obciążone lękami rodziców - ocenia. Dodaje, że póki co, mamy rządy tych samych polityków, którzy zmieniali w 1989 roku system. Tych, którzy przy okrągłym stole siedzieli, albo których, w proteście, przy nim nie było. Grzegorz Schetyna go oprotestowywał. Jarosław Kaczyński zasiadał w zespole ds. reform politycznych. Niedawno zmarły Jan Olszewski uczestniczył w obradach plenarnych, a Leszek Miller reprezentował stronę rządowo – koalicyjną. W efekcie toczymy ciągle te same wojny.

- Paradoksalnie tegoroczne wybory będą miały takie znaczenie, jak tamte, z 4 czerwca, tylko zmienił się układ stron. Ekipa, która jest dziś u władzy zapewnia, że nie chce polexitu, ale David Cameron też twierdzi że nie chciał brexitu. Dziś świat jest groźny, dużo w nim nacjonalizmów i egoizmów. W tym wszystkim jest nasz kraj, skonfliktowany w ramach UE i przez to słabszy – mówi. - Adam Strzembosz, bohater tamtych czasów, podczas obrad okrągłego stołu domagał się wprowadzenie niezależnego systemu sądownictwa i to się udało. Dziś jest świadkiem upadku wszystkiego, o co walczył. Ta historia nie może się tak skończyć.

4 czerwca 1989 r. odbyły się w Polsce pierwsze po II wojnie światowej częściowo wolne wybory. Zapoczątkowały one proces przemian politycznych, który doprowadził do zmiany ustroju. W tym roku mija 30 lat od tego wydarzenia. #30LatWolności to cykl, w którym chcemy pokazać, jak na przestrzeni tych lat zmieniała się Polska. Pokażemy m.in. jaką transformację przeszły miejsca, w których żyjemy, jak zmieniało się prawo czy gospodarka. Wreszcie, jak zmieniliśmy się my sami.
dziennik.pl