Co interesujące, podejście do energii jądrowej wzbudza szczególnie duże kontrowersje na lewicy. Do wątpliwości natury czysto ekonomicznej dochodzą tam jeszcze kwestie ideologiczne, żeby nie powiedzieć – doktrynalne. Spora część środowisk lewicowych nie zgadza się na uznanie atomu za najskuteczniejszy instrument zmniejszający emisję CO2.
Kłótnia w rodzinie
Przygrywką dla tych dyskusji był marsz dla klimatu w Katowicach w grudniu ubiegłego roku. Wzięli w nim udział również aktywiści z inicjatywy Fota4Climate, głośno wyrażający swoje poparcie dla energetyki jądrowej.
Organizatorzy najpierw poprosili ich o wyłączenie megafonu. Mimo że to zrobili, w końcu wyproszono ich z demonstracji. Argumenty „za” i „przeciw” energii jądrowej były w tej sprawie drugorzędne. Kluczowe były kontrowersje, jakie wzbudzali aktywiści z Fota4Climate wśród dużej części zgromadzonych. Fundacja Strefa Zieleni, jeden z inicjatorów marszu, wydała komunikat, w którym tłumaczyła, że udział w wydarzeniu zwolenników i przeciwników atomu mógł zrodzić napięcia, których jako organizatorzy chcieli uniknąć. Dlaczego wyproszono akurat tych pierwszych? Tego już nie wytłumaczono.
Najważniejsza runda tego sporu rozegrała się w maju. W wywiadzie dla „Krytyki Politycznej” Maciej Konieczny z Lewicy Razem stwierdził, że w polskich warunkach atom jest jedynym sensownym rozwiązaniem, które pozwoli Polsce systematycznie ograniczać spalanie węgla. Kilkanaście dni później w debacie radia TOK FM starli się Krzysztof Śmiszek z Wiosny i Marcelina Zawisza z Lewicy Razem. Zawisza zauważyła, że propozycje Wiosny, by zamykać kopalnie i oprzeć nowy miks energetyczny na OZE, doprowadzi jedynie do wzrostu importu węgla z Rosji. Śmiszek w odpowiedzi stwierdził, że postulaty Razem to pomysły rodem z poprzedniej epoki, które będą nas kosztować 100 mld zł. Wyraził też zdecydowany sprzeciw wobec energii jądrowej, zauważając przy tym, że jest najdroższa na rynku. W jego wypowiedziach było sporo drwin i szyderstw („wy chyba lubicie takie socjalistyczne pomysły”), które dobrze oddają poziom napięcia w debacie o atomie na lewicy. Nawiasem mówiąc, według wyliczeń organizacji Fota4Climate budowa elektrowni atomowej o mocy 1,4 GW będzie nas kosztować 30 mld zł, a nie 100, i zwróci się ona po 30 latach, a nie 60, jak przekonywał Śmiszek.
Trudno inaczej zrozumieć sprzeciw wobec atomu na części lewicy niż jako kurczowe trzymanie się dawno temu przyswojonej ideologii, która stała się integralną częścią tożsamości. Energia jądrowa wydaje się obecnie najskuteczniejszym sposobem zmniejszania emisji dwutlenku węgla, więc jeśli zależy komuś na tym celu, powinien przynajmniej nie skreślać jej na samym starcie