Zadanie mają ułatwione z dwóch przyczyn: po pierwsze, sami najlepiej wiedzą, w jakim stanie zostawili swoje resorty, i na czym najłatwiej się w nich wyłożyć. Po drugie, Platforma obiecała Polakom tak wiele, że punktowanie niespełnionych obietnic będzie dla opozycji samograjem

Obiecano nam cud gospodarczy i drugą Irlandię - kilometry autostrad, zmodernizowanych torów kolejowych, nowych mostów. Obiecano zadowolonych - w domyśle lepiej opłacanych - nauczycieli, uśmiechniętych lekarzy i pielęgniarki, kolorową krainę szczęśliwości. Zadanie to arcytrudne nie tylko na pierwszy rok rządów, ale i na całą kadencję. Nie sądzę, by ktokolwiek, głosując na PO, miał w sobie aż tyle naiwności, by przypuszczać, że wszystkie te hasła formułowane były z pełną odpowiedzialnością za słowa. To, z czego naprawdę będziemy rozliczać PO, padnie w expose premiera. Dopiero wtedy dowiemy się, co dla tego rządu będzie rzeczywiście najważniejsze.

Reklama

Zamiast więc rozliczać PO z uśmiechów pielęgniarek, ja z największą uwagą będę przyglądać się przygotowaniom do Euro 2012. To w tej chwili najważniejsze wyzwanie stojące przed Polską. Jeśli mu nie podołamy, skończy się prestiżową katastrofą. Ze zdumieniem więc czytam, że w Warszawie Hanna Gronkiewicz-Waltz właśnie rozmyśliła się co do lokalizacji stadionu narodowego. W całej kampanii wyborczej nie słyszałam, by ktokolwiek w PO powątpiewał w sens jego budowy na warszawskiej Pradze, w miejscu Stadionu Dziesięciolecia. Dopiero teraz dowiadujemy się, że plany pani prezydent znacząco się zmieniły - szkoda, że nie uprzedziła warszawiaków o tym przed wyborami. Budowa stadionu i przygotowania do Euro 2012 będą więc dla Platformy próbą ogniową, z której wyjść zwycięsko może być w tej sytuacji bardzo trudno.

Do zadań łatwych nie należy też obietnica obniżenia podatków. Mówiła o tym już Zyta Gilowska, oczywiście zanim trafiła do rządu PiS. Może się więc okazać, że każdy, kto dochodzi do władzy, radykalnie zmienia swoje poglądy co do polityki fiskalnej. Wiadomo przecież, że kiedy się dużo obiecuje, trzeba mieć skąd na to wziąć pieniądze. Obawiam się, że i tym razem obniżenie podatków będzie jedynie wyborczym mirażem.

Pamiętam i taką obietnicę PO, że polska armia stanie się armią zawodową. Pamiętam, że mieliśmy już w przyszłym roku opuścić Irak. Pamiętam, że będziemy twardo negocjować polskie korzyści związane z instalacją amerykańskiej tarczy antyrakietowej. Wszystko to będzie trudne do osiągnięcia, lecz przecież nikt nie mówił, e władza to rzecz prosta.

Reklama

To, co zrobić można stosunkowo łatwo, to odchudzić rządową administrację. Likwidacja części dobrze płatnych stołków w ministerstwach i rządowych agendach też była jedną z obietnic PO. Pytanie tylko, czy pokusa obsadzania urzędów swoimi ludźmi nie okaże się silniejsza niż dane wyborcom słowo. To wszystko będzie też testem dla Waldemara Pawlaka i jego kolegów, na ile to ugrupowanie się w ostatnich latach zmieniło. Bardzo więc liczę, że przynajmniej ta obietnica już wkrótce przekuta zostanie w czyn.

Przed pierwszym posiedzeniem nowego Sejmu i przed debatą nad expose przyszłego premiera trudno przesądzać, jaką przyjmie on taktykę. Obiecał dużo - czy będzie, jak większość poprzedników, "premierem uciekającym"? Czy może zmieni ten styl i będzie umiał dziennikarzom wyjaśnić prosto w oczy, dlaczego coś stało się inaczej, niż miało się stać. Przy tak wyśrubowanym poziomie oczekiwań, z jakim Polacy poszli do urn, bardzo trudno będzie uniknąć rozczarowań. Ale Platforma tak długo czekała w opozycji, tak ostro krytykowała kolejne rządy, że sprawą jej honoru staje się udowodnienie, że potrafi więcej, niż tylko narzekać. Donald Tusk doskonale też zdaje sobie sprawę, że rola opozycjonisty jest łatwa - dojście do władzy i rzetelne jej wykonywanie dużo trudniejsze. PiS ze swoim gabinetem cieni raczej mu tego zadania nie ułatwi, chyba że po pewnym czasie znudzi się codzienną obserwacją poczynań ministrów.